Czekając na boje stulatków z młokosami

Pół wieku temu przeciętny Polak z ledwością dożywał 65 lat. Dzisiaj statystyczny 65-latek ma przed sobą 18 lat życia (panie 20, panowie 16). Normą są rześcy stulatkowie. U progu ery Gierka GUS doliczył się ich w całej Polsce 330. Teraz tylu żyje w samej Małopolsce.

Czytaj także: 300 stulatków w Małopolsce. Rośnie "siła siwych włosów" >>

Japończycy przerabiają to od dawna, Europa Zachodnia, z Niemcami na czele, od 20 lat. My korzystaliśmy dotąd z nieprzebranych zasobów powojennych wyżów – dzięki nim pozostawaliśmy społeczeństwem, jak na Stary Kontynent, bardzo młodym. Ale to się zmienia w tempie niespotykanym dotąd na świecie. Polskie kobiety nie chcą rodzić dzieci (pod tym względem bliskie są rekordu globu), a tymczasem poziom i długość życia dynamicznie nam rośnie.

To wiele zmieni. Według najświeższych prognoz GUS, za 10 lat 37 proc. Polaków będzie w wieku poprodukcyjnym, a w produkcyjnym – też 37. W połowie stulecia tych ostatnich ma być zaledwie 22 proc.! A emerytów grubo ponad dwa razy więcej.

Powiedzmy sobie szczerze: jedna piąta populacji będzie musiała utrzymać całą resztę. Te prognozy powinny być dobrze znane politykom i związkowcom. Nie wiem, z jakiej galaktyki urwali się ci, którzy obiecują obniżenie wieku emerytalnego.

Już dziś, przy „młodym społeczeństwie”, dopłaty do emerytur stanowią największą pozycję w budżecie państwa. Jak tak dalej pójdzie, budżet splajtuje i może się nad Wisłą ziścić to, co pewien senior z Bałkanów powiedział niedawno wnukowi: „Owszem, nie wiemy, co to jest internet, ale wy nie będziecie wiedzieć, co to są emerytury”. Z drugiej strony seniorzy rosną w siłę i niebawem będą w stanie przegłosować w wyborach każdą dopłatę do zasłużonych świadczeń. Wbrew całej reszcie.

Boje stulatków z młokosami zapowiadają się ciekawie.