Wszystko przez jeden gatunek rośliny i owada. Pierwsza to niepozorny chwast rosnący na piaskach, zwany czerwcem trwałym. Drugi to pluskwiak noszący miano czerwca polskiego, choć żyje także w ościennych krainach. W połowie roku włościanie jak jeden mąż kopali czerwca. Z korzeni zbierali krwistoczerwone kuleczki wielkości grochu.
Surowiec do wyrobu barwnika zwanego koszenilą. Do końca średniowiecza mieliśmy czerwcowy monopol, dzięki czemu szlachta i kupcy opływali w dostatki. Szczytem niewdzięczności byłoby nieuhonorowanie w kalendarzu dwóch tak znaczących dla gospodarki Rzeczypospolitej gatunków. Wszystko, co dobre ma swój kres.
Skutkiem wypraw Kolumba stało się odkrycie owada żerującego na kaktusach. Dawał tańszy pigment i definitywnie wypchnął naszego czerwca z rynku. Na otarcie łez została nazwa w kalendarzu. Co z naszym czerwcem? Ano nic. Dzisiaj to zapomniany i ginący gatunek.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?