18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co wolno ksiĘciu…

Redakcja
Ludzi, którzy obserwowali zdarzenie przed ratuszem, najbardziej interesowało, jak wygląda prawdziwa księżna. Bo dotychczas widzieli księżnę tylko w telewizji. Ciekawość była wielka. - Ooo!... Są! - wołano, gdy z ratusza wyszli goście z dalekiej Brazylii. - Pięknie ubrana ta pani, pięknie... Szybko dotarła też wiadomość, że książę Paweł nie ma jeszcze dziewczyny. Lud zebrany wokół ratusza doradzał młodym tarnowiankom: "Weźcie adres od niego, napiszcie, może któraś mu się spodoba".

Wiesław Ziobro

Kiedy Paweł Sanguszko, potomek ostatnich, przedwojennych właścicieli Gumnisk, zjawił się wraz z matką, księżną Klaudią, hołdom nie było końca. Gości zaproszono do tarnowskiego ratusza. Na rynku szybko zebrał się tłumek gapiów. Przyszli także ludzie z dawnych czworaków, kilku z nich pamiętało jeszcze księcia Romana. Służyło u niego. Mówili, że o Sanguszce nie dało się powiedzieć ani jednego złego słowa. Dobry był z niego pan.

Dużo było śmiechu, gdy po uroczystości powitania księżnę i księcia zapakowano do "malucha" …
Tak było w 1990 r., gdy Sanguszkowie po raz pierwszy od chwili zakończenia wojny odwiedzili Tarnów. Wtedy w Polsce stara epoka już się kończyła, a nowa jeszcze na dobre się nie zaczęła. Nigdy potem ani księcia, ani księżnej nie witano w Tarnowie z takim zapałem, niemal na kolanach. Kolejne wizyty przebiegały spokojnie, w dyskrecji. Gości z Brazylii przyciągały tu nie tylko sentymenty. Książę Paweł zaczął przyjeżdżać - sam lub z matką - w interesach.

NagŁa wieŚĆ

Sanguszkowie zostali właścicielami miasta w 1729 r. Ostatni właściciel pałacu w Gumniskach, książę Roman, w 1944 r. udał się na emigrację do Brazylii. Ród pozostawił w mieście duży majątek, ruchomy i nieruchomy, także cenne zbiory porcelany i malarstwa. Część zbiorów, zagrożona całkowitym zagrabieniem przez hitlerowców, jak i później przez Sowietów, została ukryta przez Marię Zamoyską w tarnowskiej katedrze. Po wojnie, gdy dawny majątek Sanguszków został znacjonalizowany, trafiły one do miejscowego muzeum.
Paweł Sanguszko, urodzony w 1973 r. w Sao Paulo, syn księcia Piotra Antoniego Samuela Sanguszki i francuskiej arystokratki Klaudii Anny Elżbiety des Roys d'Eschandelys, jest jedynym żyjącym męskim przedstawicielem domu książąt. Obecnie zajmuje się obrotem nieruchomościami. W Tarnowie wraz z matką przyjmowany jest zawsze z wielkimi honorami. Pamięta się, że w Muzeum Okręgowym jest 11 tys. eksponatów pochodzących z dawnego pałacu Sanguszków. Wprawdzie książę konsekwentnie zabiega w sądach o potwierdzenie ich własności, ale deklaruje jednocześnie, że kiedy zostaną uznane jego prawa do całej kolekcji, nadal - na zasadzie depozytu - będą mogły być eksponowane w Tarnowie. Nikt, jego zdaniem, nie zamierza ogołacać muzeum ze zbiorów.
- Oczywiście, bardzo nam zależy na polubownym załatwieniu sprawy i doceniamy dobrą wolę księcia Pawła - mówi Adam Bartosz, dyrektor Muzeum Okręgowego w Tarnowie. Twierdzi on, że w sądzie jego placówka, reprezentowana przez adwokata, zawsze zajmuje postawę bardzo ugodową.
Kiedy wydawało się, że relacje między miastem i Sanguszkami nie zostaną niczym zakłócone, gruchnęła wieść, że książę przy pomocy swoich polskich pełnomocników sprzedał nieznanej spółce Górę św. Marcina. Ponad 5 hektarów gruntu, na którym stoją ruiny zamku Tarnowskich z XIV w., założycieli miasta, który później, do końca XVIII stulecia, użytkowali Sanguszkowie.
W Tarnowie zawrzało, bo "Marcinka" z zamkiem, z widokiem na całe miasto, dla wielu pokoleń mieszkańców to święte miejsce. Decydują o tym historia, tradycje i obyczaje.
Dyrektor Bartosz nie wierzy, by książę, tak zwyczajnie, sprzedał to miejsce. - O ile znam tę rodzinę, to sprawa wydaje mi się dziwna. Prawdopodobnie jej pełnomocnicy, którzy wyszukują w Polsce wszystko, co mogłoby być przez Sanguszków do odzyskania, podsunęli księciu pomysł z "Marcinką", a on, być może nie do końca zorientowany, zaakceptował go.
Zaskoczenie było tym większe, że książę Paweł - po gorących sporach w Radzie Miasta - od 1990 r. jest honorowym obywatelem Tarnowa, a w tym roku z rąk prezydenta Ryszarda Ścigały otrzymał polski dowód osobisty z meldunkiem tarnowskim. Z tej okazji w ratuszu odbyła się specjalna uroczystość.

Skrywany niesmak

- Wielu ludzi naiwnie przypuszczało, że książę, tak często dowartościowywany przez Tarnów, będzie się kierował sentymentami, choć wyraźnie widać, że w pierwszym rzędzie dba o interesy swoje i swojej rodziny. A w interesach, jak wiadomo, sentymentów nie ma. I na co zdały się te ciągłe hołdy? - kpi jeden ze znanych mieszkańców miasta, który zastrzega, że nie chce się wikłać w tę sprawę.
Książę jest jednak doceniany nie tylko w Tarnowie. On i jego rodzina przekazali w depozyt albo uczynili darowiznę na rzecz kultury polskiej z części swych zbiorów. Decyzją ministra kultury Paweł Sanguszko otrzymał odznakę "Mecenas kultury", a w 2006 r. - w uznaniu zasług całego rodu Sanguszków - prezydent RP odznaczył go Krzyżem Kawalerskim Orderu Zasługi. Paweł Sanguszko jest także honorowym obywatelem Lubartowa, będącego jedną z najważniejszych siedzib tego rodu.
"Marcinkę" w Tarnowie zakupiła spółka Castle\Development za 200 tys. zł, czyli - można rzec - za symboliczną złotówkę. Współwłaścicielem spółki jest jeden z prawników księcia Pawła, mec. Mariusz Tomasik z Krakowa. Od razu zaznacza, że dla dobra sprawy nie będzie się wypowiadał.
Odzyskanie wzgórza staje się teraz dla władz miejskich kwestią prestiżową. Podobno prezydent Ścigała skłonny byłby nawet pojechać na rozmowy z księciem do Sao Paulo.
Dotychczas wszystkie kolejne ekipy tarnowskiej władzy żyły w błogim przekonaniu, że Góra św. Marcina należy do miasta, gdyż - jak oficjalnie się informuje - w listopadzie 1938 r. książę Roman Sanguszko podarował miastu ruiny zamkowe wraz z okalającym je terenem. W zamian Tarnów zobowiązał się do urządzenia na "Marcince" parku 20-lecia Niepodległości im. Romana Sanguszki "Sybiraka". W zamiarach tych przeszkodziła wojna.
Władze samorządowe Tarnowa, które dyplomatycznie ukrywają niesmak, przekonują opinię publiczną, że nabycie "Marcinki" przez spółkę Castle\
Development było wadliwe prawnie. Powołują się na darowiznę księcia Romana w 1938 r. oraz na zapisy Zarządu Miejskiego z 1946 r., zwracającego się o przekazanie wzgórza zamkowego na mocy dekretu o reformie rolnej.
- W naszym muzeum zachował się ciekawy dokument - dodaje dyrektor Bartosz. - To dyplom honorowego obywatelstwa miasta Tarnowa z 1938 r. dla księcia Romana Sanguszki. Tytuł ten otrzymał za darowiznę, na którą składało się wzgórze zamkowe.
Problem w tym, że formalności w tej sprawie nigdy nie zostały dokończone i nie ma żadnych śladów potwierdzających racje miasta w księgach wieczystych. Władze Tarnowa zarządziły przeczesywanie archiwów, gdyż samorząd w trybie procesowym chce wykazać, że to on od dawna jest właścicielem "Marcinki". Andrzej Cetera, kierownik tarnowskiej delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Krakowie, wypowiedział się do prasy, że ze względu na historyczną rangę miejsca miasto powinno z determinacją walczyć o jego odzyskanie.
_"_To kwestia delikatna, ponieważ książę Paweł Sanguszko jest naszym honorowym obywatelem, a ja do honorowych obywateli miasta zawsze będę podchodził z atencją" - stwierdził jednak na konferencji prasowej prezydent Ścigała.
Istnieje podejrzenie, że gdy w czerwcu książę odwiedził Tarnów i w atmosferze serdeczności odbierał wydany przez prezydenta miasta dowód osobisty, parcela na "Marcince" już była sprzedana.

Honor zobowiĄzuje

W centrum Tarnowa, przy ul. Wałowej, znajduje się administracja realności rodziny Sanguszków. W biurze pełnomocnika, inż. Aleksandra Ostrowskiego, na ścianach wiszą portrety książąt Romana, Piotra i Pawła.
- W 1938 roku książę Roman złożył jedynie deklarację przekazania na własność miastu Góry św. Marcina, ale ten akt woli z jego strony nigdy nie został skonsumowany - podkreśla inż. Ostrowski. - Zapewniam też, że książę Paweł doskonale wiedział, co teraz sprzedaje, w tej teczce mam wszystkie pełnomocnictwa jego i księżnej Klaudii. Ale wciąż wolą Sanguszków jest przekazanie miastu na własność części areału związanego ze wzgórzem zamkowym, odpowiadającej dwóm trzecim jej wartości. Do zapłacenia przez miasto pozostałaby jedna trzecia kwoty. Sanguszkowie zdają sobie sprawę ze znaczenia tego miejsca dla Tarnowa i w przeszłości nie odpowiadali na wiele ofert sprzedaży, nawet gdy w grę wchodziła kwota 5 mln zł.
Aleksander Ostrowski dodaje, że książę ma prawo oczekiwać jakiejś rekompensaty za pozostawiony tu majątek, tym bardziej że próby jego odzyskania często kończą się fiaskiem, a spośród tysięcy tarnowskich muzealnych eksponatów dotychczas tylko dziesięć ma sądownie potwierdzoną własność rodu.
Postępowanie księcia oburza Michała Wojtkiewicza, posła PiS. W rozmowie z "Dziennikiem Polskim" powiedział, że należałoby rozważyć, czy książę Paweł Sanguszko zasługuje na tytuł honorowego obywatela miasta. - Zdaję sobie sprawę z tego, że gdyby nie wojna i lata komunizmu, Sanguszkowie nadal byliby właścicielami wielu dóbr. Jestem jednak przekonany, że książę Roman doprowadziłby do końca przekazanie na rzecz miasta terenów na Górze św. Marcina. Szkoda, że jego woli nie chce spełnić wnuk.
Pomysłu, by rozważyć, czy młody Sanguszko powinien nadal być honorowym obywatelem miasta, na razie, poza posłem, nie podchwytuje nikt. Zdecydowanie przeciwny jest temu dyrektor Adam Bartosz. I ciągle wierzy w dobre intencje księcia Pawła.
Książę o dobrych intencjach rodziny mówił podczas wizyty w 2005 r. Podarował wtedy muzeum dwa świeczniki i jeden pucharek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski