Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dwie dziewczynki z czworaczków urodzonych w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie wychodzą do domu. Rodzice: "Jesteśmy bardzo wdzięczni"

Aleksandra Łabędź
Aleksandra Łabędź
Małe Gąsieniczki wychodzą do domu. Czworaczki urodzone w Krakowie czują się dobrze
Małe Gąsieniczki wychodzą do domu. Czworaczki urodzone w Krakowie czują się dobrze Joanna Urbaniec
Wielki dzień w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie. Czworaczki: Agnieszka, Hania, Klementynka i Anielka, które przyszły na świat pod koniec lutego br. zaczęto stopniowo wypisywać ze szpitala. Najpierw do domu pojadą dwie pierwsze dziewczynki, pozostałe siostry jeszcze chwilę zostaną na szpitalnym oddziale. Cztery małe Gąsieczniki mają się bardzo dobrze, a personel szpitala już nie raz przekonał się o ich zadziorności i wyrazistych charakterach. Dominika i Marcin Gąsienica – Matus pokazali dziś światu dwie córeczki ubrane w tradycyjne stroje góralskie, które uroczyście witała również góralska kapela.

Cztery małe Gąsieniczki

Dzięki staraniom zespołu z Oddziału Klinicznego Położnictwa i Perinatologii, opiece zespołu Oddziału Klinicznego Neonatologii i oczywiście rodziców - dwie pierwsze dziewczynki z czworaczków, które przyszły na świat pod koniec lutego w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie mogą wyjść już do domu.

Pani Dominika trafiła na oddział szpitalny na ok. miesiąc przed porodem, a 22 lutego czyli w 30 tygodniu i 5 dniu ciąży - urodziła dziewczynki.

- Taka ciąża zdarza się niezwykle rzadko. W ciągu swojej dwudziestojednoletniej pracy zawodowej, to dopiero moje drugie czworaczki – mówił prof. Hubert Huras, Kierownik Oddziału Klinicznego Położnictwa i Perinatologii: - Był to bardzo ryzykowny poród, ponieważ samo rozwiązanie takiej ciąży wielopłodowej jest związane z możliwymi powikłaniami, np. częściej pojawiają się zaburzenia obkurczenia macicy po cięciu cesarskim co może realnie spowodować krwotok okołoporodowy. Jednak jesteśmy na to przygotowani merytorycznie, sprzętowo i farmakologicznie. Ciąża czworacza zdarza się raz na 700-750 tys. porodów. Samo rozwiązanie jest bardzo dużym wyzwaniem przede wszystkim logistycznym zarówno dla personelu szpitala jak i oczywiście dla bazy sprzętowej. Podczas porodu było ok. 15-20 osób. Jeżeli chodzi o zespół położników to są to zwykle 3 osoby do cięcia cesarskiego, jednak nie można też zapominać o liczbie neonatologów czy też zespole anestezjologów i paniach położnych.

Zdrowiu małych Gąsieniczek od początku przyglądał się prof. Ryszard Lauterbach, Kierownik Oddziału Klinicznego Neonatologii: - Dzieci trafiły do mnie w bardzo dobrym stanie, oczywiście biorąc pod uwagę dojrzałość, która była na czas 30-31 tygodnia ciąży. Oczywiście nie wszystkie funkcje działają tak jak w przypadku bardziej zaawansowanych ciąż i bardziej dojrzałych dzieci, ale po to jesteśmy my, żebyśmy uzupełniali te niedobory i żebyśmy od samego początku dbali o to, żeby kontynuować rozwój poza łonem mamy w sposób najmniej urazowy, najmniej niebezpieczny dla każdego życia. Przede wszystkim patrzymy na rozwój w tych pierwszych tygodniach i miesiącach pod kątem tego, jak to się będzie działo w późniejszym okresie, gdy będzie trzeba zbójnickiego zatańczyć, albo pośpiewać po góralsku na hali. W tym wypadku muszę powiedzieć, że mieliśmy szczęście, bo dziewczynki bardzo dobrze się podzieliły różnymi funkcjami w łonie mamy. To się rzadko zdarza, żeby wszystkie czworaczki urodziły się w mniej więcej tej samej masie. Ich stan po urodzeniu był bardzo podobny.

Dziewczynki wypisywane są ze szpitala "na raty": - To jest nasza tradycja, że w momencie, gdy mamy wieloracze porody to potem staramy się by rodzice przygotowywali się do przyjmowania do swojej rodziny - nie od razu tej całej, wielkiej ilości obowiązków - tylko staramy się uczyć rodziców rozpędzać się do tych obowiązków, które trzeba będzie przejąć i kontynuować - tłumaczył prof. Ryszard Lauterbach.

Rodzice nie kryją ogromnej wdzięczności

Dominika i Marcin Gąsienica – Matus. On trzydziestodwuletni architekt, ona o rok młodsza nauczycielka wychowania przedszkolnego. Razem po ślubie już 5 lat. W lutym zostali dumnymi rodzicami Agnieszki, Hani, Klementynki i Anielki.

O tym, że zostaną rodzicami czworaczków dowiedzieli się już podczas pierwszego kontrolnego USG: - Poszłam na badanie sama, jednak gdy tylko się dowiedziałam, że będziemy mieli czwórkę dzieci, od razu zadzwoniłam do męża, który aż zaniemówił - mówi mama dziewczynek.

- Zaniemówiłem nawet bardzo, ale zaraz po tym zaskoczeniu przyszła ogromna radość - dodaje tata dziewczynek.

Marcin Gąsienica-Matus dodaje, że radość była jeszcze większa, gdy dowiedział się, że będą to same dziewczynki: - Kiedyś przyjdzie czas na synów - również czterech żeby było do pary - dodaje.

Kolejność nadania imiona córeczkom była zadaniem dla taty: - Wybraliśmy takie imiona, jakie nam się podobały - mówi Marcin Gąsienica-Matus i dodaje: - Agnieszka i Anielka to imiona po naszych prababciach.

Rodzice dziewczynek podkreślili, że wracają z córeczkami do nowego domu, który jeszcze chwilę temu wydawał im się bardzo duży, jednak teraz: "jest w sam raz".

Rodzice dziewczynek bardzo serdecznie dziękują personelowi szpitala za wsparcie od pierwszych dni ciąży aż po moment szczęśliwego rozwiązania i dalszą opiekę.

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

emisja bez ograniczeń wiekowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski