Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Debata Dziennika Polskiego. Jak lepiej walczyć o polskie interesy [ZDJĘCIA, WIDEO]

Redakcja
Debata. Gdy spytasz Polaka, co to jest europejski interes, odpowie: „to europejski interes”. Jak o to spytasz Niemca, powie: „interes niemiecki”.

„Czy unijne przepisy pomagają, czy szkodzą polskiej gospodarce? Czy polski rząd potrafi je wprowadzać i stosować zgodnie z interesem polskich przedsiębiorców?” - tak brzmiał temat kolejnej debaty eksperckiej, zorganizowanej przez „Dziennik Polski” i liderów małopolskich przedsiębiorców.

Czytaj także: Debata Dziennika Polskiego. Być jak Niemcy. Musimy się nauczyć lobbingu w UE [WIDEO] >>

Ponad dwa lata temu ruszyło „Forum Przedsiębiorców”, unikatowa platforma wymiany informacji i porad, a zarazem skuteczna „siła szybkiego reagowania” do walki z absurdami i patologiami.

Staramy się zdiagnozować problemy trapiące przedsiębiorców i podpowiedzieć politykom czołowych partii najlepsze rozwiązania. Służą temu również debaty „Dziennika Polskiego”. Są one dla tych, którzy od medialnych fajerwerków i opluwania oponentów wolą fakty i opinie ludzi kompetentnych.

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Prawo unijne zmienia nasze przepisy

Zbigniew Bartuś: - Polak słyszy w kółko, że Unia Europejska coś nam narzuca. Normy, zakazy...

Andrzej Zdebski: - To nie tak. Jesteśmy częścią Unii i możemy mieć realny wpływ na tworzenie jej przepisów. Od nas zależy też, jak te przepisy wdrożymy. Nie zawsze robimy to dobrze. Nie zawsze umiemy wpływać na kształt unijnego prawa, zdarza się też, że nasz rząd i parlament próbują nas „uszczęśliwić” przepisami o wiele bardziej restrykcyjnymi niż wymaga Unia. Równie często Polska spóźnia się z wdrożeniem dyrektyw.

Autor: Oskar Nowak

Józef Lassota: - Każde z 28 państw Unii ma swoje interesy, w każdym z nich działają grupy interesów, często przeciw sobie. Weźmy sklepikarzy i wielkie sieci handlowe. Ich interesy nie są identyczne. Każda z tych grup będzie oczekiwać od Unii czegoś innego. Przekucie tych interesów na przepisy unijne udaje się tym, którzy potrafią zbudować koalicje. Olbrzymią rolę odgrywa lobbing przedsiębiorców.

Marek Pęk: - Obserwowałem pracę naszych przedstawicieli w europarlamencie i, moim zdaniem, jesteśmy nieudolni, nieskuteczni. Lobbing niemiecki, francuski, brytyjski to znakomicie działające machiny. Między nami a nimi jest przepaść.

Jeremi Mordasewicz: - Jeśli popatrzymy na odsetek polskich postulatów, które udało się w Unii zrealizować, to nie jest ani tak dobrze, jak twierdzi rząd, ani tak źle, jak mówi opozycja. Najłatwiej zwalić winę na polityków, ale ja chciałbym się uderzyć w piersi własnego środowiska - przedsiębiorców. Często nie wspieramy polityków w zabiegach o nasze interesy.

- Na czym miałoby to polegać?

Jeremi Mordasewicz: - Na tym, co robią Niemcy: wychodzeniu z inicjatywami, śledzeniu legislacji i reagowaniu na niekorzystne regulacje na wszystkich etapach tworzenia prawa.

- My tego nie robimy?

Jeremi Mordasewicz: - Nasza przedsiębiorczość jest potwornie rozdrobniona. Mamy rekordową liczbę małych firm, zwłaszcza mikro. Zarazem brakuje organizacji, które reprezentowałyby ich interesy. Bez tego ta grupa będzie, jak teraz, skazana na stosowanie przepisów, które tworzy ktoś inny. Niekoniecznie są one korzystne dla drobnych polskich przedsiębiorców. Weźmy słynne wędzonki…

- W trosce o zdrowie ludzi Unia wprowadziła restrykcyjne normy zawartości rakotwórczych substancji m.in. w wędlinach. Substancje te powstają w trakcie tradycyjnego wędzenia. Firmy, które w ten sposób produkują wędliny, działają w Małopolsce, m.in. w podkrakowskich Liszkach. Ich właściciele dowiedzieli się nagle, że ich produkty będą zakazane. Naszemu regionowi groził skok bezrobocia.

Ireneusz Raś: - Firmy udało się uratować dzięki wspólnej akcji przedsiębiorców, posłów, władz Małopolski i rządu. Unia uznała wędliny za produkty regionalne, więc mogą być wytwarzane.

- Nowe normy powstawały kilka lat, były konsultowane z polskim rządem. Mogły się w to włączyć izby przedsiębiorców!

Jeremi Mordasewicz: - Jest mnóstwo regulacji, w sprawie których polscy przedsiębiorcy nie wypowiedzieli się lub przedstawili zbyt mało opinii. Organizacje przedsiębiorców z Niemiec, Francji zasypują Brukselę raportami - i ostro walczą.

Janusz Kowalski: - Skoro mowa o konieczności stworzenia reprezentacji drobnych przedsiębiorców... My o tym trąbimy od lat! Taka reprezentacja powinna być powszechna i obowiązkowa, jak w Niemczech, Francji, Austrii…

Jeremi Mordasewicz: - Naszym zdaniem winna być dobrowolna, choć trzeba przyznać, że oddolna konsolidacja przebiega w Polsce cholernie wolno.

Andrzej Zdebski: - W Niemczech jest powszechna przynależność do izb gospodarczych i ten kraj działa świetnie. To czemu się nie wzorować na tym?

Jeremi Mordasewicz: - Bo w Polsce obowiązkowym samorządem kierować będą funkcjonariusze niereprezentujący interesów przedsiębiorców.

Janusz Kowalski, Janusz Strzeboński, Maria Brożek: - To nieprawda!

Janusz Strzeboński: - Czemu od 25 lat rząd i parlament sprzeciwiają się obowiązkowemu samorządowi gospodarczemu?

Jeremi Mordasewicz: - Chcecie, żeby wziąć za mordę i wprowadzić demokrację?

Janusz Strzeboński: - Pan drwi, a bez powszechnego samorządu nie będzie reprezentacji! Małe firmy nie mają dość pieniędzy, by stworzyć silną organizację, która będzie zlecać opinie, ekspertyzy, zatrudniać prawników, jeździć do Warszawy, Brukseli i lobbować.

Jeremi Mordasewicz: - Faktem jest, że my, czyli Konfederacja Lewiatan, jako jedyna polska organizacja pracodawców mamy przedstawicielstwo w Brukseli, należymy do BusinessEurope - największej europejskiej organizacji reprezentującej interesy przedsiębiorców wobec instytucji unijnych . Wychodzimy z założenia, że skoro większość prawa powstaje w Brukseli, to koniecznie trzeba tam być.

Janusz Kowalski: - A nas na to nie stać…

Jeremi Mordasewicz: - Żadne inne organizacje gospodarcze w Polsce, nawet bogatsze od nas, nie chcą ponosić tego kosztu. To jest wielki polski problem. Bo najskuteczniej oddziałuje się na projekty przepisów na etapie ich tworzenia, później jest to bardzo trudne. Trzeba zatem działać systematycznie, a nie ad hoc.

Maria Brożek: - Niestety, świadomość drobnych polskich przedsiębiorców, że warto się zrzeszać, bo tylko wspólna organizacja da im możliwość wpływania na władzę, współtworzenia prawa, jest prawie żadna. I chyba to się oddolnie nie zmieni. Trzeba to zrobić ustawowo.

- Widzę, że musimy zorganizować odrębną debatę o tym, na jakich zasadach powinna być zbudowana silna reprezentacja obejmująca większość, a może wszystkich polskich przedsiębiorców. Na razie mamy tutaj zgodę, że taka reprezentacja jest niezbędna.

Wszyscy: - Zdecydowanie tak.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski