Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdzie Wisła wpada do Rudawy

Włodzimierz Jurasz
Widok Krakowa z Salwatora, rycina XIX-wieczna
Widok Krakowa z Salwatora, rycina XIX-wieczna Fot. Archiwum
Obyczaje * Jeżeli usłyszysz za plecami: „chono tu, chono tu, bajoku”, to znaczy, że jesteś na Zwierzyńcu * Przesławną dzielnicę Krakowa opiewa Katarzyna Siwiec

Bar „Na Stawach”, knajpa ongiś realnie istniejąca, rozsławiona dodatkowo poetyckimi wizjami Jerzego Harasymowicza. Aleksander Ko- byliński „Makino” i jego kapela Andrusy. A wreszcie Lajkonik, najbardziej krakowski z krakowskich symboli, acz przecież rozpoczynający swe harce właśnie tu (i nie bez kozery zwany Konikiem Zwierzynieckim).

To tylko kilka z wielu zjawisk symbolicznych dla Zwierzyńca, krakowskiej dzielnicy otoczonej swoistą mitologią (zwłaszcza przez jej mieszkańców). Właśnie o historii tego skrawka Krakowa, leżącego swego czasu za miejskimi murami, opowiada książka „Idze, idze bajoku… Rzecz o krakowskim Zwierzyńcu” autorstwa Katarzyny Siwiec.

O tym, jak wielką estymą darzą mieszkańcy Zwierzyńca swą dzielnicę, jak chętnie zaznaczają swą odrębność, świadczy choćby popularne twierdzenie, że to właśnie tu Wisła wpada do Rudawy. Z kolei atrakcyjności wspomnianej mitologii, nawet dla niemających ze Zwierzyńcem wiele wspólnego, dowodzi deklaracja złożona we wstępie przez Katarzynę Siwiec. „Autorka przynależy niestety do gorszej części świata, bo nie było jej dane spędzić dzieciństwa na Zwierzyńcu.

Nie rozkoszowała się smakiem waty cukrowej na Emausie, nie grała w cymbergaja ani nawet – jako dziecię płci zdecydowanie żeńskiej – w zośkę. Nie może zatem znać tej krakowskiej Arkadii z autopsji, a jedynie z opowieści Lepiej Urodzonych. (…) Jest jednak obdarzona uporem, zatem po długich i usilnych staraniach udało się jej w końcu uzyskać nobilitujący tytuł Panny Zwierzynieckiej” – pisze.

Historyczny Zwierzyniec (jego nazwa nawiązuje do leżących tu terenów łowieckich mieszkańców pobliskiego Wawelu) był niewielki. „To najbliższe sąsiedztwo klasztoru Norbertanek, ledwie kawałek ulicy Kościuszki, Wzgórze bł. Bronisławy, otoczenie ulic Królowej Jadwigi i Emaus. Błonia tradycyjnie należały już do Półwsia Zwierzynieckiego” – pisze Katarzyna Siwiec. Resztę terenów, tworzących Zwierzyniec współczesny, formalnie przyłączono doń dopiero na początku ubiegłego stulecia, kiedy Rada Miejska podjęła uchwałę o rozszerzeniu granic miasta Krakowa.

Ważną częścią tej książki jest zebrane przez autorkę kalendarium dziejów Zwierzyńca, rozpoczynające się w roku 38 000 p.n.e., kiedy to – jak stwierdza Katarzyna Siwiec – między dzisiejszym Zwierzyńcem i Laskiem Wolskim żyli łowcy mamutów (a dowody na to są; na przykład 7 lipca 1822 r. wydawane przez Konstantego Majeranowskiego pismo „Krakus” doniosło, że na Wzgórzu św. Bronisławy odkryto kości „olbrzymiej wielkości nieznanego zwierzęcia”). W pierwszej połowie XII wieku właścicielem wsi Zwierzyniec był Piotr Włostowic, palatyn Bolesława Krzywoustego, fundator kościoła św. Salwatora.

Kolejna ważna data to rok 1146, kiedy do Krakowa przybywają (z Czech) pierwsze norbertanki, stając się najstarszym w Polsce żeńskim konwentem. Z początkiem lat 60. tegoż stulecia Jaksa z Miechowa funduje mniszkom klasztor na skarpie wiślanej, dorzucając parę wsi (Przegorzały, Bielany, Bibice, Zabierzów). Co ciekawe, do zakonu nie są przyjmowane wdowy, przez co konwent zwierzyniecki będzie się nazywał klasztorem Panien Norbertanek.

Z kolei w roku 1162 Jaksa ofiarowuje zakonnicom obszerną łąkę leżącą między Zwierzyńcem a Łobzowem (czyli przyszłe Błonia), ponoć w zamian za błogosławieństwo przed planowaną pielgrzymką do Ziemi Świętej. A w roku 1241 klasztor rujnują hordy tatarskie – siostry na szczęście ocalały, znajdując schronienie w pobliskich lasach i skałach znanych dziś jako Skały Panieńskie.

Ale o innych wydarzeniach z historii Zwierzyńca musicie poczytać Państwo sami.

Mały słownik andrusowsko-zwierzyniecki
Andrus
– przedstawiciel ginącego gatunku, podlegający ochronie w ramach troski o zachowanie dziedzictwa kulturowego. Osobnik zadziorny, ale honorowy, nigdy chamski.

Ubrany po andrusowsku (kaszkiet, apaszka, połatana marynarka) i posługujący się andrusowską gwarą. Występuje w kilku podtypach jako gatunek endemiczny, wyłącznie w Krakowie, w okolicach tzw. placu Na Stawach (choć nie zalicza się do stworzeń typowo wodnych). Świat się o nim dowiedział za sprawą Konstantego Krumłowskiego, autora „Królowej przedmieścia”, a na wodewilowy wariant zawadiackiego andrusa kreuje się dziś słynny „Makino”. Na Nizinie Mazowieckiej mogą pojawiać się fałszywe andrusy, niesłusznie przypisujące sobie unikalne andrusowsko-łaziorskie cechy (uwaga na grasującego w okolicach Pałacu Kultury i Nauki Staśka Wielanka!).

Bajok
– indywiduum na niezbyt wysokim szczeblu rozwoju intelektualnego, rozumny inaczej (z subiektywnego punktu widzenia osoby posługującej się powyższym określeniem), traktowany pobłażliwie. Epitet z gatunku obraźliwych nie zanadto, część składowa jednej z najsłynniejszych zwierzynieckich odzywek: „Idze, idze, ty bajoku!”.

Bubuś Amoroso
– akordeonista zespołu Andrusy, który jako jeden z nielicznych muzyków na świecie opanował sztukę grania przez sen ( w ten sposób grał np. walca „W starych nutach babuni”).

Davidson
– knajpa prowadzona kiedyś przez rodowitego Szkota Henryka Davidsona. Obrosły legendą lokal (dziś byłby to pewnie kultowy pub), sławny na cały Zwierzyniec, mieścił się w kamienicy przy ul. Kościuszki 73. Do Davidsona wpadało się na piwo po mszy w pobliskim kościele Norbertanek od czasów przedwojennych, i to nawet wówczas kiedy lokalem rozporządzał inny (uspołeczniony) podmiot. W dawnym lokalu Davidsona król parkietu prof. Marian Wieczysty w latach 50. upowszechniał taniec towarzyski.

Dziadek Pudełko

– jeden z ostatnich pastuchów z Błoń. Postać z minionej epoki, z niezrozumiałych powodów przeniesiona w II połowę XX stulecia. Nosił bokobrody jak Franciszek Józef i nieodłączny parasol, a nawet... kilka. Podobno w młodości o mały włos nie ożenił się z najprawdziwszą hrabianką. Zaciekły obrońca śródmiejskiego pastwiska i zagwarantowanego królewskim przywilejem prawa krów do zostawiania tam charakterystycznych śladów swej obecności.

Falki
– miejsce powyżej klasztoru Norbertanek, gdzie rzeczny nurt napotykał wapienne głazy, tworząc niebezpieczne wiry. Nawet dla wytrawnych pływaków przepłynięcie Falek stanowiło nie lada wyczyn. Dziś już nie stanowi, bo Falki w latach 60. ubiegłego stulecia wysadzono w powietrze, a w Wiśle nikt przy zdrowych zmysłach już się nie kąpie.

Józka Wariatka
– jedna z mieszkanek Zwierzyńca, która – będąc w ciąży – tak silnie pragnęła urodzić syna królewicza, że z chwilą kiedy zaczęły się bóle porodowe, pobiegła na Wawel i tam powiła syna. Mąż nie zauważył, kiedy rodząca wymknęła się z domu, bo fakt zbliżających się narodzin potomka opijał z czekającą w pogotowiu położną.

Klarnet
– indywiduum pokrewne bajokowi. W odróżnieniu od tego drugiego, klarnet bywał bosy, łysy albo złamany (bajok występował raczej bez wyżej wymienionych epitetów). Zarówno klarnet, jak i bajok to część składowa odzywki: „Chono tu, chono, ty klarnecie (bajoku)”. Na temat popularności na Zwierzyńcu instrumentu dętego drewnianego z grupy aerofonów stroikowych brak danych. O pierwotny, odnoszący się do męskiej anatomii i zabarwiony nutką wulgaryzmu sens określenia „klarnet bosy” najlepiej spytać najstarszych obywateli Zwierzyńca.

Rufino
– Romek Włodarczyk, który wraz z żoną Zośką trudnił się niecnym procederem przerabiania na smalec czworonożnych przyjaciół człowieka. Interes kwitł w tzw. Strasznym Dworze, baraku przy ul. Komorowskiego, gdzie przedsiębiorcze małżeństwo zamieszkiwało. Rufino wpadł, kiedy do jego garnka trafił, zwabiony na kiełbasę, najwierniejszy towarzysz pana dzielnicowego. Na pytanie, czyje to nogi sterczą z garnka i dlaczego takie chude, odpowiedział, że to zając. Sprawca odsiedział za to lat cztery, jego małżonka dwa.

Zośka
– piłka wykonana z włóczki spiętej ołowianą plombą. Im bardziej była kolorowa, tym lepiej. Mało skomplikowana gra polegała na liczeniu kapek (odbić), przy czym – jak w piłce nożnej – nie wolno było używać rąk. Istniał też wariant zośki z kręgiem narysowanym kredą lub patykiem. Zawodnicy starali się w tym wypadku umieścić zośkę w kręgu przeciwnika. Zośkę maltretowano wszędzie, gdzie tylko się dało.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski