Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kierowcy chcieli wywołać strajk. Władza ścigała ich za terroryzm

Marcin Banasik
- Czasem jakiś młody człowiek podejdzie, uściśnie dłoń i powie, że podziwia takich jak ja za odwagę - mówi Kazimierz Krauze.
- Czasem jakiś młody człowiek podejdzie, uściśnie dłoń i powie, że podziwia takich jak ja za odwagę - mówi Kazimierz Krauze. Andrzej Banaś
Historia. 30 lat temu w nocy z 12 na 13 grudnia dwóch pracowników MPK przecięło paski klinowe w 30 autobusach. Chcieli w ten sposób wywołać strajk. Władze PRL-u uznały to za zamach terrorystyczny. Jacek Żaba przypłacił to życiem. Kazimierz Krauze więzienną traumą.

Przed Sądem Okręgowym w Krakowie toczy się sprawa dotycząca unieważnienia wyroku Kazimierza Krauzego, skazanego 30 lat temu na 5 lat więzienia za przecięcie pasków klinowych w 30 autobusach stojących w zajezdni w krakowskich Czyżynach.

Ówczesna władza uznała ten incydent za „zamach terrorystyczny”. Sprawę potraktowano bardzo poważnie. Dwóch „zamachowców” skazano. Jeden z nich przypłacił to życiem, skacząc z 8. piętra, drugi żyje do dziś. Kazimierz Krauze przyznaje jednak, że pobyt w areszcie na Montelupich i w więzieniu w Nowym Sączu był koszmarem, który odcisnął piętno na jego późniejszym życiorysie.

30 lat temu, w nocy z 12 na 13 grudnia, dwóch pracowników krakowskiego MPK, Jacek Żaba i Kazimierz Krauze, przecięło paski klinowe w autobusach. W ten sposób chcieli rozpocząć strajk i przypomnieć o rocznicy wybuchu stanu wojennego. - Jednym z impulsów stał się proces księdza Jerzego Popiełuszki. To była farsa. Z zeznań oskarżonych wynikało, że to właśnie ksiądz Jerzy jest winien swojej śmierci. W ten sposób komuna chciała pokazać społeczeństwo, że z człowiekiem potrafi zrobić wszystko - wspomina Kazimierz Krauze.

Co by było, gdyby matka Lenina poroniła

- Nie mogłem patrzeć na ten marazm i brak jakiejkolwiek reakcji z naszej strony - przyznaje pracownik MPK. Wraz z kolegą Jackiem Żabą postanowili działać.

Niestety, incydent uznany przez ówczesną władzę za „zamach terrorystyczny”, został dość szybko wykryty. Z zachowanych w Instytucie Pamięci Narodowej dokumentów wynika, że w trakcie sprawy o kryptonimie „Klin” Służba Bezpieczeństwa uruchomiła kilkudziesięciu tajnych współpracowników.

Zdaniem Macieja Gawlikowskiego, autora artykułu „Droga Krzyżowa Jacka Żaby”(Tygodnik Powszechny 19.05.2008) śledztwo zostało potraktowane bardzo poważnie. Do prowadzenia sprawy prokuratura wyznaczyła młodego, utalentowanego prokuratora Jerzego Biedermana.

Z ramienia Wydziału Śledczego SB dochodzenie nadzorował porucznik Jerzy Stachowicz, znany wśród krakowskich opozycjonistów ze względu na stosowane metody śledcze.

Krauze wpadł na przełomie lutego i marca, Żaba miesiąc później. Ze względu na szkodliwość społeczną i pobudki polityczne, sędzia Józef Korbiel odczytał wyrok: 5 lat dla Krauzego i 1,5 roku dla drugiego oskarżonego.

- Wmawiano nam, że gdyby uszkodzonym autobusom udało się wyjechać na ulicę, to mogliby zginąć wszyscy pasażerowie. Na tak niedorzeczne gdybanie odpowiedziałem im pytaniem, co by było, gdyby matka Lenina poroniła - wspomina Krauze.

Dla Żaby krakowski areszt przy ul. Montelupich okazał się prawdziwym piekłem. Z oddziału dla więźniów politycznych przeniesiono go do najgorszej kategorii zdemoralizowanych więźniów. Słaby psychicznie, wątły i małomówny Żaba był bity i poniżany przez współwięźniów.

Kiedy Krauze zameldował wychowawcy o stanie Jacka, usłyszał: „Pilnuj własnej dupy”, a funkcjonariusze natychmiast przenieśli go do innej celi. Żaba został sam.

Dziś mało kto chce wracać do tamtych wypadków

Kiedy Krauze wyszedł na przepustkę, Żaba również znalazł się tymczasowo na wolności. - Zaprosiłem go do siebie. Kiedy go zobaczyłem, załamałem się. Nigdy nie widziałem tak zaszczutego człowieka. Prawie nic nie mówił, a kiedy żona podała placki ziemniaczane, złapał je oburącz, mimo że były gorące, mocno ścisnął w dłoniach i uciekł do kąta, gdzie jadł łapczywie odwrócony do nas plecami - wspomina pracownik MPK.

Kiedy przyszedł czas powrotu do więzienia, Krauze wrócił, a Żaba otworzył okno w swoim pokoju na ósmym piętrze i skoczył.

Dziś mało kto chce wracać do tamtych wypadków. Pracownicy Służby Więziennej twierdzą, że nie ma powodu, by bić się w piersi za stare sprawy.

Sędzia Józef Korbiel odszedł już na emeryturę. W krakowskim środowisku prawniczym ma opinię dobrego, łagodnego człowieka.

Jerzy Biederman jest jednym z najbardziej wpływowych prokuratorów w Małopolsce, pracuje w Prokuraturze Apelacyjnej w Krakowie. W rozmowie z Gawlikowskim twierdził, że chciał tę sprawę poprowadzić jak najlepiej. Jednak przyznawał, że można było postąpić inaczej.

Emerytowany pułkownik Służby Bezpieczeństwa, Urzędu Ochrony Państwa i Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Jerzy Stachowicz, osiem lata temu został mianowany na stanowisko eksperta sejmowej komisji śledczej do spraw nacisków.

To my z Jackiem mieliśmy rację

Powołanie go wywołało sprzeciw dawnych krakowskich opozycjonistów. Krzysztof Bzdyl i Ryszard Bocian złożyli do krakowskiego oddziału Komisji Ścigania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu wnioski dotyczące przestępstw komunistycznych popełnionych przez Jerzego Stachowicza. Pod naciskiem opinii publicznej 20 maja 2008 zrezygnował z prac w komisji.

Kazimierz Krauze zapytany, co chciałby powiedzieć osobom, które przyczyniły się do aresztowania i śmierci Jacka Żaby, odpowiedział: - To my z Jackiem mieliśmy rację. Gdyby nie takie akcje jak nasza, może dzisiaj nie moglibyśmy sobie tak swobodnie rozmawiać przez telefon. Komunizmu nie obaliliśmy, ale z pewnością przyczyniliśmy się do zamknięcia niesławnego rozdziału naszej historii.

Pomimo przekonania o słuszności swojej sprawy, pracownikiem MPK do dzisiaj targają sprzeczności. - Czasem myślę, co by było, gdyby... Ale nie chcę gdybać, bo gdybanie nie przywróci Jackowi życia. Nie żałuję tego, co zrobiłem - komentuje Krauze. Wspomina, że po śmierci kolegi jego ojciec miał do niego żal, że to właśnie Jacka wybrał do akcji.

W stanie wojennym zginęło wielu uczciwych ludzi

Zdaniem Krauzego działać trzeba dalej, bo zapotrzebowanie na pewne postawy cały czas jest potrzebne. - Trzeba pilnować interesu robotnika. Ustrój się zmienił, a robotnik dalej musi walczyć o swoje - przyznaje z żalem pracownik MPK.

Kazimierz Krauze wraz z członkami Stowarzyszenia Konfederatów Polskich, organizacji skupiającej działaczy i sympatyków pierwszej w Polsce partii politycznej o charakterze antykomunistycznym - Konfederacji Polski Niepodległej, noc z 12 na 13 grudnia spędzali na ul. Ikara 5 w Warszawie. Co roku w rocznice wprowadzenia stanu wojennego stowarzyszenie manifestowało przed willą szefa Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego, gen. Wojciecha Jaruzelskiego sprzeciw akcji wojskowej PRL.

- Chcieliśmy przypominać Jaruzelskiemu, że w stanie wojennym zginęło wielu uczciwych ludzi, takich jak Jacek Żaba - podkreśla Krauze.

Grób Jacka Żaby znajduje się na cmentarzu Grębałowskim w Krakowie. Złomiarze ukradli krzyż z mogiły. - Zbieramy pieniądze na nowy. Historia o Jacku nie może zostać zapomniana - mówi Kazimierz Krauze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski