MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ile ruchu, tyle życia

Redakcja
Pierwsze piętro starej kamienicy na Kazimierzu. Solidne, duże drzwi, a za nimi niewielkie mieszkanie. Tu od lat mieszka i gospodaruje Eugenia Mierzowska, rocznik 1908.

Recepta na długowieczność? Żyć tak, żeby było miło. Jeść to, co smakuje. Spać wtedy, kiedy jest potrzeba.

- A prośże państwa do pokoju - strofuje syna. - Państwo siadają. A może herbaty albo soku? I proszę nie patrzeć na te paczki. Nie wyglądają ładnie, ale to rzeczy przygotowane do zabrania. Może dla Gruzinów, a może dla kogo innego. Podzielę się, bo mi tyle nie potrzeba.
Eugenia Mierzowska mówi prawie bez przerwy. Dyryguje synem, a on spełnia jej prośby i polecenia.
- Z mamą nie ma dyskusji,__zawsze taka była - mówi Wiesław Mierzowski. - Energiczna, wesoła a czasami apodyktyczna.

\\\*

Urodziła się 17 września 1908 r., ale nikt nie śmie powiedzieć o niej staruszka. Jubilatka, owszem, może być.
- Bo to widzi pani, szykują mi uroczystości na urodziny. I w kościele, dla rodziny, i oficjalną, w PCK. Trzeba się zaprezentować. Mam już suknię; piękna, z lekkiego jedwabiu w popieli z łososiowym. Tylko, że poprawić by trzeba było. Chciałam sama... Mało się to w życiu sukien naszyłam? Ale to krój japoński i nie radzę sobie. Szukamy krawcowej. Bo z przodu mi, widzi pani, tu u góry ubyło, a z tyłu, na plecach, jakby przybyło. No i falbanki przy szyi trzeba dołożyć i zadbać, żeby suknia nie była za długa. Nogi miałam zawsze niczego, a sukienki sięgały ledwie za kolana.
Szala też potrzebuję, bo w kościele może być chłodno. Przyniósł mi tu nawet coś mój Wiesiu, ale chłopy to się na strojach nie znają. Za ciężkie to było, za grube. Do sukni pasowało jak wół do karety.
O strojach i o tym, jak wyglądać powinna kobieta, pani Eugenia mogłaby mówić i mówić. Była piękną kobietą, co poświadcza portret zawieszony na ścianie. I męża miała niczego sobie, tyle, że zmarł już czterdzieści lat temu.
- Od tamtej pory jestem sama. Nie żebym nie miała kandydatów do ołtarza. Kręcili się różni, ale mnie tak było dobrze. I jest.
- Tylko remont by się przydał. Nie w pokoju, tu jest jeszcze jako-tako, ale w kuchni i w korytarzu. Obiecują już piąty rok i na tym się kończy. A ja przecież czasu nie mam za dużo, żeby tak czekać i czekać.
Pani Eugenia czasu właściwie nigdy nie miała. Nie lubiła leniuchować i często powtarzała: ile ruchu, tyle życia. Wierna tej zasadzie prowadziła dom, pracowała, tańczyła...
- Nazywano mamę Ordonką. Głos miała genialny i pięknie śpiewała… - wtrąca syn.
- Śpiewa - poprawia syna pani Eugenia. - I zaraz potem intonuje:. O mnie się nie martw, o mnie się nie martw, ja sobie radę dam, jesteś to jesteś, a jak cię nie ma, to też niewielki kram, jeśli chcesz wiedzieć same zmartwienia tylko przez ciebie mam...
Miły głos pani Eugenii wypełnił pokój i od razu zrobiło się weselej. No bo jak miało się zrobić, gdy niemal stuletnia dama z wdziękiem zaprezentowała przebój o połowę młodszy od siebie, rzucając przy tym filuterne spojrzenia?
- Mama zawsze taka była. Niekonwencjonalna - mówi syn. - Miała ośmioro rodzeństwa i wszyscy dożyli sędziwego wieku, widać takie geny przekazał jej ojciec, Walenty Dąbek.

\\\*

Pani Eugenia, przez męża nazywana Dziunią, była krawcową. Ma rzecz jasna papiery mistrzowskie i na koncie setki sukien i sukienek. - Parę lat temu dała się uprosić i z kolorowych tkanin wykombinowała piękną sukienkę studniówkową dla wnuczki moich przyjaciół - opowiada Wiesław Mierzowski. Sukienka zrobiła furorę.
Pani Eugenia, rodowita krakowianka z Podgórza, większość życia spędziła na Kazimierzu. Pracowała w firmach krawieckich należących do rodzin żydowskich, miała wśród nich wielu przyjaciół i wielu pomagała w czasach wojny i okupacji.
Przed wojną, od 1936 r., pracowała na przykład u Zofii Lebwohl przy Dietla w Krakowie, gdzie mieścił się również zakład krawiecki jej ojca Wilhelma Lebwohla.
- Znałam siostry mojej Zosi: Marylę - modniarkę, Frydę - krawcową, Hanię, Mońka - elektromontera, Leona - saksofonistę.
Gdy przyszły ciężkie lata okupacji, Eugenia Mierzowska pomagała przyjaciołom. Ukrywała u siebie Frydę, żeby ta nie musiała wracać do getta. - Gdy pewnej nocy zapukali do domu mamy umundurowani Niemcy, była pewna, że już po niej. Aresztowali Frydę, przeszukali dom rodziców, a mamę zabrali na policję przy ul. Franciszkańskiej.
- To była najtrudniejsza noc dla mnie i mojej rodziny. Okazało się jednak, że w mieszkaniu znaleziono 12 par pończoch należących do Frydy, kazano mi przyznać, że było sześć par, że są moje i podpisać protokół. A potem wypuścili mnie do domu. O Frydę w ogóle nie pytali.
Niedługo przyjechała siostra Frydy - Hania. Przy Poczcie Głównej miała umówione spotkanie z żydowskim policjantem, który obiecał pomoc. Pani Eugenia poszła z Hanią, żeby dodać jej otuchy, choć wiedziała, że ryzykuje życie.
- Policjanta nie było, a dwaj tajniacy zawieźli nas na gestapo, na Pomorską. Długo mnie przesłuchiwano i konfrontowano z osobami, których nie znałam. Aż wreszcie wypuszczono do domu. Hani więcej nie zobaczyłam.
Ale posyłałam Frydzie paczki żywnościowe przez punkt PCK przy Kanoniczej. Dokąd docierały - nie wiem. Ostatnią zwrócono mi z adnotacją - "wyjechała z miejsca, w którym przebywała". Po jakimś czasie otrzymałam od niej jedyny oficjalny list z Oświęcimia (na druku), w którym pisała, że jest jej dobrze i pracy ma dużo.
- Za pomoc Żydom wyraził wdzięczność ambasador Izraela w specjalnym liście do mamy - mówi Wiesław Mierzowski.

\\\*

Po wojnie pani Eugenia zaangażowała się w działalność Komitetu Blokowego nr 16. Razem z innymi paniami organizowały spotkania, występy, kursy i szukały pomocy dla tych, którzy nie potrafili radzić sobie w życiu. Tak samo było w PCK. - Mama umiała zebrać najwięcej pieniędzy do puszek, zwerbowała 320 osób do pracy w PCK, skrupulatnie zbierała składki i uczestniczyła w akcjach charytatywnych - opowiada Wiesław Mierzowski.
A poza tym przecież prowadziła dom. Pan Wiesław - jedynak - mówi, że była wspaniałą mamą. Wymagającą, ale też wybaczającą. - A było mi co wybaczać, bo jak to chłopak z Kazimierza do najgrzeczniejszych nie należałem.
- A i teraz nie zawsze się mnie słucha i z matką dyskutuje. Inżynier z niego jak się patrzy, wnuka Pawła mi dali z synową Elżbietą, a Paweł z Ewą wystarali się o prawnuka Krzysia - ale zdanie seniorki rodu na wierzchu być musi. Tak to już życie zostało urządzone.
Pani Eugenia ma też własną receptę na długowieczność. - Żyć tak, żeby było miło. Jeść to, co smakuje, spać wtedy, kiedy jest potrzeba.
Dlatego wstawała nawet koło południa, za to przesiadywała w nocy i do drugiej. Lubiła i wciąż lubi tłuste jedzenie, mięso wieprzowe, szyneczkę przerośniętą. A mleko, oczywiście, z kożuszkiem.
I widać jej to służy, bo jest w doskonałej formie. Zadbana - bo jak mawia: Pamiętajcie drogie panie, że młode zdobi młodość, a starsze - zadbanie.
Upomina się więc i o fryzurę, i o makijaż. Ma wyjątkowe poczucie humoru i dystans do siebie.
Mieszka sama, sama gospodaruje i sama wydaje swoje pieniądze. A w razie potrzeby do dyspozycji jest najbliższa rodzina. Od pewnego czasu przychodzi do niej pani z MOPS-u i przynosi obiady. No i dwa razy w tygodniu jeździ do szpitala na dializę. Jest chyba najstarszą dializowaną osobą w Polsce. Nerki i bolące nogi to właściwie jedyne jej dolegliwości.
Jak na swój wiek jest zdrowa i zadowolona.
Pewnie, że i Ona miewa smutne dni. - Bo człowiek w moim wieku jest na ogół samotny - mówi pani Eugenia. - Rówieśników brak, a koleżanki, to 85-letnie smarkule, w dodatku schorowane. Człowiek wiekowy, jak ja, jest zdany właściwie na swoje towarzystwo. Staram się jednak nie narzekać.
Zapowiadają się przecież wspaniałe urodziny. Prawdziwa _pompa. _Elegancja, kwiaty, gratulacje i cukrowe przyjęcie, które mi szykuje rodzina. Słodycze i kawa... Sama nie wiem? Może lepsza byłaby szyneczka z tłuszczykiem. No coś konkretnego na ząb...
MAJKA LISIŃSKA-KOZIOŁ

\* 17 września pani Eugenia skończy 100 lat. Będzie msza w bazylice Bożego Ciała i spotkanie z władzami miasta w siedzibie PCK przy ul. Studenckiej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski