Żadna nauka nie funkcjonuje w próżni. Zwłaszcza socjobiologia ma wpływ na to, jak postrzegamy świat, jakie wyznajemy idee i wartości.
„Samolubny gen” to książka, w której Dawkins dowodził, że wszystkie żywe organizmy są „maszynami przetrwania” dla genów. A celem genów jest mnożenie się kosztem innych. Ludzie są w tej wizji gatunkiem odzwierzęcym a wszystko co żywe, ślepo konkuruje o prymat swoich genów. Naszym postępowaniem - twierdził Dawkins - rządzi prawo dżungli. Egoizm i konkurencja są naszą naturą. Musiał jednak znaleźć wyjaśnienie dla licznych przykładów poświęcenia. I znalazł. Otóż, gdy ludzie oddają życie w obronie wspólnoty, a pszczoły w obronie roju, to po prostu bronią krewniaków, czyli wspólnych genów. A gadanie o szlachetności i altruizmie to tylko zasłona dymna - religijne czy poetyckie ćmienie słabych mózgów.
Bardzo się to spodobało. Również w Polsce. Przeciwnicy koncepcji Dawkinsa mieli problem z publikowaniem swoich tez. Bojkotowano prace genetyka Richarda Levontin czy paleontologa Stephena Jay Gould z Harwardu, gdy dowodzili, że teoria samolubnego genu nie wytrzymuje naukowej krytyki.
Ale wszystko się zmieniło. Dzisiaj zwolennicy Dawkinsa są w kompletnym odwrocie. Czarne chmury nad koncepcją Dawkinsa zbierały się od dawna, ale dobił ją słynny biolog Edward O. Wilson. Ogłosił on, że organizmami żywymi wcale nie rządzą „samolubne geny”. Przeciwnie: jest mnóstwo dowodów na solidarność i współpracę, które nie mają nic wspólnego z bliskością genetyczną. Zwłaszcza w sytuacjach zagrożenia. Współpracują zwierzęta z roślinami, działają razem różne gatunki. Nawet drzewa i mchy wspomagają się, podając sobie przez korzenie składniki odżywcze. Dbają też o egzemplarze stare i słabe, co nie powinno mieć miejsca, gdyby rządził „samolubny gen”.
Selekcja naturalna też wygląda inaczej, niż się zdawało. Pokazało to badanie, w którym obserwowano kury. W jednej klatce umieszczono najlepsze i najsilniejsze nioski, w drugiej kury przeciętne. Okazało się, że kury z grupy „mistrzowskiej” były agresywne, wykańczała je konkurencja i w kolejnych pokoleniach niosły coraz słabiej. Za to kury z grupy przeciętnej, lecz urozmaiconej, w szóstym pokoleniu niosły dwa razy więcej jaj niż te pierwsze. Bo natura działa wedle wielu uzupełniających się reguł: bezwzględni egoiści mogą wygrywać w grupie, lecz na dłuższą metę, grupę niszczą. Natomiast wspólnoty osobników współpracujących powoli umacniają swoją pozycję i… wygrywają. Jednym słowem „prawo dżungli” jest czymś zupełnie innym niż chciano nam wmówić.
Korzystałam z książki „L’Entraide. L’autre loi de la jungle” Pabla Servigne i Gauthiera Chapelle.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?