MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Festiwal utracony

Redakcja
John Ashbery, klasyk amerykańskiej poezji współczesnej, cytując swego czasu Gertrudę Stein i odnosząc się do uwag o hermetyczności swojej poezji powiedział, że jeśli się nam coś podoba, to znaczy, że to zrozumieliśmy. Czy zatem, jeśli czegoś nie zrozumieliśmy, oznacza to, że nam się nie podoba?

Wielki sen

Może tak się zdarzyć. Jeśli o mnie idzie, to nie rozumiem, jak mogło dojść do przeniesienia literackiego Festiwalu im. Czesława Miłosza do Warszawy, i to jeszcze zanim został zorganizowany. Nie rozumiem, a zatem mi się nie podoba. I bardzo bym sobie życzył, żeby mi to ktoś wyjaśnił. Nie jest to prośba retoryczna. Jako obywatel Krakowa, w którego imieniu włodarze rządzą i dzielą, domagam się jasnej odpowiedzi na pytanie - kto zawinił? Domagam się też wyciągnięcia konsekwencji wobec tych, którzy zaniechali, zaniedbali i źle dzielili.
Cztery lata temu naczelny wydawnictwa Znak Jerzy Illg wraz z ówczesnym dyrektorem Instytutu Książki Andrzejem Nowakowskim złożyli miastu propozycję organizacji cyklicznego festiwalu literackiego, któremu pa- tronowałby Czesław Miłosz. Mimo pokrętnego stanowiska władz uparty Jerzy Illg kontynuował działania. Czasem miał nawet wrażenie, że zbliża się do celu, ale wciąż nie było konkretów. Noblista Czesław Miłosz okazywał się być niewygodny nie tylko dla prawicy, która odmawia mu prawa do spoczywania na Skałce, ale także dla lewicy, która wprawdzie dziś twierdzi, że to jej zasługą jest fakt, że Miłosz na Skałce w ogóle się znalazł, ale która nie ma zamiaru wydawać pieniędzy na festiwal jego imienia.
W polityce, jak wiadomo, lewica i prawica muszą czasem się pogłaskać. I nie dziwi mnie to szczególnie, że głaszczą się w sprawie Czesława Miłosza. Są wszak bez wątpienia, jak jeden mąż, znawcami literatury, arbitrami elegancji słów, subtelnymi czytelnikami dwudziestowiecznej poezji i wiedzą, że ten cały Miłosz to pomyłka i hucpa. Wiedzą to ponad partyjnymi podziałami, bo taka to słaba była poezja i taki antypolski poeta.
Tak się zarazem złożyło, że kilku krakowskim środowiskom literackim, skądinąd bardzo różnym i niezakolegowanym, akurat w sprawie Miłosza też było po drodze, tyle że w przeciwną stronę niż lewicy z prawicą. Korporacja Ha!art przygotowała projekt festiwalu literackiego adresowanego do młodych i za pośrednictwem Instytutu Książki i jego nowego tegorocznego dyrektora Grzegorza Gaudena połączyła siły z ideą Jerzego Illga, i przy okazji wydarzenia miłoszowskiego zaproponowała coś na kształt sceny offowej. Ta część przedsięwzięcia miała być skierowana do młodych odbiorców literatury. Jakiś procent działań zarezerwowano tam dla rozmów młodych pisarzy, krytyków i czytelników o twórczości Czesława Miłosza.
I taki się oto plan narodził: Instytut Książki wraz z partnerami, pamiętając o zbliżającej się setnej rocznicy urodzin Miłosza, proponuje miastu od przyszłego roku wydarzenie bez precedensu. Jedno z tych, które się mogą najwyżej przyśnić. Bo wyobraźmy sobie, że do Krakowa zjeżdżają Seamus Heaney, Derek Walcott, Orhan Pamuk, Salman Rushdi, Amoz Oz, J. M. Coetzee i wielu jeszcze autorów, a na lotnisku wita ich Wisława Szymborska. Przyjeżdżają po to, by upamiętnić jednego z największych dwudziestowiecznych pisarzy światowych, który pod koniec życia wybrał Kraków i w nim zamieszkał. Uniwersytet Jagielloński organizuje sesję naukową, a profesor Michał Paweł Markowski, a wraz z nim inni profesorowie używają swojego autorytetu i kontaktów, by tę sesję zaszczycili obecnością najważniejsi literaturoznawcy z najznamienitszych ośrodków naukowych na świecie. Korporacja Ha!art w tym czasie, kokieteryjnie kontestując główne wydarzenie, organizuje spotkania i panele krytyczne, na które zaprasza pisarzy i poetów urodzonych w latach 70. i 80, wybierając sobie dodatkowo jeden kraj jako gościa zagranicznego.
Co się nam przyśniło? Największe literackie wydarzenie w Polsce. W dodatku cykliczne. Mamy zasłużonych laureatów o nazwiskach przyciągających na spotkania tysiące słuchaczy, mamy także młodych, którzy wielkich współczesnej literatury w większości nie poważają i się z nimi spierają. Mamy wreszcie akademików, których dyskusji i wykładów słuchają krakowscy studenci.
Nie ma takiego festiwalu w naszej części Europy, a ten przyćmiłby nawet prestiżowe wydarzenia po zachodniej stronie Europy. Naprawdę ostatni raz Kraków zjednoczył się wokół jakiejś idei w sposób równie racjonalny, kiedy Wisła grała z Realem.

Krakowska przegrana

Niestety, taka impreza najwyraźniej nie mieści się w wizji rozwoju kulturalnego miasta proponowanej przez magistrat, który nie znalazł czasu, by odpowiedzieć na kilka pism i projektów składanych przez wspomniane instytucje. Dlaczego? Z powodu pieniędzy? Raczej nie. Wszak deklarowane przez władzę odmłodzenie wizerunku Krakowa kulturalnego pochłania od zeszłego roku miliony złotych w sporej części przyznawanych przez prezydenta swoim pracownikom, którzy dyrektorują poszczególnym wydarzeniom. Ponadto Kraków otrzymał jasną deklarację Instytutu Książki, że ten zaangażuje się znacząco również finansowo w planowany festiwal. No to o co chodzi? O poetę Czesława Miłosza? O Honorowego Obywatela Miasta Krakowa Czesława Miłosza? O noblistę Czesława Miłosza? Że kontrowersyjny, niewygodny, kłujący? Z trudem potrafię sobie wyobrazić władze innego miasta europejskiego, aspirującego do szlachetnego wizerunku, które nie podziękowałyby środowiskom kulturalnym za taką ideę. I nie wsparły jej. Warszawa na przykład wykazała entuzjazm od pierwszych rozmów, które podjęto, gdy okazało się, że z Krakowem rozmawiać się nie da, bo ogłuchł i oniemiał.
Wszyscy przegraliśmy przez niejasną politykę władz. Oprócz Czesława Miłosza. Bo wprawdzie rolę tego, który się nikomu nie kłaniał i o nic nie prosił politycy zarezerwowali dla Zbigniewa Herberta, ale przy tej okazji zapomina się często, jak bezkompromisowym twórcą był Miłosz. A był. I ponosił tego konsekwencje. Wciąż ponosi. Ale to była postawa uczciwa i świadoma, więc wciąż wygrywa. Na złość ludziom małym.
Dobrze, że festiwal jego imienia w Warszawie się odbędzie. Pół Krakowa się tam wybiera. Na czele z wszystkimi organizatorami. Pozostaje mieć nadzieję, że prezydent Warszawy ufunduje wycieczkę gościom festiwalowym na grób poety do Krakowa. Byle miejsc noclegowych starczyło, bo może się okazać, że w Krakowie w tym czasie będziemy obchodzić następną okrągłą rocznicę wiktorii wiedeńskiej.
Nie podoba mi się, kiedy muszę jeździć do Warszawy. Nie podoba mi się, że zmusza mnie do tego polityka władz krakowskich. Bo podatki płacę tutaj. Czuję się oszukany.

Pół żartem, pół cytatem

W 2011 roku, kiedy przyjdzie Rok Czesława Miłosza, w stulecie jego urodzin, przypadnie też pięćdziesięciolecie urodzin innego poety, który wybrał Kraków, Marcina Świetlickiego. Trzeba się pospieszyć z myśleniem o obchodach, bo słyszałem, że Bochnia się przymierza.
Rozczarowania postawą władz Krakowa w sprawie festiwalu Miłosza nie wystarczy jednak podsumować cierpką krotochwilą. Tu trzeba słów mocniejszych. Dokonam zatem rzeczy brutalnej. Oddam głos Czesławowi Miłoszowi, troszkę go tylko z kontekstu wyrywając. Przytoczę fragment wiersza z 1968 roku. Z takiej perły, co nosi tytuł "Wyższe argumenty na rzecz dyscypliny zaczerpnięte z przemówienia na radzie powszechnego państwa w roku 2068".
Wzywamy do dyscypliny, nie spodziewając się braw.
Ich brawa bowiem są nam niepotrzebne.
Lojalnym obywatelom zapewniamy opiekę
Nie żądając w zamian nic, prócz posłuszeństwa.
Jednakowoż zważywszy na wielość doświadczeń
Wyrazimy nadzieję, że ludzie ocenią
Jak bardzo różni się słuszność linii przez nas obranej
Od ich nierozumnych supozycji i pragnień. (...)
Rozumiemy. Dziękujemy.
IREK GRIN\*
\*Autor jest pisarzem i redaktorem naczelnym w wydawnictwie EMG.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski