Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Emerson, Lake And Palmer "Tarkus"

Redakcja
Ciąg nie do końca dalszy następuje po raz drugi. Już w opowieści "In The Wake Of Poseidon", jak i w poprzedniej, tej o "McDonald And Giles", raczyłem, że tak napiszę, wspomnieć, iż jednym z efektów rozpadu pierwszego składu grupy King Crimson, było powstanie innej wielkiej formacji - tria Emerson, Lake And Palmer. I o nim dziś poglęgolę.

Jerzy Skarżyński: NIEZAPOMNIANE PŁYTY HISTORII ROCKA SUPLEMENT (33)

Emerson, Lake And Palmer. Zalążek myśli o powstaniu tego zespołu zakiełkował w grudniu 1969 r., gdy podczas próby instrumentów w San Francisco spotkali się Keith Emerson i Greg Lake. Ponieważ dotychczasowe ich formacje (The Nice i King Crimson) akurat "się rozsypywały", obaj zaczęli rozmawiać o zrobieniu czegoś razem. Kilka miesięcy później, już w Anglii, zaczęły się poszukiwania odpowiedniego perkusisty. Początkowo myśleli o bębniarzu z grupy Jimi Hendriksa - Mitch Mitchellu, ale w końcu z niego zrezygnowali (myślę, że m.in. dlatego, iż okazało się, że sam Jimi nie da się namówić na stałą z nimi współpracę) i zaprosili na próbę Carla Palmera, który w tym czasie był perkusistą bardzo interesującego tria Atomic Rooster. Potem: Carl po dłuższym namyśle w końcu się zgodził; przyjęli elektryzującą fanów nazwę ze złożenia swoich nazwisk; zadebiutowali (23.08.1970) koncertem w Plymouth; wystąpili (29.08.1970) na festiwalu Isle Of Wight; nagrali materiał na pierwszy album, który po wydaniu (20.11.1970) odniósł wielki sukces i wreszcie (styczeń - luty 1971) przygotowali swój drugi longplay - "Tarkus".

"Tarkus". "Tarkusa" zaczyna "Tarkus". Potężna jak jej bohater, czyli stwór będący połączeniem pancernika (zwierzaka) i czołgu, 20-minutowa suita, która jest wspaniałym przykładem, jak łączyć brawurę wykonawczą z dramaturgią aby nie popaść w patos. To, co pokazuje Emerson, grając na organach i syntezatorze, oraz Palmer szalejący za bębnami, zapiera dech nawet w największych piersiach. A do tego co chwila pojawia się potężny, zaskakująco spokojny, górujący nad całością głos Lake'a (oczywiście, nie tylko śpiewa i gra na basie, ale także bardzo pięknie "podgrywa" na gitarze solowej).

Utworem nr 2 jest zabawny, pastiszowo-fortepianowy "Jeremy Bender", po którym przelatuje dynamiczne i znów z fortepianem "Bitches Crystal" oraz organowo-nastrojowy "The Only Way (Hymn)", który z kolei uzupełnia pyszny pianistyczny popis - "Infinity Space (Conclusion)". No a potem mamy jeszcze hard-organowe "A Time And A Place" i rock'n'rollowe podziękowanie dla inżyniera dźwięku Eddy'ego Offorda - "Are You Ready Eddy?".

Jerzy Skarżyński, Radio Kraków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski