Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdyby Potoccy wygrali, muzeum w stolicy straszyłoby pustkami

Łukasz Gazur
Zwrotu kolekcji o takiej wartości jeszcze nie żądał nikt. Gra toczy się bowiem o dzieła warte 30 mln zł. Mowa o obrazach Potockich, znajdujących się w zbiorach Muzeum Narodowego, w Warszawie, o które upomnieli się spadkobiercy arystokratów. A końca sądowego sporu nie widać.

Ta historia zaczyna się w październiku 1946 roku, a właściwie zimą 1944 roku. Wojna zmierza ku końcowi, a do dawnych granic II Rzeczpospolitej zbliżają się już wojska radzieckie. O Armii Czrwonej i jej barbarzyństwie krążyły już wtedy legendy. Rodzina Potockich z Krzeszowic postanowiła działać. Hrabia Adam, ostatni z przedwojennych właścicieli dóbr krzeszowickich, zlecił zapakowanie najcenniejszych dzieł sztuki do skrzyń.

Wyszło ich ponad 40. A w nich prawdziwie skarby: dzieła Cimy da Conegliano, Carla Dolciego, Guercina, Giovanniego Battisty Penni, Marcella Bacciarellego, Tomasza Dolabelli, Jana Matejki, Piotra Michałowskiego. Są też pamiątki historyczne, jak pierścień z podobizną Kościuszki, tłok pieczętny Katarzyny Jagiellonki czy sygnet Stefana Batorego. To zbiory gromadzone przez kilka pokoleń Potockich. Teraz wszystko ukryto w klasztorze Kamedułów na Bielanach. Tam przeleżały bezpiecznie do 1946 roku.

Rok po wojnie syn Adama, Andrzej Potocki z żoną Marią, postanowił uciec z rodowymi skarbami za granicę. W nocy z 3 na 4 października rozpoczęła się akcja wynoszenia skrzyń. Miały zostać przetransportowane do lasu, by stamtąd ruszyć dalej. Całą akcją kierował Stefan Rybicki, zwany Białym Kapitanem. Niestety, okazało się, że ów głównodowodzący jest na celowniku UB, które od dawna podejrzewało go o szmugiel. W ręce funkcjonariuszy wpadły nie tylko zaangażowane w sprawę osoby, ale i cenne dzieła sztuki.

W 1946 roku wokół sprawy Potockich ruszyła machina propagandowa. Materiał był wdzięczny: arystokraci, tajemniczy wywóz skarbów pod osłoną nocy. Idealna postać „wroga ludu”. 13 października, w siedzibie Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, zaprezentowane zostały zarekwirowane dzieła sztuki, wśród których znalazły się wspomniane już obrazy, do tego porcelana i pasy kontuszowe. Ekspozycję zobaczyli wtedy wszyscy oficjele, z Bierutem, Cyrankiewiczem czy Osóbką-Morawskim. Co więcej, zachowało się z tamtych czasów nagranie Polskiej Kroniki Filmowej pt. „Afera hr. Potockiego”. Głosem lektora, Andrzeja Łapickiego, oskarżono w nim polskiego arystokratę o „hańbę narodowej zdrady”. Wydarzenia te stały się później nawet inspiracją do powstania filmu „Czarci żleb” w 1949 roku.

W listopadzie i grudniu 1946 roku w Muzeum Narodowym w Warszawie odbyła się wystawa, której towarzyszył specjalnie opracowany na tę okazję przewodnik. Jak zaznacza antykwariusz Mariusz Pilus, znalazły się w nim także ustępy z aktów prawnych dotyczących wywozu dzieł sztuki za granicę: „W październiku 1946 r. Władze Bezpieczeństwa Publicznego udaremniły wywiezienie zagranicę bezcennych dzieł sztuki, stanowiących własność narodu. Przestępstwo to - próbę ogołocenia Kraju z resztek skarbu kultury polskiej - organizował Andrzej hrabia Potocki przy czynnym udziale wrogich narodowi ugrupowań podziemnych.

W nocy z 3 na 4 października Władze Bezpieczeństwa Publicznego odnalazły 19 skrzyń bezcennych obrazów, ukrytych w lesie pod Krakowem i przygotowanych do transportu. 23 skrzynie znalezione zostały na dzwonnicy Klasztoru Kamedułów pod Krakowem. W toku dalszych poszukiwań natrafiono na osiem skrzyń z kolekcją pasów polskich, ukrytych przez hr. Potockiego na terenie Krakowa. Czujność Władz Bezpieczeństwa Publicznego zachowała narodowi jego skarby”.

W grudniu 1946 roku przed Wojskowym Sądem Rejonowym w Warszawie rozpoczął się proces Andrzeja i Marii Potockich, zakończony skazaniem obojga, odpowiednio na 8 i 6 lat pozbawienia wolności oraz przepadek zbiorów. Kolekcja sztuki trafiła do Muzeum Narodowego w Warszawie. Dopiero 12 lat później Potockich uniewinniono. Co więcej, Sąd Najwyższy w 1967 roku po kasacji Potockich uznał, że o prawie własności kolekcji krzeszowickiej powinien decydować sąd cywilny, a nie wojskowy. Ale do takiej rozprawy nigdy nie doszło.

***

Po 1989 roku Andrzej Potocki - ten sam, który chciał wywieźć cenne dzieła sztuki za granicę - postanowił się upomnieć o zagrabione obiekty, ale zmarł w Krakowie w 1995 r. Za to w 2005 roku na prawo własności do zbiorów powołuje się dwoje jego spadkobierców z Warszawy i Krakowa.

Jednym z argumentów za tym, że przejęcie kolekcji było bezprawne, jest fakt, że w momencie zatrzymania Andrzeja Potockiego nie był on formalnie właścicielem cennych zbiorów. To wciąż była własność jego ojca, Adama.

Na liście znajduje się ponad 6 tysięcy obiektów, których wartość szacowana jest na - bagatela - na 30 mln zł. Gdyby doszło do rozstrzygnięcia sporu na korzyść Potockich, z Muzeum Narodowego w Warszawie mogłyby zniknąć dzieła prezentowane dotąd także w stałej ekspozycji.

- Ta kolekcja ma wielką wartość jako całość, co jest ważne z punktu widzenia muzealnego i dla historyków sztuki. Jej wartość tkwi nie tylko w poszczególnych dziełach sztuki, ale także w zbiorze tworzonym przez lata przez Potockich. Nie powinna być podzielona, ani tym bardziej rozprzedawana. Dobrze byłoby znać zamierzenia spadkobierców dawnych właścicieli. Najlepiej byłoby, gdyby była ona dostępna publicznie - bez względu na rozstrzygnięcie, jakie zapadnie w sądzie - zaznacza Joanna Daranowska-Łukaszewska z krakowskiego oddziału Stowarzyszenia Historyków Sztuki.

Zwracaliśmy się z pytaniami o przyszłość kolekcji, gdyby sąd uznał roszczenia spadkobierców. Ale na razie rodzina Potockich nie chce komentować sprawy. Kilka lat temu pojawiały się sugestie, że obiekty mogłyby pozostać w warszawskim muzeum jako depozyty. Ale wtedy jeszcze własnością rodziny nie był pałac w Krzeszowicach, który Potoccy odzyskali w międzyczasie. Czy wtedy dzieła przyjechałyby do Małopolski? I czy dojdzie do podziału zbiorów? Odpowiedzi na te pytania poznamy dopiero, gdy zapadnie prawomocny wyrok. A na razie końca sporu ciągnącego się od 2005 roku nie widać.

- Między stronami nie toczą się rozmowy ugodowe. Muzeum Narodowe w Warszawie stoi na niezmiennym stanowisku, że jest właścicielem Kolekcji Krzeszowickiej, a roszczenia przedstawicieli rodziny Potockich o wydanie dzieł sztuki są całkowicie bezzasadne. Stanowisko to zostało obszernie uzasadnione w toku postępowania sądowego. Zdaniem Muzeum Narodowego w Warszawie nie ma wątpliwości co do tego, że powodowie nie udowodnili swojego prawa własności do Kolekcji Krzeszowickiej - odpowiada na pytania „Dziennika Polskiego” Marta Dziewulska, rzeczniczka Muzeum Narodowego w Warszawie.

***

Protoplastą rodu Potockich z Krzeszowic jest Artur Stanisław Potocki (1787-1832). To on zakupił krakowski Pałac Pod Baranami, a w Krzeszowicach wzniósł letnią rezydencję.
Jego dziedzicem został jedyny syn, Adam Potocki (1822-1872), znany galicyjski polityk. Jedna z ważnych postaci konserwatywnego stronnictwa „stańczyków”. Uchodził za jednego z najzamożniejszych arystokratów galicyjskich. Mieli dwie córki - Różę Raczyńską, Zofię Zamoyską, oraz dwóch synów - Artura (1850-1890), Andrzeja Kazimierza (1861-1908). Obaj zasłynęli jako politycy, drugi był nawet marszałkiem Sejmu Krajowego Galicji oraz namiestnikiem galicyjskim. Synem Andrzeja Kazimierza był Adam (1896 - 1966), który ukrył cenne zbiory w klasztorze Kamedułów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski