Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy to Pan wysadził pomnik Lenina?

Redakcja
- To i przypadek, i wybór. W roku 1963, jako młody chłopak, a mieszkałem wówczas w Bydgoszczy, postanowiłem się usamodzielnić. Mój wybór padł na Kraków, to miasto mnie zauroczyło, czemu trudno się dziwić. Nową Hutę znałem tylko z lektur, jednak szukając swego miejsca, postanowiłem zamieszkać właśnie tu. Wychowywałem się w starej części Bydgoszczy, Nowa Huta zafascynowała mnie więc swoją odmiennością. Spory wpływ na moją decyzję wywarli też spotkani tu ludzie, całkowicie obcy, a jednocześnie, jak się okazało, bardzo dla mnie życzliwi. Zamieszkałem w wynajętym pokoju na os. Krakowiaków, pokoju całkowicie pustym, ale takiego właśnie szukałem. Chciałem, żeby to wszystko, co się w nim znajdzie, było tylko moje. DP A czym Pan się wówczas zajmował?

Rozmowa z JERZYM RIDANEM, reżyserem filmowym, mieszkańcem Nowej Huty

DP Jest Pan nowohuckim patriotą i znawcą dziejów tego miasta. Mieszka Pan tu od lat, nakręcił Pan o Nowej Hucie wiele filmów dokumentalnych, jest Pan wreszcie współautorem Nowohuckiej Kroniki Filmowej. Czy to, że stał się Pan nowohucianinem, jest kwestią przypadku czy świadomego wyboru?
- Przede wszystkim trzeba było zarobić na życie, ale jak tu zarobić nie będąc hutnikiem? Nie miałem żadnego pomysłu, więc zacząłem pracować w Krakowie, robiąc wycieczkom zdjęcia na Rynku. Miałem swój aparat fotograficzny, nie miałem jednak powiększalnika, i z tym wiąże się wspaniała historia dowodząca owej ludzkiej życzliwości. Idąc aleją Róż, zauważyłem przez okno stojący w jednym z mieszkań powiększalnik. Zapukałem, zapytałem i - właściciel bez żadnego problemu mi ten sprzęt pożyczył. Nie chciał ode mnie nic, nawet dowodu osobistego czy zastawu. Dopiero później, zwracając powiększalnik, zrewanżowałem mu się słodyczami. DP A jak zaczęła się Pańska przygoda z filmem?
- To też poniekąd przypadek. Kiedyś zatrzymałem się przed sklepową witryną, pracująca tam dziewczyna zagadnęła mnie, pytając skąd jestem. Ludzie w tamtych czasach byli ciekawi siebie nawzajem, byli ciekawi swoich historii. Przecież wszyscy mieszkańcy Huty byli - jak to się mówi - napływowi. I ona powiedziała, że wybiera się do klubu filmowego. Zastrzygłem uszami, nakręcenie jakiegoś, choćby krótkiego, filmu, było moim marzeniem, a nie miałem ku temu żadnego przygotowania. I tak trafiłem do słynnego Amatorskiego Klubu Filmowego "Nowa Huta" na os. Młodości 1. Klub tworzyli ludzie wywodzący się z kombinatu, ale także studenci, przyjeżdżający z Krakowa. To było bardzo twórcze towarzystwo. Z klubu wywodzi się wielu wspaniałych filmowców, chociażby Krzysztof Zanussi, którego jednak w moich czasach już w klubie nie było. DP
Pańskie wspomnienia przeczą takiemu dość powszechnemu przeświadczeniu, że Nowa Huta była w tamtych czasach pustynią kulturalną.
- Huta w tamtych czasach niewątpliwie była bardzo szara, wręcz ponura. Olbrzymie budynki działały przytłaczająco, nie było jeszcze tyle zieleni. Drzewa, dziś tak piękne, dopiero rosły. Ale życie w Nowej Hucie ponure nie było. Trzeba pamiętać, że to była już połowa lat 60. Ludzie się zmienili, poznali się nawzajem, zintegrowali, nie zamykali się już w mieszkaniach, nie trzymali w nich kóz. Bardzo dużo działo się w domach kultury, znakomite spektakle wystawiał teatr Skuszanki. Nie istniały podziały, na przykład na robotników i studentów. Kwitło życie towarzyskie, a ponieważ nie było tylu co dziś restauracji, ludzie spotykali się w swoich mieszkaniach lub po sąsiedzku. I nie pamiętam żadnych awantur. Natomiast w Klubie Filmowym odbywały się ostre spory artystyczne, ale nie pamiętam, by - na przykład - ktoś przyszedł na spotkanie pijany. Tak, te moje wspomnienia rzeczywiście przeczą stereotypowym wyobrażeniom na temat Huty. DP I właśnie w klubie zadebiutował Pan jako filmowiec?
- Napisałem scenariusz o dziewczynie spacerującej po Krakowie... DP
Nie po Hucie?
- Wtedy jeszcze nie myślałem o filmowaniu Nowej Huty, ten Kraków nas mimo wszystko ciągnął. Nie traktowaliśmy Huty li tylko jako noclegowni, ale mimo wszystko Kraków wydawał się lepszą scenerią dla filmu. Ten film, zatytułowany "Spacer", okazał się dla mnie bardzo ważny. Dziewczyna, która miała grać główną rolę, uciekła, ale - przyprowadziła w zamian koleżankę, która do dziś jest moją żoną. DP W Nowej Hucie rozgrywały się ważne wydarzenia historyczne. Które z nich zapamiętał Pan jako pierwsze?
- Walki o nowohucki krzyż. Nie brałem w nich udziału, nie obserwowałem ich bezpośrednio, poznałem je z opowieści ojca mojej żony. A ponieważ mieszkałem w pobliżu tego krzyża, obserwowałem ludzi, którzy tam przystawali, potem z nimi rozmawiałem. Pomyślałem, że warto byłoby zrobić o tych wydarzeniach i tych ludziach film. Oczywiście, w tamtych czasach takiego scenariusza nie można było nakręcić. Klub działający w Domu Kultury HiL podlegał ograniczeniom, był zależny od władz kombinatu. Dopiero po długim czasie, w latach 90., kiedy Andrzej Fidyk został szefem Redakcji Dokumentu 1 Programu TVP i powstał cykl "Czas na dokument", mogłem do tego pomysłu wrócić. DP
Nakręcony w roku 1996 film nosił tytuł "Róg Marksa i Obrońców Krzyża". Dlaczego taki?
- Te wydarzenia rozegrały się na rogu ulic Marksa i Majakowskiego, teraz noszącej imię właśnie Obrońców Krzyża. Połączyłem więc w ten prosty sposób dwie epoki. Ten film, nakręcony przy pomocy Adama Macedońskiego, był pierwszym moim dokumentem, który dotarł do szerokiej publiczności, przede wszystkim dzięki wielokrotnym emisjom w telewizji. Ba, w styczniu 1997 roku wywołał nawet manifestację przed sądem rejonowym w Krakowie. Ludzie przyszli tam z transparentami żądającymi ukarania winnych, a później, gdy już wydarzeniami nowohuckimi z kwietnia 1960 roku zajął się prokurator z urzędu, a potem IPN, film stał się dowodem w sprawie. Podczas przygotowań do realizacji tego filmu rozmawiałem ze 160 osobami. To był ostatni moment, by zarejestrować ich wspomnienia, gdyż uczestnicy tych wydarzeń zaczynali z przyczyn naturalnych odchodzić. Film pokazywany był w wielu krajach Europy, także w USA i Kanadzie. Zdobywał nagrody. Jedynie w naszym mieście nie został dopuszczony do Krakowskiego Festiwalu Filmowego. DP Ważną rolę w Pańskim życiu odegrał wspomniany już debiutancki film "Spacer"...
- Film dostał II nagrodę na Festiwalu Młodych Twórców. Przewodniczącym jury był Antoni Bohdziewicz, który namówił mnie na egzamin wstępny do łódzkiej szkoły filmowej. I tam właśnie, jako film absolutoryjny, nakręciłem pierwszy już niemal profesjonalny film o Nowej Hucie, fabularyzowany dokument zatytułowany "Jutro". Film, nakręcony w roku 1979, opowiadał m.in. o strajkach w Hucie im. Lenina, a do strajków doszło przecież w roku 1980, czyli ja je po prostu... wymyśliłem. Oczywiście, wybuchł skandal, rektor wezwał mnie na rozmowę, podczas której krzyczał przez 15 minut, a ja stałem i milczałem. Ostatecznie zostałem ze szkoły wyrzucony. Wtedy Wojciech Has, który był moim opiekunem artystycznym, zaczął mnie namawiać, by wyciąć z filmu parę scen. I ja, pierwszy i ostatni raz w życiu, poszedłem na kompromis. Stawka była zbyt wysoka, ukończenie szkoły. Ten film nauczył mnie, że nawet w PRL można było zrobić coś wartościowego, ale trzeba było liczyć się z konsekwencjami. DP
Ale już zbliżał się karnawał "Solidarności", margines wolności znacznie się poszerzył...
- Mój pierwszy w pełni profesjonalny film, nakręcony po studiach, w roku 1980, też był związany z Nową Hutą. Nazywał się "Dane do życiorysu", opowiadał o Witoldzie Michaliku, znanym fotografiku... DP Tak, pamiętam go, wygrał konkurs podczas jednej z pierwszych słynnych krakowskich wystaw aktu Venus...
- Był też dyrektorem huty, rzucił legitymację partyjną, za co został później wylany z kombinatu. DP
Na kolejny okres, "Solidarności" i stanu wojennego, przypada przerwa w Pańskiej biografii nowohuckiej...
- Kilka lat spędziłem w Warszawie, pracowałem przy filmach fabularnych, Nową Hutę odwiedzałem tylko okazjonalnie.
- Ze zrozumiałych przyczyn wszystkie najważniejsze Pańskie filmy o Nowej Hucie i jej trudnej historii powstały dopiero w latach 90. Myślę nie tylko o filmie poświęconym dziejom krzyża nowohuckiego, ale przede wszystkim o "Leninie z Krakowa" z 1996 roku, opowiadającym historię słynnego nowohuckiego pomnika, będącego przez wiele lat symbolem tego miasta. Najciekawszym w tym filmie był wątek zamachu na pomnik, bodajże z roku 1979...
- Chociaż mieszkałem wtedy bardzo blisko, bo na osiedlu Centrum C, samego wybuchu nie słyszałem. Widziałem tylko jego skutki, leżące wszędzie szkło, tłum ludzi gromadzących się wokół pomnika obłożonego deskami, za którymi gorączkowo remontowano uszkodzoną nogę. Ten temat pociągał mnie przez wiele lat, podobnie jak krzyż, ale dopiero w latach 90. wraz z Jurkiem Kowynią, moim przyjacielem, mogliśmy przystąpić do pracy. I zrobiliśmy film o dwóch ludziach, o człowieku, który ten pomnik stworzył, czyli prof. Marianie Koniecznym, oraz o człowieku, który pomnik próbował wysadzić... DP ... czyli o Andrzeju Szewczuwiańcu?
- Tak. Znaleźliśmy go w bardzo ciekawy sposób. Ludziom co prawda, dla żartu, opowiadaliśmy, że chodziliśmy po nowohuckich domach, pytając: Czy to Pan wysadził pomnik Lenina? - a tak naprawdę daliśmy ogłoszenie. Odpowiedziało bodajże sześć osób, przyznając się do zamachu. Mieliśmy więc do wyboru dwa warianty - albo zrobić zabawny film o tych właśnie ludziach, przyznających się po latach do niepopełnionego czynu, albo potraktować sprawę poważnie. Wybraliśmy wariant drugi - uwierzyliśmy jednemu, właśnie Andrzejowi Szewczuwiańcowi. DP
Czym was przekonał?
- Nagrywaliśmy jego wspomnienia w więzieniu, gdzie siedział za jakieś włamanie. To był zawsze pistolet, działał w "Solidarności", w roku 1988 wywołał bardzo ważny strajk na zgniataczu, współtworzył "Solidarność 80", dla której "Solidarność" była za bardzo ugodowa. No i przy jego charakterze przytrafiały mu się też sprawy innego rodzaju. Ale właśnie ten jego charakter uprawdopodobnił przyznanie się do zamachu. Najważniejsze były jednak fakty, które podał, zwłaszcza że potwierdziły się w innych źródłach. DP To znaczy?
- Jeszcze nagrywając opowieść Szewczuwiańca, podejrzewaliśmy, że może zmyślać. Później od jakiegoś ubeka dowiedzieliśmy się, że są zeznania pewnej staruszki, która tuż przed wybuchem przechodziła aleją Róż, gdy nagle jakiś człowiek niemal siłą odciągnął ją z tego miejsca. Szewczuwianiec, który nie mógł znać akt, także nam tę historię opowiedział. Pamiętał też inne szczegóły, że były dwa wybuchy, jaka była pogoda, która dokładnie godzina. A pozostali z tych, którzy się zgłosili, wymyślali rzeczy kompletnie niewiarygodne. W dodatku jakieś dwa lata temu Ryszard Bocian, dawny działacz KPN, mówił mi, że natknął się na dokumenty sugerujące, że tego czynu dokonał Szewczuwianiec. Jest jeszcze jedna ważna poszlaka. Po zamachu Szewczuwianiec został zatrzymany i skazany na 5 lat za kradzież maszyny do pisania. Pięć lat za maszynę do pisania?(!) Myślę, że to był tylko pretekst. Władze chciały go ukarać, ale nie czyniąc jednak z niego bohatera. Szczególnie w roku 1979, kiedy do Nowej Huty miał przyjechać Jan Paweł II. DP
Szewczuwianiec, na początku lat 90. popularny działacz "Solidarności 80", zniknął z życia publicznego...
- O ile wiem, przebywa za granicą, a w dodatku jest poszukiwany listem gończym. Jak wspominałem, był to człowiek, który często miewał problemy z prawem. Pochodził ze Szczecina, do Huty trafił za karę. Przyjechał tu z nakazem pracy, nie miał gdzie mieszkać i wtedy wywołał pierwszą, bardzo medialną aferę. Po prostu, wyładował się z meblami przed komitetem partii na ówczesnej ulicy Solskiego i został aresztowany. Swego czasu oskarżono go o przejęcie pieniędzy przesłanych z Zachodu dla "Solidarności". Z wersji, że zagarnęła je SB, organizując napad, Szewczuwianiec nie potrafił się wytłumaczyć. DP Nakręcił Pan jeszcze wiele innych filmów o Hucie, ale w ostatnich latach najważniejszą inicjatywą jest chyba Nowohucka Kronika Filmowa, poniekąd wzorowana na dawnej Polskiej Kronice Filmowej, wyświetlanej przed każdym seansem kinowym...
- Powstało już około 120 odcinków. Kronika jest regularnie wyświetlana w jedynym kinie nowohuckim, czyli w "Sfinksie", ale też poprzez Telewizję Kraków trafia do widzów z całej Małopolski. Widać to po przychodzących do telewizji e-mailach czy listach. Na przykład pewien mieszkaniec Podgórza napisał, że nigdy w Hucie nie był, ale ta kronika sprawiła, iż kiedyś się tu wreszcie wybierze. DP
Nowa Huta powstawała jako miasto z założenia socjalistyczne, jako przeciwwaga dla konserwatywnego Krakowa. Ten zamiar komunistom się nie powiódł. Nowa Huta zdobyła własną tożsamość, ma własne tradycje, jej mieszkańcy coraz wyraźniej przejawiają patriotyzm lokalny. Czy te korzenie jakoś Nowej Hucie ciążą?
- Film o pomniku Lenina opowiada również o jego dziejach, można rzec, pośmiertnych. O tym, jak pomnik wystawiano na licytacje, jak nikt nie chciał go kupić i jak wreszcie trafił do szwedzkiego wesołego miasteczka. Byłem za tym, aby pomnik pozostawić na miejscu, ale w pozycji przewróconej. To byłby wspaniały symbol. Lenin leżący w miejscu, w którym ongiś z taką pychą stał. Nie chodziło mi o to, by Lenina ośmieszyć, chodziło mi o czytelny dla wszystkich znak przemian.
Rozmawiał: WŁODZIMIERZ JURASZ

JERZY RIDAN

Reżyser filmowy i teatralny, pedagog, publicysta (m.in. kwartalnik historyczny "Karta"), wykładowca na Uniwersytecie Jagiellońskim, od 42 lat związany z Ośrodkiem Kultury im. Cypriana Kamila Norwida w Nowej Hucie.
Autor pełnometrażowego filmu fabularnego wg opowiadania Marka Hłaski "Sonata marymoncka" i filmów dokumentalnych, m.in. "Pod światem", "Zło truchleje", "Lot kuli", "Natan Gross - tango", "Bartoszewski", "Święta wojna", "Róża", "Łowca dźwięków", "Raj", oraz filmów dokumentalnych, związanych z Nową Hutą: "Jutro", "Dane do życiorysu", "I któż nas zaprowadzi", "Róg Marksa i Obrońców Krzyża", "Lenin z Krakowa", "Dziewczyny z Nowej Huty", "Orkiestra dęta", "Otwarte miasto", "Pamięci Haliny Cieślińskiej Brzeskiej".
Od 2004 roku realizuje w Ośrodku Kultury C. K. Norwida "Nowohuckie Kroniki Filmowe".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski