Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co z datkami naszych dzieci

Alicja Fałek
Anna Dąbrowska trzyma na rękach 3-letniego już Kubusia. - Gdy syn został podopiecznym LACh-u bardzo zaangażowałam się w zbiórkę pieniędzy. Nie mogłam jednak uzyskać informacji o stanie konta - opowiada
Anna Dąbrowska trzyma na rękach 3-letniego już Kubusia. - Gdy syn został podopiecznym LACh-u bardzo zaangażowałam się w zbiórkę pieniędzy. Nie mogłam jednak uzyskać informacji o stanie konta - opowiada Fot. Archiwum UM Limanowa
Limanowa. Akcja Charytatywna chce się pozbyć matek, które doniosły na fundację do prokuratury. Kobiety obawiają się, że stracą pieniądze, które wpłynęły na konto organizacji na rzecz ich dzieci.

Prezes Limanowskiej Akcji Charytatywnej chce wyrzucić z fundacji trzy matki niepełnosprawnych dzieci. Decyzja zapadnie podczas walnego zebrania członków.

Kobiety już rok temu zostały zawieszone w prawach członka LACh, ale się od tej decyzji odwołały. Na najbliższym walnym zebraniu powinno być rozpatrzone ich odwołanie, jednak próżno szukać takiego punktu w programie obrad. Jest za to inny dotyczący „podjęcia uchwały w sprawie wykluczenia członków”.

- Chcą się nas pozbyć, za to, że zainteresowałyśmy prokuraturę działaniami stowarzyszenia - uważa Anna Dąbrowska, jedna z wykluczonych kobiet. - Nie wiemy, czy odzyskamy pieniądze, które ludzie wpłacali na leczenie naszych dzieci. Szacuję, że jest to ok. 100 tys. zł.

Jedno konto dla wszystkich

Pani Anna jest członkiem LACh od października 2013 r. Dwa miesiące wcześniej na świat przyszedł jej syn. Kubuś urodził się z rzadką wadą prawej nogi, przez co jest krótsza od lewej o prawie sześć centymetrów, a stopa ma cztery palce. Do tego chłopczyk nie ma prawej ręki i przedramienia, a w lewej dłoni zrośnięte są dwa palce. Czeka go wiele operacji.

- Gdy Kubuś został podopiecznym LACh-u, bardzo angażowałam się w akcje, żeby zebrać jak najwięcej pieniędzy na jego leczenie - podkreśla Dąbrowska. - Namawiałam znajomych, prosiłam lokalne firmy, prowadziłam internetowe licytacje. Miałam jednak problem z otrzymaniem informacji o stanie konta mojego syna.

Pani Anna otrzymywała zestawienia wpłat na rzecz Kubusia. Kwoty jednak nie zawsze zgadzały się z tym, co było publikowane na stronie poświęconej jej synowi. - Były też problemy z opłaceniem faktur - podkreśla Anna Dąbrowska.

Dlatego mama Kubusia, wspólnie z dziewięcioma innymi członkami, podpisała się pod wnioskiem, żeby LACh utworzył subkonta dla każdego z podopiecznych. Na to nie było zgody większości.

Niektóre mamy niepełnosprawnych dzieci miały coraz więcej zastrzeżeń do działalności stowarzyszenia. Dlatego jeszcze w lipcu 2014 r. złożyły w prokuraturze zawiadomienie o możliwych nieprawidłowościach finansowych w organizacji. Kontrolę podjęło też Starostwo Powiatowe w Limanowej.

Były nieprawidłowości

Kontrola starosty wykazała wiele nieprawidłowości. Przykładowo otwarcie puszek, do których zbierano pieniądze, odbywało się w obecności nieupoważnionych osób. Uwagę zwrócono na koncert z okazji 10-lecia stowarzyszenia, zapowiadany przez media jako charytatywny. Okazało się jednak, że jego organizacja kosztowała ok. 12 tys. zł, a po odliczeniu tej kwoty stowarzyszeniu zostało tylko 250 zł.

- Działalność stowarzyszenia powinna być transparentna, a przyznawana pomoc nie może budzić jakichkolwiek wątpliwości - podkreśla Mieczysław Uryga, wicestarosta.

Wątpliwości ma rozwiać postępowanie prowadzone przez Prokuraturę Rejonową w Limanowej. Śledczy czekają na trzecią opinię biegłego, który analizuje rozchody środków pieniężnych i ich księgowanie.

To są pomówienia

Teresa Zabramny, prezeska Stowarzyszenia LACh, uważa zarzuty matek za krzywdzące. - Nie ma żadnych nieprawidłowości, a te trzy osoby próbują zniweczyć dwunastoletni trud naszej pracy - przekonuje. - Nie wykluczalibyśmy ich z naszej społeczności, gdyby nie działały na naszą szkodę.

Prezeska nie potrafi na razie powiedzieć, czy wykreślenie rodziców jest równoznaczne z wykreśleniem ich dzieci z listy podopiecznych. Tłumaczy, że tej kwestii nie reguluje statut.

- Panie napisały jednozdaniowe odwołanie od decyzji o wykluczeniu. Nawet nie podały argumentów za ich dalszym członkostwem - podkreśla Zabramny. - Nie pytały, co będzie z pieniędzmi, które zebraliśmy na leczenie ich dzieci. Zapewniam, że ich nie zatrzymamy. Wpłacimy je na konto fundacji, której będą podopiecznymi.

Subkonto to dobra rzecz
Marcin Kałużny, prezes Sursum Corda:

Nie ma obowiązku tworzenia subkont dla podopiecznych, ale jest to dobra praktyka. Po pierwsze, ułatwia pracę stowarzyszeniu. Nie ma mowy o pomyłkach w rachunkach. Po drugie, daje przejrzystość. Rodzic, a w naszym przypadku każdy, kto wejdzie na naszą stronę internetową, może sprawdzić, ile pieniędzy aktualnie znajduje się na koncie podopiecznego. Dlatego osobom wybierającym stowarzyszenie, z którym chcą pracować, polecam najpierw sprawdzić daną organizację. My, zanim zaczniemy współpracę, omawiamy jej warunki i podpisujemy umowę. Tego się trzymamy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski