Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jego Majestat: Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej

Włodzimierz Knap
Magdalena Ogórek ogranicza się właściwie do powtarzania frazy: „trzeba rozmawiać”
Magdalena Ogórek ogranicza się właściwie do powtarzania frazy: „trzeba rozmawiać” fot. Bartek Syta
Tylko jako osoba reprezentująca majestat państwa prezydent jest jedyny. W innych przypadkach w taki czy inny sposób jest ograniczany. Nawet prawa łaski nie może zastosować według własnej woli, bo wobec osób skazanych przez Trybunał Stanu jego władza nie sięga.

Prezydent RP ma przede wszystkim dobrze uosabiać majestat państwa. Jak kiedyś król. To nie tylko pierwsze w kolejności, lecz też główne zadanie każdego prezydenta. Wynika ono z faktu, że jest najwyższym przedstawicielem naszego państwa.

Inne konstytucyjne uprawnienia prezydenta mają przy tym obowiązku drugorzędne znaczenie. Tylko jako osoba reprezentująca majestat państwa prezydent nie ma konkurencji. Jest jedyny. W innych przypadkach w taki czy inny sposób jest ograniczany. Nawet prawa łaski nie może zastosować według własnej woli, bo wobec osób skazanych przez Trybunał Stanu jego władza nie sięga.

Owszem, prezydent ma pięć dużych pól do działania, lecz i na nich też nie może być „panem i władcą”. Zwierzchnictwo nad Siłami Zbrojnymi sprawuje przecież za pośrednictwem ministra obrony narodowej. W zakresie polityki zagranicznej ma obowiązek współdziałania z premierem i szefem dyplomacji. W obu tych dziedzinach premier i ministrowie są rzeczywistymi sternikami, a prezydent może być na tyle skuteczny, na ile mu pozwolą.

Po trzecie, prezydentowi przysługuje prawo inicjatywy ustawodawczej, lecz projekt przez niego zgłoszony może wejść w życie jedynie wtedy, gdy aktualna większość rządowa nie powie mu „nie”. Po czwarte, za najsilniejszą broń głowy państwa uchodzi prawo weta. Problem w tym, że jeżeli władza dysponuje trzema piątymi głosów w Sejmie,, to ten „oręż” jest tyle wart, co broń na ślepaki. Może też skierować ustawę do Trybunału Konstytucyjnego. Często takie działanie mogłoby być ruchem najmocniejszym, bo decyzja trybunału jest ostateczna, ale jego efekt też nie zależy od samego prezydenta, lecz mądrości sędziów.

Dodajmy, że jak kiedyś majestat królewski i jego prawna ochrona wynikały z istoty instytucji króla, nie zaś z osobistych przymiotów władcy, tak i dziś jest podobnie. W 2011 r. Trybunał Konstytucyjny wydał werdykt głoszący, że „poczucie własnej godności i posiadanie autorytetu jest jednym z niezbędnych warunków efektywnego wykonywania funkcji przypisanych głowie państwa”. Sędziowie napisali: „Prezydent nie działa w imieniu własnym, lecz w imieniu państwa, którego jest „głową”, uosabia majestat Rzeczypospolitej i z tej racji należy mu się szacunek”. Czy o tym podstawowym obowiązku głowy państwa którykolwiek z kandydatów choćby tylko zająknął się w czasie kampanii wyborczej? Żaden. Dlaczego? Bo wiedzą, że naraziliby się na śmieszność i kpiny.

Zamiast tego, często zachowują się niczym celebryci. Można usłyszeć od nich steki banałów, obietnic nie do spełnienia, idących w grube miliardy. Najgorsze jest w tym to, że ich koszty musieliby ponieść przede wszystkim ci, którzy chwalą kandydata za „szczodrość” i chęć „pomagania”. Czy kandydaci, którzy dzięki takim obietnicom chcą uzyskać najlepszy dla siebie wynik, zdają sobie sprawę z ich niewykonalności, a nawet patologiczności części proponowanych przez siebie rozwiązań? Takim postulatem jest np. deklaracja obniżenia wieku emerytalnego złożona przez Andrzeja Dudę. Dlaczego? Ponieważ nie liczy się z możliwościami finansowymi państwa oraz konsekwencjami w przyszłości, bo albo przyszli emeryci skazani byliby na żebracze emerytury, albo praca naszych dzieci i wnuków musiałaby zostać obciążona potwornie wysokimi podatkami.

– _Przynajmniej niektórzy z nich mają tego świadomość – twierdzi dr Olgierd Annusewicz z Zakładu Socjologii i Psychologii Polityki UW. Dodaje: _– _Lecz też wiedzą, czego większość Polaków oczekuje od nich jako kandydatów na prezydenta. Nie patrzą na uprawnienia głowy państwa, tylko myślą, że prezydent może wszystko, bo rządzi Polską. Jan Bury, szef klubu PSL, bez ogródek stwierdza: – Dzięki kampanii naszego kandydata Adama Jarubasa partia może zaprezentować swoich działaczy w terenie i nagłaśniać program. _

I taki sposób myślenia jest powszechny wśród elit z niemal wszystkich partii, które wystawiły swoich kandydatów. Prof. Paweł Śpiewak, socjolog z UW, podkreśla: – Obecne wybory prezydenckie są fikcją. Bronisław Komorowski chce przebrnąć przez czas kampanii, by zasiąść na fotelu prezydenta. Pozostałe stronnictwa kampanię traktują jako okres przygotowań przed wyborami parlamentarnymi.__Ocena prof. Śpiewaka jest niemal bez wyjątku podzielana przez analityków sceny politycznej. Chyba tylko dr Jarosław Flis, socjolog z UJ, przekonuje, że Andrzej Duda ma szanse wygrać z Bronisławem Komorowskim.

Krakowscy profesorowie, Marek Bankowicz, Erhard Cziomer oraz Andrzej Mania zwracają uwagę, że choć kampanie wyborcze w krajach zachodnich pęcznieją od blichtru, sztuczności, to jednak nie do pomyślenia jest, by ludzie, którzy np. w USA, Niemczech, krajach skandynawskich aspirowali do najwyższych urzędów, nie potrafili w sposób zwięzły, spójny i klarowny przedstawić przemyślanych poglądów na kluczowe kwestie. U nas jest inaczej. Prezydent Komorowski obwinia Dudę o plagiat programu. Problem w tym, że cóż to za program. Obaj głoszą potrzebę dbania o rodzinę, o zapewnienie pracy i bezpieczeństwa. Przekonują, że będą prowadzili „dialog”, jakby termin „rozmowa” był czymś gorszym. Obaj też ograniczają się do frazesów, gdy wykładają swoją „doktrynę” w zakresie wspomnianych „filarów” czy „pól”.

Komorowski i Duda mają najwyższe poparcie w sondażach nie tylko z faktu, że stoją za nimi najmocniejsze stronnictwa, czyli PO i PiS. Na tle kilkunastoosobowego na razie peletonu kandydatów na kandydata wypadają, co trzeba przyznać, najlepiej.

Być może za jakiś czas okaże się, że Polska będzie miała kolejnego swojego przedstawiciela w Księdze Guinnessa. Tak stać się może, jeśli Magdalena Ogórek, kandydatka SLD, przez całą kampanię ograniczy się w zasadzie do powtarzania frazy: „trzeba rozmawiać”. Ktoś to policzy, zgłosi, ktoś inny dokona formalnego wpisu. Najpewniej też przyszłe pokolenia studentów politologii będą uczyć się o unikatowej w skali świata kampanii dr Ogórek. Gdyby żył dziś Witold Gombrowicz, mógłby całą rzecz skwitować lapidarnie: „Magdalena Ogórek piękną kobietą jest”.

Adama Jarubasa szkoda jest prof. Wawrzyńcowi Konarskiemu, politologowi z UJ. _– _To dobry polityk, ale na razie w granicach funkcjonowania w samorządzie – tak go ocenia. Janusz Piechociński skłonił marszałka województwa świętokrzyskiego, by stanął w szranki prezydenckiej batalii. W czasie kampanii gra ewidentnie pod wyborców PSL.

Przekonuje, że Polska nie powinna się angażować jednostronnie na rzecz Ukrainy. Podkreśla, że takie działania mogą doprowadzić do tego, że stracą na tym ci polscy rolnicy, którzy sprzedają swoje towary do Rosji. Jarubas jest absolwentem historii, więc należy zakładać, że wie, czym dla Polski może zakończyć się utrata niepodległości przez Ukrainę. A jeśli ma tego świadomość, to... Lepiej nie kończyć. Nie chodzi bowiem tylko o Ukrainę, a przyszłość Polski. Jarubas zapewnia, że nie jest prorosyjski. Szekspir i Wyspiański takie zapewniania bez pokrycia kwitowali: „Słowa, słowa, słowa”.

Hasłem wyborczym Bronisława Komorowskiego jest „Wybierz zgodę i bezpieczeństwo”. Leszek Miller, lider SLD, kpił z niego, mówiąc, że przypomina mu reklamę prezerwatyw. Zapewne jednak kwestia bezpieczeństwa będzie w tej kampanii jedną z najważniejszych. Poczucie zagrożenia wywołane wojną na Ukrainie może spowodować, że wygra ten kandydat, który będzie w tej kwestii bardziej wiarygodny. Sztab prezydenta liczy na to, że wyborcy będą chcieli zobaczyć w Komorowskim kogoś, kto będzie stał na straży bezpieczeństwa Polaków w czasach mocno niespokojnych.

Nad Andrzejem Dudą prezydent ma przewagę nie tyle z tego powodu, że kandydat PiS kilka razy pogubił się już w swoich wypowiedziach na temat polityki RP wobec wojny na Ukrainie. Raz np. przekonywał, że należy rozważać wysłanie polskich wojsk na Ukrainę, a innym razem mówił, iż nasi instruktorzy nie powinni tam jechać szkolić żołnierzy.

Przede wszystkim jednak wielu Polaków może obawiać się, że gdyby prezydentem został Duda, to o polityce zagranicznej i militarnej decydowaliby: Macierewicz, Kaczyński czy Fotyga, którzy niezależnie od rzeczywistych ich kwalifikacji są przez wielu postrzegani jako „niekompetentni jastrzębie”, i to zarówno wobec Rosji, jak i Niemiec, a przy tym nieufnie patrzący na Unię Europejską.

***

- Obaj najważniejsi kandydaci na prezydenta głoszą potrzebę dbania o rodzinę, o zapewnienie pracy i bezpieczeństwa. Przekonują, że będą prowadzili „dialog”, jakby termin „rozmowa” był czymś gorszym. Obaj też ograniczają się frazesów, gdy wykładają swoją „doktrynę” w zakresie wspomnianych „filarów” czy „pól”.

– Prezydent stale i mocno podkreśla, że jego główny konkurent i stojąca za nim formacja, na czele z Jarosławem Kaczyńskim, uważają Polskę za kraj, który „trzeba odbudowywać ze zgliszcz”. Sztabowcy Komorowskiego doskonale zdają sobie sprawę, że nastroje społeczne w Polsce poprawiają się.

– Prezydent zapowiada również wsparcie dla przedsiębiorców, czyli grupy rozczarowanej rządami PO. Duda składa niemal identyczne deklaracje. Czas pokaże, komu uwierzą właściciele firm. Tak samo jak pozostali Polacy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski