Polonia, osobliwie amerykańska, zawsze wierna była strojowi krakowskiemu i to nie tylko na Green Poincie czy Jackowie, ale w całej krainie Jankesów. Solidarnie bojkotowała przysyłane z Polski piwo Żywiec tak długo, aż na etykietkach beskidzkich górali nie zastąpiła tańcząca para krakowska. Podobną wierność „polskiemu strojowi narodowemu” demonstrują Polonusy we wszystkich częściach świata.
Potomkowie praojca Lecha mogą nawet nie mówić po polsku, ale do ślubu, do trumny etc. pasiaste portki czy spódnice w kolorowe kwiaty ubierane są obecnie chyba częściej niż u nas. Ba, u nas… Dzięki wspólnym wysiłkom mediów i zapraszanych do nich estetów strój i w ogóle sztuka ludowa nazywana jest często „cepelią”, czyli współczesną odmianą plastikowej chińszczyzny. Idę o zakład, że mało kto z młodych ludzi wie, że jego antenaci zostali poczęci na kanapie pod zgrabną cepeliowską makatką lub na cepeliowskim futrzaku, że nie ma pojęcia, co to była Cepelia, i co oznaczał ten skrót.
A było to tak. Pierwszą imprezę promującą sztukę „spod strzechy” zorganizowano w świętym mieście Częstochowie już w roku 1909. Nazywała się Wystawą Przemysłu Ludowego i ogromnie się podobała. Ale dopiero czterdzieści lat później podchwycono pomysł ochrony sztuki ludowej, zakładając w tym celu Centralę Przemysłu Ludowego i Artystycznego „Cepelia”, ta zaś w roku 1973 sfinansowała w Krakowie, w samym Rynku, pierwsze targi.
Wszystkich spółdzielni cepeliowskich było wtedy ok. 150, każda z potężnym kapitałem i z własnym potencjałem wystawienniczym: przedstawicielami ginących zawodów, twórcami ludowymi i stylową chatą handlową. W roku 1990 targi pozbawiono dofinansowania i na trzy lata zniknęły wraz z cudowną imprezą, prowadzoną przez aktora Tadeusza Szybowskiego, pod którego kierownictwem Sukiennice opasywał „Krakowski wianek” utworzony przez trzymające się za ręce maluchy w strojach ludowych. Mój Boże...
Drepcząc przez zwariowanie kolorowe, rozległe tereny tegorocznych już XXXIX Międzynarodowych Targów Sztuki Ludowej spotkamy na pewno dwu smukłych panów w przepisowych kierezyjach. Ten starszy (eeee tam starszy, głupie 96 lat) to Bronisław Kurek, współtwórca targów, wieloletni prezes cepeliowskiej Spółdzielni im. Wyspiańskiego, który broniąc szacunku należnego sztuce ludowej wtargnął kiedyś z kosą na sztorc do gmachu na Wiejskiej. Drugi to Józef Spiszak (jak świadczy nazwisko rodem z Orawy), cepeliowska młodzież, najbardziej uparty człowiek na północ od Alp, wskrzesiciel (1993) targów i dyrektor ich biura. To głównie dzięki panu Józefowi prezydent Jacek Majchrowski może dziś zapewniać świat, iż „Kraków jest jedynym polskim miastem, które ma własny folklor”. To graniczy z cudem. Targowi wystawcy prezentują „sztukę czystą”, nie sięgając – tfu, zgiń, przepadnij duchu nieczysty – po chińszczyznę.
I tylko Wianka żal...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?