Sąd Najwyższy przyznał rację naszej Czytelnicze w toczącym się od 14 lat sporze ze wspólnotą z kamienicy przy ul. Floriańskiej w Krakowie. Większość udziałów ma tam Agencja Rozwoju Miasta. Wyłączył też z dalszego postępowania sześciu sędziów Sądu Apelacyjnego w Krakowie. Niestety, to nie koniec kłopotów dręczonej przez wymiar sprawiedliwości i miejskich urzędników kobiety.
Decyzja SN to rezultat skargi kasacyjnej na orzeczenie Sądu Apelacyjnego (SA) w Krakowie, wniesionej przez pełnomocnika pani Grażyny Ś. mec. dr. Janusza Gładyszowskiego. Sprawa była wyjątkowa bulwersująca (pisaliśmy o niej 12 maja 2015 w artykule pt. „Sędziowie pozbawili ja możliwości obrony”).
Otóż podczas posiedzenia SA Grażyna Ś. straciła przytomność, zabrała ją karetka. Mimo to sąd kontynuował posiedzenie i w życiowej dla niej sprawie wydał niekorzystny dla kobiety wyrok. Sąd Najwyższy przyjął kasację do rozpoznania. Następnie wystąpił do Andrzeja Seremeta, ówczesnego prokuratora generalnego, o stanowisko w sprawie jej zasadności. Prokurator uznał, iż skarga powinna zostać uwzględniona.
Tak też się stało i SN ostatnio uchylił zaskarżony wyrok SA w Krakowie, przekazując sprawę do ponownego rozpoznania. Ma to nastąpić jutro. W 13-stronicowym uzasadnieniu wytyka wiele błędów popełnionych przez krakowski sąd. Równocześnie SN wyłączył z dalszego orzekania w sprawie Grażyny Ś. sześciu sędziów SA w Krakowie.
Pani Grażyna - matka samotnie wychowująca dziecko - od 14 lat prowadzi nierówną walkę ze Wspólnotą Mieszkaniową - większościowy w niej udział posiada gmina Kraków, reprezentowana przez Agencję Rozwoju Miasta - zarządzająca kamienicą przy ul. Floriańskiej 31. W tym budynku nasza Czytelniczka przed laty uruchomiła sklepik z pamiątkami - jedyne jej i córki źródło utrzymania. Tam też agencja miała swą siedzibę do 2014 roku, kiedy to przeprowadziła się do TAURON Areny. W 2002 roku Wspólnota Mieszkaniowa, za plecami pani Grażyny- która wcześniej wykupiła w kamienicy mieszkanie i posiada tam 4,5 proc. udziałów - podjęła uchwałę o nowym podziale kamienicy i pozbawieniu jej sklepiku. I wtedy rozpoczęła się trwająca do dziś gehenna naszej Czytelniczki.
Przed krakowskim sądem odbyło się kilkanaście rozpraw w jej sprawie, spór przeanalizowali prawnicy krakowskich posłów poprzedniej kadencji. I wszyscy przyznali jej rację. Niestety, nie zmieniło to decyzji krakowskiej Temidy. Dopiero Sąd Najwyższy uznał, że uchwała o likwidacji punktu handlowego w sensie prawnym nie istnieje, bo głosujący za jej podjęciem przedstawiciel Agencji Rozwoju Miasta nie posiadał pełnomocnictw gminy Kraków. - Szkoda, że tak oczywistą sprawę stwierdził dopiero SN - komentuje radca Wojciech Szkarłat, pełnomocnik naszej Czytelniczki.
Niestety, to nie koniec udręki kobiety. Wciąż bowiem toczy się spór o 210 tys., których wspólnota domaga się od Grażyny Ś. za bezumowne korzystanie z punktu handlowego przy ul. Floriańskiej. - Po pierwsze, to dług nieistniejący, po drugie, kwota całkowicie wydumana. Kto w Krakowie liczy po 450 zł za metr kwadratowy punktu handlowego, bez ubikacji i ogrzewania? - denerwuje się Grażyna Ś.
- Wiadomo, że takiej kwoty nigdy nie zbiorę i jeśli sąd ostatecznie nakaże mi jej zapłatę, będzie to równoznaczne z egzekucją komorniczą z mieszkania. I o to moim oponentom chodzi - ubolewa pani Grażyna. Dotycząca tej kwestii rozprawa w Sądzie Apelacyjnym odbyć się ma z końcem marca. Radca Wojciech Szkarłat zauważa, że choć orzeczenie SN nie ma bezpośredniego związku ze sprawą rzekomego długu pani Grażyny, to uchwała Wspólnoty o jego ustaleniu zapadła, w jego ocenie, w tych samych okolicznościach co zakwestionowana w wyniku kasacji uchwała o podziale kamienicy. Dlatego ma nadzieję, że krakowski sąd także w tej sprawie orzeczenie SN uwzględni.
Ale pani Grażyna ma już dość wyczerpującej sądowej batalii. Skorzystała z koncepcji jednego z sędziów, który zaproponował jej mediatora i ugodowe załatwienie sporu. Niestety, do porozumienia nie doszło.
Jednak Jacek Gryza, wiceprezes Agencji Rozwoju Miasta, wciąż wierzy, że zostanie osiągnięte. - Z pewnością byłoby to korzystne dla wszystkich - podkreśla. Dodaje, że kwota 450 zł za metr została wyliczona przez rzeczoznawcę i on jest zobligowany do jej respektowania. - Sąd z pewnością zleci wykonanie ekspertyzy swojemu biegłemu i może okazać się, że będzie odmienna od naszej - tłumaczy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?