MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Janina Natusiewicz-Mirer

Redakcja
Pierwsza z prawej Janina Natusiewicz. Audiencja u Jana Pawła II w Niedzielę Palmową w roku 1999. W środku Anna Walentynowicz i Andrzej Gwiazda. Fot. Arch. Zofii Zimnej
Pierwsza z prawej Janina Natusiewicz. Audiencja u Jana Pawła II w Niedzielę Palmową w roku 1999. W środku Anna Walentynowicz i Andrzej Gwiazda. Fot. Arch. Zofii Zimnej
Przyjaciele z krakowskiej "Solidarności" mówią o Jasi tak, jakby jeszcze żyła. Janina Natusiewicz-Mirer, działaczka opozycji demokratycznej, poleciała do Katynia 10 czerwca jako opiekunka Anny Walentynowicz. Od lat marzyła, by pomodlić się na grobach polskich żołnierzy zamordowanych przez NKWD. I zapalić znicz.

Pierwsza z prawej Janina Natusiewicz. Audiencja u Jana Pawła II w Niedzielę Palmową w roku 1999. W środku Anna Walentynowicz i Andrzej Gwiazda. Fot. Arch. Zofii Zimnej

Po Jasi pozostała walizka...

W pierwszych godzinach po katastrofie na liście zaginionych widniała jako "osoba towarzysząca". Dopiero po kilkunastu godzinach jej przyjaciele z krakowskiej "Solidarności" powiadomili media, jak wspaniałą postacią była Jasia. - Zawsze cicha, spokojna, dyskretna. Pracowała za dwóch - wspomina Fred Czerwiński, działacz "S" w Krakowie.

Mówią o niej "Sybiraczka" Urodziła się w 1941 roku na Syberii, dokąd przed wojną wywieziono jej rodziców. Ojciec - adwokat w Jaworzu - znany był nie tylko jako prawnik, ale też jako niezłomny działacz, walczący o prawdę naszej historii.

W 1942 roku Natusiewiczowie wraz z armią Andersa uciekli z rosyjskiego piekła. Dotarli na Dolny Śląsk. Te lata, a także wychowanie, jakie otrzymała z domu, zdecydowały o całym jej życiu, a także o jego tragicznym zakończeniu.

Chodziła do szkoły Urszulanek w Nowym Sączu. Potem ukończyła architekturę i historię sztuki we Wrocławiu. Jej zmarły w 2008 roku brat, prof. Ryszard Natusiewicz, znany rysownik, nazywany był "wrocławskim Zinem".

Janina Natusiewicz-Mirer jest autorką znanej książki pt. "Legendy i Fakty o Panoramie Racławickiej". - Wiele godzin spędziła przy budowie Panoramy Racławickiej. Za pracę nie wzięła ani grosza, bo uważała to za swój patriotyczny obowiązek - wspomina Wiktor Mirer, brat jej męża. - Trudno uwierzyć w to, co się stało. Janka była pełna wigoru, miała bogate plany na przyszłość. Pochodziła z długowiecznej rodziny, niedawno mówiliśmy, że ma przed sobą jeszcze 30 lat życia.

Większość swego życia spędziła w Krakowie; mieszkała przy Rynku Podgórskim 7. Po wybuchu stanu wojennego zaangażowała się w prace demokratycznego podziemia. Działała m.in. w tzw. Kamieniołomie przy kościele św. Józefa w Rynku Podgórskim. - Wraz ze swym mężem, Szymonem Mirerem, w 1985 roku zorganizowali pielgrzymkę do Rzymu. W tych czasach było to przedsięwzięcie olbrzymie, wymagające odwagi i nakładu pracy - wspomina Zbigniew Strzeboński, działacz S", blisko związany z "Kamieniołomem". Jan Paweł II otrzymał wówczas od krakowskiej delegacji kilim z przepięknie wyhaftowanym wizerunkiem ks. Jerzego Popiełuszki.

Ks. Jerzy i prace związane z upamiętnieniem jego dokonań i męczeńskiej śmierci pochłonęły ją bez reszty. Wówczas zaprzyjaźniła się z Anną Walentynowicz. - Przyjaźń z panią Anią rozpoczęła się w pewnym sensie za sprawą męża Janki. Szymon, z zawodu trener piłkarski, zrobił amatorski film o świętej Jadwidze, który zdobył pierwsze miejsce na festiwalu w Niepokalanowie. Potem, po śmierci ks. Jerzego, pomagał w remoncie jego domu rodzinnego. I tak to się zaczęło - mówi Wiktor Mirer.

Wraz z Anną Walentynowicz zorganizowały głodówkę w krakowskim w kościele na Bieżanowie, domagając się prawdy o śmierci księdza Jerzego. Potem podobne inicjatywy podejmowały w innych miejscowościach. Wspierał je Szymon Mirer, aż do 1998, kiedy niepodziewanie zmarł, w wieku zaledwie 48 lat.
- Jasię pamiętam jako zdystansowaną do codziennych konfliktów, rozmodloną i pogodną. Wraz z Anną Walentynowicz były na moim ślubie, w 2004 roku - wspomina Marek Cholewka, były krakowski radny.

Od pewnego czasu były nierozłączne: - Jasia była podobna do Ani: bezkompromisowa i uczciwa - mówi Joanna Gwiazda. Jasia żyła nieco w cieniu Anny, ale wykonywała ogromną robotę. Założyły Fundację Sztuki Sakralnej i organizowały pieniądze na tablice i pomniki upamiętniające postacie i zdarzenia ważne dla historii Polski. To dzięki nim w kościele w Suchowoli stanął pierwszy w Polsce pomnik ks. Jerzego Popiełuszki.

"Dzieci tułacze" - to kolejny temat, któremu Janina Natusiewicz- Mirer wraz z Anną Walentynowicz poświęcała swój czas i energię. Przy wsparciu Biura Bezpieczeństwa Narodowego i patronacie prezydenta Lecha Kaczyńskiego zorganizowały konferencję, podczas której "Dzieci tułacze" lub ich potomkowie dziękowały ambasadorom państw, które pomogły im w powrocie do ojczyzny. Potem obydwie poleciały do Taszkientu, stolicy Uzbekistanu, gdzie wmurowały tablicę upamiętniającą losy urodzonych tam Polaków.

W Krakowie, w latach 90. zorganizowały seminarium pt. "W trosce o dom ojczysty". W październiku 2007 roku, podczas seminarium w Suchowoli, rodzinnej parafii ks. Jerzego - podpisały przyjętą przez zgromadzonych "Deklarację ludzi zatroskanych o dom ojczysty". W styczniu 2008, po atakach na Lecha Kaczyńskiego, wystosowały "List Otwarty w sprawie obrony dobrego imienia Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej i Narodu Polskiego".

Od kiedy zdrowie Anny Walentynowicz zaczęło szwankować i pojawiły kłopoty z poruszaniem, Janina towarzyszyła jej we wszystkich podróżach. Także w tej ostatniej. Zginęła na tej samej nieludzkiej ziemi, na której się urodziła... We wtorek odnaleziono jej zwłoki, razem z ciałem Anny Walentynowicz. Janinę Natusiewicz-Mirer zidentyfikował brat jej męża. Zostanie pochowana w Tyńcu, obok Szymona.

W warszawskim hotelu została jej walizka. W środku projekty dalszych przedsięwzięć, konferencji i sympozjów. Wśród nich pismo do Lecha Kaczyńskiego z prośbą o patronat nad tymi przedsięwzięciami...

Dorota Stec-Fus

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski