MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Cztery kilometry w zieleni

Redakcja
Fot. Anna Kaczmarz
Fot. Anna Kaczmarz
Jeżdżę tam codziennie, czasem nawet kilka razy dziennie. Mam swoje ulubione miejsca, swoje stałe trasy. Ale przejeżdżam na ogół nimi szybko, nie zastanawiając się nad ich urodą.

Fot. Anna Kaczmarz

Agnieszka Malatyńska-Stankiewicz: ROWEREM PRZEZ KRAKÓW

Traktuje te miejsca jako drogę pozwalająca sprawnie przemieścić się rowerem i nigdy nie wpadło mi do głowy by przejechać całą trasę, tak dla rozrywki i lepszego poznania Krakowa. O czym mowa? O Plantach krakowskich, wielkim ogrodzie w sercu miasta, niedocenianym przez mieszkańców Krakowa.

Pewnego dnia postanowiłam podnieść się zza redakcyjnego biurka, wsiąść na rower i ruszyć w miasto by rozprostować kości. Było popołudnie, mocno świeciło słońce; od nagrzanego asfaltu aż ciepło biło w stopy. Rowerowy spacer po gorącym kamiennym starym mieście nie wydawał mi się najlepszym pomysłem, dlatego postanowiłam więc ruszyć Plantami, dookoła miasta.

Nie była to długa wycieczka, bo jak wiadomo Planty mają zaledwie 4 kilometry długości. Taki dystans pokonuje się na rowerze, bez pośpiechu przez 15-20 minut. Kiedy jednak chcemy zatrzymać wzrok na klombach, przyjrzeć się pomnikom, fontannom i prezentowanym wystawom fotograficznym trzeba na taką rundę dużo więcej czasu.

Na Planty wjechałam od ul. Siennej i pojechałam w stronę AM. Cień dawał wytchnienie, a wiele osób odpoczywało siedząc na ławkach. Warto pamiętać, że idea, aby powstał ogród miejski po wyburzeniu murów zrodziła się 1820 roku a już kilka lat później Planty stały się ulubionym miejscem spacerów mieszkańców miasta. Trawniki wówczas były ogrodzone niewielkim metalowym płotkiem wymalowanym w dwóch kolorach białym i niebieskim, kolorach naszego miasta.

Odcinek do dworca jest mroczny cienisty, dużo spacerowiczów, tylko okrąglak martwy nic się w nim nie dzieje. Pamiętam jak kilka lat temu w lecie w tym miejscu urządzane pyły argentyńskie milongi. Teraz cisza.

Ruszyłam w stronę Barbakanu i tam natknęła się na wystawę fotograficzną pokazującą dzieje Pomnika Grunwaldzkiego. Przywitało mnie wielkie zdjęcie Ignacego Jana Paderewskiego przemawiającego w 1910 roku podczas uroczystości odsłonięcia pomnika. "Dzieło na, które patrzymy nie powstało z nienawiści, zrodziła je miłość głęboka ojczyzny nie tylko w jej minionej wielkości i dzisiejszej niemocy, lecz i jej jasnej, silnej przyszłości" - czytamy słowa Paderewskiego. Wystawa nie jest udana; nigdzie nie znalazłam napisu, że to Paderewski był fundatorem pomnika. Rozśmieszyło mnie natomiast zdjęcie z lat 20. zeszłego wieku pokazujące defiladę strażaków na rowerach. Jakie piękne mieli rowery!

Od ul. Sławkowskiej Planty prowadzą z dół; to najprzyjemniejszy odcinek, pokazujący, ze Kraków wcale nie jest położony na płaskim terenie. Przy pomniku Grottgera spał bezdomny, przy Bunkrze panował tłok, pod UJ pustki, a przy Filharmonii hałas, bo trwa przebudowa skrzyżowania; nawet piękna fontanna składająca się z fortepianowych młoteczków uderzających o wodne struny straciła blask przez remont w sąsiedztwie. Od Filharmonii do Wawelu, to zawsze dla mnie najpiękniejszy odcinek Plant: mało uczęszczany wielki park ze starymi drzewami. A wśród nich kolejna fotograficzna wystawa, o Sybirakach. Ostatni odcinek Plant do ul. Siennej pokonałam szybko, choć remont ul. Franciszkańskiej powoduje utrudnienia.
Przejechałam przez największy park w centrum miasta - 21 hektarów powierzchni i uwierzcie mi, że za chwilę pojadę tą trasą ponownie, by odkryć to, czego nie zauważyłam, by sprawdzić, czy rzeczywiście Planty urządzone są w różnych stylach.

Szerokiej drogi!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski