Opowiem wam, jak zmieniłem zdanie. Przez uchylone okno dolatywał wściekły terkot zdenerwowanych kosów. Na pewno znacie te czarne ptaki z żółtymi dziobami. Na trawniku przycupnął przerażony pisklak. Tuż obok kocur. Na skrzydłach para rodziców.
Wrzaski to część przedstawienia. Stare kosy skakały napastnikowi do oczu. Podchodziły na wyciągnięcie kociej łapy. Ryzykowały życie? Nie do końca. Kot zerkał raz w jedną raz w drugą stronę. Pisklę. Kos mama. Kos tata. Krok w lewo, krok w prawo. Rozterka: wybrać półżywego ze strachu ptaszka, czy dwa razy większego dorosłego? Kruche mięsko, czy większą, choć nieco żylastą porcję?
Wreszcie decyzja i atak na starego ptaka. Pudło! Drugi ptak prawie usiadł mu na głowie. Odciągnęły napastnika o kilka kroków. Wkroczyłem do akcji. Mój trawnik, mój kot, moje kosy. Nikt nikogo nie zje. Kocur trafił do aresztu. Pisklak na drzewo. Wszystko, jak należy.
Follow https://twitter.com/dziennipolskiDołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?