Dynia bywa u nas głownie rekwizytem na importowany z Ameryki Halloween. A może być tak smacznie!

FLESZ - Rynek pracy odporny na pandemię

Była jadana na wiele sposobów. Z nasion toczono olej, kwiaty i odmiany o wymyślnych kształtach służyły jako ozdoba. Zaryzykuję stwierdzenie, iż jest to największy owoc na planecie. Rekordowe okazy ważyły ponad tonę! Jak takie monstrum zjeść? Największą dynię jaką miałem okazję widzieć, przywieziono na dużych taczkach.

Pyszny owoc (czy może raczej warzywo), bywa u nas głownie rekwizytem na importowany z Ameryki Halloween. A może być tak smacznie! Choćby zupa z dyni albo dynia marynowana w occie. Osobiście polecam dynię smażoną. Owoc przecinamy na połowy. Wydłubujemy włóknistą zawartość i oddzielamy nasiona. Płaskie nasiona to inny fragment dyniowych rozkoszy. Grubą łupinę kroimy w drobną kostkę. Najtrudniej oddzielić twardą skórkę, ale efekt końcowy wart jest wysiłku.

Surowiec wrzucamy do żaroodpornego naczynia i smażymy w piekarniku przez kilka godzin. Uzupełniamy straty w miarę odparowywania wody. Gdy masa przybierze jednolitą konsystencję gęstej śmietany, doprawiamy do ulubionej słodkości cukrem trzcinowym, zaś aromat i smak można wzmocnić kilkoma roztartym goździkami i sokiem z cytryny. Pycha!

Doskonała do kanapek i jako nadzienie do wypieków. Byłbym zapomniał: smażona dynia po pasteryzacji w słoiku długo utrzymuje smak, zapach i barwę. Zaś nasiona dyni, to uznany lek na męskie schorzenia.