Daszek nad gankiem do rozbiórki

Maria Balonek pokazuje zadaszenie, które musi rozebrać FOT. ROBERT SZKUTNIK

- Rany Boskie, chcą nam zburzyć dom i straszą okropną karą - skarży się pani Maria Balonek. Z jej opowieści wynika, że prawie dziesięć lat temu, razem z mężem Józefem, postanowili dom parterowy przerobić na piętrowy. Wynajęto architekta i wystarano się o potrzebne zezwolenia w gminie i starostwie.

Ledwie prace budowlane ruszyły Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego z Wadowic nakazał je wstrzymać. Urzędnicy pewnie sami by się nie zorientowali, że Balonkowie przy okazji podwyższają ganek i robią nad nim wiatrołap, gdyby nie sąsiedzka zawiść. - Poszło o odprowadzenie wody z dachu. Zaprotestowali sąsiedzi - mówi Jan Chodacki ze Spytkowic, który wykonał plany przebudowy.

Co prawda woda spływała przecież i z poprzedniego ganku na posesję sąsiadów, ale PINB zażądał ponownie przedstawienia projektu w celu wznowienia robót. Józef Balonek przedłożył kolejny projekt, już z zadaszeniem i prace pozwolono wznowić.

W 2008 roku PINB znów wstrzymał roboty i nałożył na rodzinę obowiązek przedstawienia dokumentów umożliwiających legalizację obiektu. - Chcieli 50 tys. zł za legalizację tego daszku. A my takich pieniędzy nie mamy - żalą się Balonkowie. Efekt jest taki, że nieszczęsną nadbudowę znów PINB uznał za samowolę budowlaną i nakazał dokonanie jej rozbiórki.

- Urzędnicy stosując restrykcyjne prawo nie zważają na to, że trzeba zniszczyć pół domu. - mówią Balonkowie pokazując odpowiedź z Małopolskiego Wojewódzkiego Inspektora Nadzoru Budowalnego, który nakazał ponowne rozpatrzenie sprawy.

Powiatowi inspektorzy tłumaczą w nowej decyzji, że co prawda nadbudowa nie narusza przepisów prawa, ale jest to jednak samowola.

Balonkowie nic już z tego nie rozumieją znów odwołali się do MWINB w Krakowie. Piszą, że nadal im nie wskazano, jak mają zalegalizować samowolę i jakie przedłożyć dokumenty.

Robert Szkutnik