Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jeden z obrazów Leonarda da Vinci może być falsyfikatem

Łukasz Gazur
„La Bella Principessa” od kilku lat uchodzi za dzieło Leonarda
„La Bella Principessa” od kilku lat uchodzi za dzieło Leonarda fot. archiwum
Sztuka. Autorem słynnej „La Bella Principessa”, uchodzącej za dzieło Leonarda da Vinci, ma być jeden z najbardziej znanych współczesnych fałszerzy dzieł sztuki, Shaun Greenhalgh.

Dyskusję na temat autorstwa dzieła uchodzącego za pracę mistrza renesansu wzbudziła książka „A Forger’s Tale”. Napisał ją sam Shaun Greenhalgh, który za dokonane fałszerstwa odsiadywał karę więzienia w latach 2007-2012. W wydanej właśnie autobiografii opisał m.in. proces podrabiania obrazu.

Dzieło powstać miało - według jego relacji - w 1978 roku. Domniemany autor twierdzi, że wykorzystał urzędowy dokument, datowany na rok 1587, i na jego odwrocie wykonał rysunek. Co więcej, wykorzystał kawałek drewna z biurka z epoki wiktoriańskiej jako podobrazia.

Portret namalowany miał być przez Greenhalgha podczas jego pracy w markecie. Inspiracją dla przedstawionego wizerunku miała być dziewczyna o imieniu Sally, która pracowała tam na stanowisku kasjerki.

Co ciekawe, to nie pierwsze dyskusje o autorze dzieła. Do niedawna bowiem określano je jako pracę anonimowego niemieckiego malarza z początku XIX wieku. I z takim opisem obraz sprzedano na licytacji w domu aukcyjnym Christie’s w 1997 roku.

Obraz trafił później do kolekcji Petera Silvermana, który w 2007 roku zlecił jego badania konserwatorskie. To one właśnie wykazały, że portret pochodzi nie z XIX, lecz z XV wieku. Pozwoliły też na postawienie hipotezy, że autorem jest da Vinci, który miał uwiecznić Biancę, córkę księcia Ludovico Sforzy, czyli mecenasa artysty. Tak twierdził m.in. znany badacz dzieł mistrza renesansu, Martin Kemp. Nie trzeba dodawać, że taka ekspertyza znacznie podniosła wartość dzieła - z niecałych 22 tys. dolarów do 150 milionów.

Konserwatorzy sceptycznie podchodzą do rewelacji zawartych w książce Shauna Greenhalgha. Twierdzą, że na obrazie znaleziono taki sam odcisk jak na pracy „ Święty Hieronim na pustyni”. Dodają, że niedawno przeprowadzano ponownie analizę pigmentów. Wyniki są zaskakujące: trzeba je datować przynajmniej na przełom XVII i XVIII wieku.

Zaznaczają, że słowo „przynajmniej” oznacza, iż mogą być starsze, ale nie młodsze. Innymi słowy, wciąż z dużym prawdopodobieństwem można przyjąć, że autorem jest Leonardo da Vinci, natomiast wyklucza to ich zdaniem wersję Greenhalgha. Sugerują, że historia opisana w książce jest wyłącznie kolejną próbą wzbudzenia medialnej sensacji.

Fałszerz odpowiada jednak, że wykorzystał stare pigmenty, zakupione w jednym z londyńskich antykwariatów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski