Zaczynałem jako młodzik z dyskiem w ręku, ale kiedy na treningach pojawiła się sztanga, dałem dyla do biegów, uwiedziony sławą Makomaskiego, który w meczu Polska – USA pokonał na 800 m mistrza olimpijskiego Courtneya.
Tu jednak trzeba było zasuwać męczące tempówki, więc uciekłem do skoków. Na mój temat spierali się nawet dwaj trenerzy Cracovii. Maciek Bieda, trener własnej żony – wicemistrzyni olimpijskiej z Rzymu – Jarosławy Jóźwiakowskiej, chciał ze mnie zrobić skoczka wzwyż, a dr Leszek Krzeszowiak – koniecznie trójskoczka.
Nic z tego nie wyszło, bo skalkulowałem, że aby dorównać np. Józkowi Szmidtowi, musiałbym swoją życiówkę pobić o półtrzecia metra. Załamałem się ostatecznie, kiedy na rzucie ligi przyszło mi skakać właśnie po złotym medaliście olimpijskim…
Na rozpoczęte w Krakowie 91. mistrzostwa Polski idę jednak z podniesionym czołem, jako były mistrz Małopolski w trójskoku, jedynej konkurencji, której rekord Polski kobiet ciągle ustępuje mojej życiówce. Wiem wszakże, że jego dni są policzone.
Nasza lekka atletyka, pożywiająca się resztkami z pańskiego stołu, przy której ucztują tłuste misie gier zespołowych, nieustannie zadziwia swoją witalnością. Zepchnięta do Polski powiatowej, odnajduje w sobie rezerwy, nawet w konkurencjach, wymagających – przepraszam za wyrażenie – kosztownego jadłospisu. Myślę o konkurencjach rzutowych, począwszy od Majewskiego, Małachowskiego, Fajdka po niesamowicie krzepką Włodarczyk.
W ostatnich dniach pojawił się nawet kandydat na następcę Sidły, rzucający oszczepem sporo ponad osiem dych. Kiedy patrzę, jak średniacy: Kszczot i Lewandowski mają heroiczną odwagę rzucać rękawicę afrykańskim biegaczom, wiem, że przesłanie śp. Jana Mulaka, twórcy Wunderteamu, nie poszło w zapomnienie. Przesłanie, rozumiane również jako obowiązek tworzenia warunków do egzystencji wyczynu lekkoatletycznego, nie uległo zapomnieniu jedynie w dwu środowiskach: uczelnianym i wojskowym. Trudno byłoby sobie wyobrazić królową sportu, gdyby nie kluby przy uczelniach sportowych, że poprzestanę na krakowskiej AWF – gospodarzu MP.
Wiążąc koniec z końcem, nie mając dostępu do bogatych sponsorów, robią swoje, nie oglądając się na trudności. Bezcenny okazuje się efekt skoncentrowania czołowych zawodników w ośrodkach wrocławskim i bydgoskim, finansowanych przez MON.
Gdyby tak jeszcze udało się powielić to rozwiązanie w innych miejscach, dyscyplina dostałaby dodatkowego kopa. Zwłaszcza dająca dowody niezniszczalności sekcja lekkoatletyczna Wawelu, zasłużyła na podanie pomocnej dłoni resortu.
O moją sekcję, w której startowali mistrzowie kraju: Marysia Kusion-Bibro, Adam Kołodziejczyk, strach się upominać. Została goła, bosa, na spalonej ziemi bezdomna, bo najbardziej romantyczny stadion w Polsce – przy Cichym Kąciku – zwyczajnie przehandlowano. Pogrobowcy walczą o przeżycie, ani myśląc o kapitulacji…
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?