Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziewczyna z tatuażem

Redakcja
David Fincher ma wytatuowany kryminał i thriller w reżyserskiej biografii. Jeśli ktoś nakręcił "Siedem”, "Podziemny krąg” i "Zodiak”, z automatu stał się kandydatem do przeniesienia na ekran amerykańskiej wersji pierwszej części bestsellera Stiega Larssona "Millenium – mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet”.

Rafał Stanowski: FILMOMAN

Można zapytać – jaki w tym sens, skoro kilka lat temu powieść na ekran przerzucili Skandynawowie wraz z Niemcami, w roli głównej obsadzając znakomity duet Mikael Nyqvist – Noomi Rapace. Amerykanie muszą jednak wszystko zrobić po swojemu, co nie zawsze wychodzi im bokiem – przykładem znakomity przekład "Infernal Affairs” autorstwa Martina Scorsese, który narodził oscarową "Infiltrację”.

Fincher miał wszystkie zabawki, by osiągnąć spektakularny sukces. Potrafi poruszać się po mrocznym pokoju kryminału, jest na fali po dobrze przyjętych "Ciekawym przypadku Benjamina Buttona” i przede wszystkim po "Social Network”, a do gry wciągnął gwiazdy – Daniela "007” Craiga, Stellana Skarsgarda, Christophera Plummera oraz wschodzącą Rooney Marę.

Amerykański reżyser zaczyna zupełnie inaczej niż Skandynawowie – czołówka to popis spektakularności, który przypomina, że Fincher realizował kiedyś teledyski. Sama fabuła nie spieszy się, choć tempo jest tu wyraźnie szybsze niż w oryginalnej wersji; trudno się dziwić, amerykański obraz jest o ponad 20 minut krótszy.

Fincher łapie wiatr w żagle, gdy trzeba epatować okropnościami – nie boi się mocnych scen, które potrząsną nawet widzem zahartowanym na seansach "Piły”. Kto zresztą pamięta "Siedem”, nie będzie tym faktem zdziwiony. Szkoda, że Amerykaninowi nie udało się uchwycić wielu niuansów zawartych w powieści, a także w skandynawskiej ekranizacji. Szwecja to kraj rozdarty przez nie tak wciąż dawną historię, naznaczony związkami z nazizmem, kraj z jednej strony purytański i patriarchalny, a z drugiej otwierający się na nowe prądy, niezwykle socjalny, encyklopedyczny przykład państwa opiekuńczego. Za tą kolorową ścianą z Ikei kryją się demony przeszłości i meandry skandynawskiej psychiki, zahartowanej w skąpym słońcu i mrozie, o których znakomicie opowiadał Larsson.

Fincher wraz ze scenarzystą Stevenem Zaillianem ("Lista Schindlera”) pozostawili fabułę w Szwecji. Co z tego, skoro ich Skandynawia bardziej przypomina Amerykę niż Europę. Większość niuansów zawartych w powieści uleciała w powietrze. Pozostał mroczny, ponury i brutalny thriller o złu drzemiącym w ludziach, o przekleństwach niewinności i okropieństwach dorastania, które ścigają człowieka przez całe życie.

Najwięcej emocji wywołuje finał. Fincher zdecydował się skończyć opowieść wątkiem sensacyjnym, który niewiele ma wspólnego z istotą zagadki kryminalnej. Ten koncept się nie sprawdził, wygląda na doczepiony do filmu, burzy jego strukturę. A melodramatyczny akord jest kompletnie chybiony.

Fincher wpada na rafę, o którą zahaczyło wielu adaptatorów. Gdyby nie oryginalny film, "Dziewczyna z tatuażem” pewnie dostałaby całkiem dobre noty. Ale niestety okazuje się, że ktoś tę historię już wcześniej opowiedział. I zrobił to lepiej.


Fot. UIP

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski