MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Grzeszne historie

Redakcja
W kościele w Nowym Targu nie było organisty. Jan Kanty Pawluśkiewicz, wówczas uczeń liceum, niemal z dnia na dzień podjął się tej funkcji.

Grzech to jest taki zły uczynek, bardzo, bardzo, sto razy bardzo zły uczynek, niegrzeczny uczynek...

- W ząb nie znałem kościelnego repertuaru, co zapewne było grzeszne. Sięgnąłem więc po repertuar wówczas zabroniony, po jazz i rozrywkę, którą kierowniczka domu kultury nazywała świńską muzyką. Tę świńską muzykę przeniosłem na organy i wykonywałem w trakcie mszy. Tuż przed podniesieniem grałem słynny temat z francuskiego filmu kryminalnego "Rififi", a na wyjście wiernych z kościoła znane "Ciao, ciao, bambino" - mówi Jan Kanty Pawluśkiewicz, kompozytor, malarz. - W ciągu dwóch miesięcy frekwencja w kościele wzrosła o 60 proc. Czy wprowadzenie takiej muzyki do mszy św. było zatem grzechem z mojej strony?

Towarzyszy nam od zarania dziejów, od czasów naszych prarodziców Adama i Ewy; wyróżnia nas od wszystkich istot żyjących na Ziemi, a przez to staje się ludzkim przywilejem, potwierdzeniem wolności człowieka, jego możliwości wyboru między dobrem a złem.

-Grzech jest zaprzeczeniem dobra, które swoim sumieniem odbieram jako dobro. Warunkiem grzechu jest kontakt z dobrem. Kto nie poznaje dobra nie może grzeszyć. Inaczej, grzech to intelektualna świadomość, że naruszyłem dobro. W powszechnym pojęciu grzech jest przykrością, którą stwarzamy drogiemu człowiekowi - mówi ojciec Piotr Włodyga, benedyktyn, pisarz, tłumacz, biblista, terapeuta. - Człowiek nie powinien bać się swojej grzeszności, ale powinien się grzechu wystrzegać. Bo w praktyce grzech jest czymś strasznym; nie jest zakazem przyjemności dla samego zakazu; lecz jest zadaniem sobie rany, którą długo się odczuwa.

"Grzech jest wykroczeniem przeciw rozumowi, prawdzie, prawemu sumieniu; jest brakiem prawdziwej miłości względem Boga i bliźniego z powodu niewłaściwego przywiązania do pewnych dóbr. Rani naturę człowieka i godzi w ludzką solidarność. Został określony jako słowo, czyn lub pragnienie przeciwne prawu wiecznemu" - czytamy w Katechizmie Kościoła Katolickiego.

-To skaza, przekleństwo gatunku ludzkiego. Ale grzech ma w sobie jednocześnie dwoistość: jest także rozkoszą. Idziemy w grzech, bo mamy zachętę - mówi Jan Kanty Pawluśkiewicz. - Kościół woła "Nie grzesz". Jednak jest to wołanie z przymrużeniem oka, bo nie dostąpimy świętości, gdy nie będziemy grzeszyć. Nie będziemy znać miary. Zatem wołanie "nie grzesz" jest nawoływaniem, aby proporcje w życiu zostały zachowane. Proporcje między dobrem a złem.

- Obok powszechnie pojętego zła, grzech jest także najprzyjemniejszą rozrywką człowieka - dodaje Andrzej Biegun, śpiewak Opery Krakowskiej, wykładowca krakowskiej AM.

- Grzech to jest taki zły uczynek, bardzo, bardzo, sto razy bardzo zły uczynek, niegrzeczny uczynek - tłumaczy 6-letnia Zuzia Huptysiowska. - A co to jest zły uczynek? Że się jest niegrzecznym, pluje się, pokazuje język, robi straszne miny, zgasza prąd, gdy inni tego nie chcą. Złe uczynki robią porywacze, co ukradają pieniądze. To bardzo niegrzeczne, gdy się komuś coś ukrada.

W zależności od kultury grzech jest różnorodnie postrzegany. W buddyzmie nie istnieje wcale, gdyż jest sprzeczny z założeniami religii, według której działania człowieka wpływają na szczęście lub cierpienie w obecnym lub przyszłym wcieleniu. W islamie natomiast funkcjonuje siedem grzechów głównych takich, jak m.in.: magia, zabójstwo, lichwa, ucieczka z pola bitwy czy pomawianie czystej kobiety o cudzołóstwo.

Jednak nawet w chrześcijaństwie są różnice. Np. we Włoszech, gdzie nie ma obowiązku postu w piątek, najpopularniejszy grzech w Polsce, czyli jedzenie tego dnia mięsa, nie istnieje. - W Polsce jest rozpowszechniona, dzięki Sienkiewiczowi, mentalność Kalego. To znaczy, że grzechem jest, gdy Kalemu ukraść krowę, ale nic złego się nie dzieje, gdy to Kali ukraść komuś krowę - mówi o. Piotr Włodyga. - Ale najważniejsze sprawy, relacje z Bogiem, z drugim człowiekiem, budowanie dobra, a także sprawy związane z życiem i śmiercią, niezależnie od kraju są takie same. Bo człowiek jest ten sam.

Zdaniem o. Włodygi dyżurnymi grzechami w Polsce, oprócz jedzenia mięsa w piątek, jest nieodmawianie pacierza. Powszechnym niezrozumieniem okazuje się też "traktowanie emocji jako konsultanta grzechu". - Zdenerwowanie jest traktowane jako ciężki grzech. Tymczasem zdenerwowanie jest emocją, reakcją. Jeżeli ktoś wjechał w mój nowy samochód, to ja będę zdenerwowany. Pytanie, co ja z tą emocją, z tym zdenerwowaniem zrobię? Co w związku z tym uczynię - mówi o. Włodyga.

Grzeszyć można nie tylko czynem, ale też myślą i mową. - Powszechne grzeszenie myślą, to fantazje uważane z wielu przyczyn za niepoprawne. W tej kategorii znajdują się fantazje erotyczne. Zaś grzeszenie mową to przede wszystkim plotkarstwo. Mówienie o drugim człowieku tak, aby go postawić w złym świetle - dodaje o. Włodyga.

Zdaniem o. Włodygi siedem grzechów głównych powinno przejść redefinicję. - Te pojęcia nie przystają do współczesnego człowieka. Bo co to jest obżarstwo w społeczeństwie, które i tak je o połowę za dużo? Dziś raczej grzechy główne powinno się rozpatrywać w innych obszarach, np. w higienie informacyjnej. Jakim informacjom pozwalam do siebie dochodzić, które z nich pozwalają mi realizować swoją istotę, a które mnie od tego odciągają. Ile siedzimy przed telewizorem oglądając bezwartościowe programy, zaniedbując np. sport albo rozmowę z drugim człowiekiem - tłumaczy o. Piotr Włodyga.

- O grzechu nie trzeba mówić z rodzicami, bo to sprawa moja i tego, kogo skrzywdziłam, albo tego, co mnie skrzywdził - mówi Zuzia Huptysiowska. - Nie grzeszę, bo nie chcę. Dorośli czasem grzeszą. Mojej siostrze chyba już się to przydarzyło, bo płakała.

- Grzechu wielkiego nie popełniłem, ale małe może tak - mówi Juliusz Łuciuk, kompozytor. - Swoją misję - posłannictwo wypełniam. Trzeba tworzyć muzykę, która pięknie towarzyszy życiu - tłumaczy artysta, od wielu lat kompozytor muzyki religijnej, dawniej członek buntowniczej awangardy, który swoimi kompozycjami zmuszał wykonawców do szarpania strun fortepianu, grania pałeczkami perkusyjnymi na strunach.

- Ale to nie był grzech - tłumaczy Juliusz Łuciuk. - Myśmy wtedy poszukiwali nowego materiału, byliśmy spragnieni nowości. Czy to można nazwać grzechem? Przecież wykorzystywanie talentu, rozwijanie możliwości, to nasz obowiązek. Sztuka polega na tym, aby coś dodać. Nie może być grzechem. Jest przesłaniem estetycznym.

Czy wprowadzenie polityków na teatralną scenę jest grzechem? - Nie. Robimy wszystko, aby ich występy były jak najlepszej jakości. Grzechem pychy byłoby, gdybyśmy politykom proponowali monolog Hamleta i porównywali ich do wykonania Daniela Olbrychskiego - mówi Adolf Weltschek, reżyser, dyrektor teatru "Groteska", współtwórca słynnej "Reality Shopka Szoł", przedstawienia, w którym politycy z pierwszych stron gazet wcielają się w postaci znane z filmów lub bajek. - Największym grzechem na scenie jest bycie niechlujnym, niestarannym i cynicznym. Za artystyczny cynizm powinno się iść do piekła.

- Popełniłem grzech pychy - wyznaje Andrzej Biegun. - Miałem 27 lat, gdy zaśpiewałem partię Rigoletto, którą podejmują dojrzali śpiewacy. Co to dla mnie - myślałem wówczas. Chciałem pokazać wszystkim, jaki jestem dobry. Na generalnej próbie zaśpiewałem bardzo dobrze, potem przeżyłem rywalizację o pierwszą premierę, na której zresztą nie zaśpiewałem. Podczas drugiej premiery już było gorzej. Szybko się wycofałem ze śpiewania tej partii, ale uraz psychiczny, niesmak, ciągnął się za mną przez długie lata.

Andrzej Biegun wspomina także swój grzech lekkomyślności. - Wyszedłem na scenę nieprzygotowany. Byłem wtedy bardzo młody, po kilku latach grania na kontrabasie w orkiestrze operowej, wydawało mi się, że znam dobrze partię Janusza z "Halki". Co to jest zaśpiewać! Wyszedłem na scenę po jednej próbie. Zaśpiewanie partii, która jest nieprzygotowana, pozostawia straszliwą traumę. Do dziś przechodzą mi ciarki po plecach.

- Mam świadomość swoich grzechów i większość doskonale pamiętam. Natomiast nie odczuwam potrzeby, aby je naprawić - mówi Jan Kanty Pawluśkiewicz. - Pamiętam sprzed lat, jak u ministrantów w Nowym Targu wybuchł skandal. Przed sezonem zimowym pod dywanem, przed ołtarzem głównym, odkryto kilka kilogramów łupin od słonecznika. Okazało się, że ministranci żarli słonecznik podczas mszy. Ja nie jadłem, ale tylko dlatego, że nie lubiłem. Ksiądz nazwał to Apokalipsą, a myśmy sobie nie zdawali sprawy z grzechu.

W dzieciństwie dla Jana Kantego Pawluśkiewicza rytuał spowiedzi obarczony był strachem. - Będąc swawolnym chłopcem, przygotowałem się do tego uczciwie. Przez półtora dnia wypisałem wszystkie grzechy na kartce. Miałem ich 26. Szczęśliwy, ze spokojnym sumieniem, udałem się nad Dunajec. Nie doszedłem, bo po drodze spotkałem mojego kolegę Ogonka, bardzo zafrasowanego. Nie chciał iść ze mną nad rzekę, bo na liście miał już 74 grzechy, a jeszcze nawet nie był w połowie. Mnie to przeraziło i pocieszyło, bo czymże była moja mała ilość grzechów.

- Za zły uczynek trzeba przeprosić. Trzeba naprawić. Sto razy przepraszać, a potem dobre rzeczy robić. Np. trzeba wymyśleć zabawę i zamiast ja rządzić, niech rządzi ten, co mu smutno - mówi Zuzia Huptysiowska. - Kiedyś mnie Julka przeprosiła, ale tak jakoś nieładnie. Stanęła w rozkroku, o tak i powiedziała szybko "przepraszam" i odeszła.

"Grzech to zły uczynek, na przykład kłamstwo, obżarstwo, gniew. Mnie zdarza się to średnio raz na miesiąc", "Według mnie grzech to: kłamstwo i brzydkie słowa. Mnie grzech kiedyś się przydarzył: biłem siostrę i kłamałem", "Grzech to: brzydkie słowo. Przydarzyło mi się, jak mi tata dał szlaban na gry komputerowe", "Gdy ktoś zrobi coś złego specjalnie i będzie się cieszył, to jest grzech" - czytamy w anonimowej sondzie przeprowadzonej wśród dzieci z klasy II Szkoły Podstawowej nr 95 w Krakowie. W stosie kartek, jedna zwraca uwagę: "Grzech to zawinienie, np. kradzież, morderstwo. Niestety ludzie popełniają grzechy. Ja grzeszę, moi rodzice grzeszą, każdy człowiek grzeszy. Jak możemy temu zaradzić? Starajmy się być mili dla innych, nie przeklinać".

Grzech, nasza indywidualna sprawa, głos naszego sumienia, postrzegany jest jako tabu. Chętnie mówimy o cudzych grzechach, ale już o własnych wolimy rozmawiać w zaciszu kościelnego konfesjonału. "Jedni przez grzech się wznoszą, inni przez cnotę upadają" - pisał Szekspir. "Źródłem wszelkiego grzechu jest pycha" - tłumaczył św. Augustyn, zaś ks. Józef Tischner mówił: "Bycie sobą nie może być zbudowane tylko na aktach bohaterstwa. Jestem sobą także w moim grzechu, w mojej skończoności, w mojej winie!".

Agnieszka Malatyńska-Stankiewicz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski