Jaja w gniazdach, czyli nic śmiesznego

Czytaj także: Czy ptaki wstrzymają rozbiórkę szkieletora?

Do tej pory przeszkody w ukończeniu wieżowca piętrzyli ludzie - urzędnicy lub okoliczni mieszkańcy. A to że budynek za wysoki, a to że będą kłopoty z komunikacją, wreszcie, że budynek wzorowany na podobnych stojących na Manhattanie nie przystoi grodowi Kraka, a do tego rzuci wielki cień na pobliskie domy.

Teraz cień na plany inwestora rzuciły ptaki, a właściwie ich potomstwo. Prawo mówi wyraźnie - w okresie lęgowym nie wolno usuwać ptasich gniazd. Inwestor twierdzi, że ich na budowie nie widział, ornitolodzy mają przypuszczenia graniczące z pewnością, że tam są, a inwestor może ich nie zauważył. Nie wiedzą tego inspektorzy odpowiedzialni za ochronę środowiska, bo dopiero teraz dowiadują się o problemie.

Gdyby to ornitolodzy mieli rację, czeka nas kolejna, nie wiadomo jak długa przepychanka. W walce na argumenty zetrą się obrońcy naturalnego środowiska za wszelką cenę ze zwolennikami rozbudowy i komercjalizacji miasta jak najmniejszym kosztem. A krakowianie będą mogli obstawiać zakłady, czy kolejne podejście do przebudowy szkieletora będzie nieudane.

Całe zamieszanie wolałbym potraktować jako wiosenny żart, ale zaczynam się obawiać, że to raczej początek horroru. Miejmy nadzieję, że nie tak doskonałego jak „Ptaki” Hitchcocka.

Ale z tej historii płynie morał nie tylko dla wielkich inwestorów i ortodoksyjnych ekologów. Każdy powinien uważać, by na jego balkonie, przy jego dachu nie zagnieździły się ptaki. Gniazda w takich miejscach też podlegają ochronie, jeśli tylko skrzydlata istota złoży w nich jaja. A kara za ich zniszczenie nikogo nie przyprawi o żartobliwy uśmiech.