Dopóki chodzi o pracę robotnika w fabryce lub kelnera w restauracji, mówimy sobie najczęściej „trudno” i co najwyżej narzekamy, że państwo inwestuje w kształcenie i opiekę nad obywatelem, który potem na ojczyznę się wypina i emigruje. To jednak tylko wierzchołek problemu.
Gorzej, gdy w grę wchodzi coraz popularniejszy termin „drenaż mózgów”, brzmiący jak tytuł jakiegoś horroru. Oznacza bowiem zjawisko odpływania z jakiegoś kraju dobrze wykształconych specjalistów, którzy - nie mogąc zrealizować swoich marzeń i aspiracji w ojczyznach - decydują się wyjechać „za chlebem”.
Najczęściej trafiają przy tym do bardzo bogatych krajów, gdzie mogą liczyć na wysokie wynagrodzenie i uznanie dla swych umiejętności. W efekcie przyczyniają się do dalszego bogacenia już i tak zamożnych społeczeństw, natomiast dawne kraje emigrantów nie mają szans na dogonienie uciekającej im czołówki. Błędne koło.
Polska należy do niechlubnej czołówki państw, w których co prawda mieszkają wybitni specjaliści, ale nikt nie wie, co z nimi zrobić. Przykładem niech będzie kategoria kreatywnych programistów komputerowych. Polacy zostali w niej sklasyfikowani niedawno jako trzeci najbardziej utalentowany naród na świecie.
Tylko jakoś nie pamiętam, byśmy byli potentatem w produkcji jakiejkolwiek oryginalnej, a nie zleconej przez wielkie koncerny, elektroniki. Gdzie więc ci ludzie się podziali? Część zapewne chodzi sfrustrowana, wykonując prace poniżej swoich możliwości, a inna grupa - albo już wyjechała, albo niedługo kupi bilety na samolot. Mógłby im w tym przeszkodzić chyba tylko plan Morawieckiego, o ile rząd przejdzie od gadania do czynów.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Ukraińcy zarabiają w polskich fabrykach, Polacy w niemieckich
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?