MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Klątwa kamiennej lawiny

Redakcja
Pierwszym etapem wędrówki króla, jak wspomnieliśmy, miał być klasztor w górach Bośni, w której rządził udzielny władyka, Stefan Mikołaj Wukcić. Stamtąd przecież rozchodzą się pierwsze wieści o cudownym ocaleniu Władysława.

Patronami księstwa Bośni są święci Sawa i Katarzyna Aleksandryjska. Każdy władca ortodoksyjnych Bałkanów musi chociaż raz w życiu odwiedzić na górze Synaj słynny klasztor św. Katarzyny i zawiesić tam, na jej słynącym z cudów grobie - złotem malowaną ikonę. Władysławowi obrządek ten jest bliski - dedukuje Kielanowski - wszak to wiara jego matki, Zofii Holszańskiej. Kościół pod wezwaniem tej świętej zbudował w Krakowie jego ojciec, król Jagiełło i mały Władysław mógł uczestniczyć w uroczystym poświęceniu budowli, której romańsko- -gotyckie mury stoją do dziś. Stąd podejrzenia o wyprawie Warneńczyka na Synaj, gdzie stał się rycerzem św. Katarzyny, nabierają sporego prawdopodobieństwa.
Nota przechowywana w Archiwum Watykańskim podaje, że 14 lipca 1445 roku Ojciec Święty udzielił audiencji Mikołajowi Florisowi z Bośni, delegatowi króla Jana na Cyprze. Czego dotyczyła audiencja, zapis nie podaje. W każdym razie oficjalnie w dokumentach po raz pierwszy spotykamy jego nazwisko. Tenże Mikołaj Floris wyjechał z polecenia papieża na Cypr, gdzie zbierały się wówczas statki przewożące towary i pielgrzymów do Ziemi Świętej.
Kielanowski bardzo sugestywnie kojarzy fakty, które służą przekonująco jego hipotezie. Cypr był przez wieki bazą wypadową wypraw krzyżowych przeciw Turkom i pozostawał w ścisłym aliansie z Rzymem oraz Zakonem Szpitalników z wyspy Rodos, miał także silne powiązania z dworami Burgundii i Portugalii. I tam właśnie, na Cypr, wysyła papież Florisa. Odtąd - twierdzi dr Leopold Kielanowski - możemy śmiało połączyć jego losy z losem naszego króla, gdyż jest on także autorem listu do wielkiego mis-trza krzyżackiego, w którym Mikołaj Floris donosi, iż jest "współpielgrzymem i współtowarzyszem króla Władysława na portugalskiej wyspie".
Którędy zatem mogła wieść droga Warneńczyka i jego towarzyszy na górę Synaj i potem do królestwa Portugalii? Istnieje w archiwum Torre do Tombo w Lizbonie zapis z lat czterdziestych XV wieku, mówiący o szlakach, którymi podążały wyprawy portugalskie na poszukiwanie drogi lądowej do głośnego władcy chrześcijańskiego zachodniej Afryki, zwanego "księdzem Janem"; przy jego pomocy docierano do Negusa, cesarza Etiopii. Negusowi podlegały klasztory na ziemi arabskiej, a mnisi koptyjscy, strzegący świętych miejsc w Egipcie, wysyłali mu złoto, pochodzące z ofiar pielgrzymów. Kontakty z mitycznym a potężnym Negusem abisyńskim były uważane w Portugalii za niezbędne, gdy się chciało zdobyć bogactwa Indii. Zresztą jego królestwo zwano także "Indiami bliższymi".
Jak mogła wyglądać wędrówka Władysława do grobu św. Katarzyny na Synaju? Kielanowski odpowiada na to pośrednio, gdyż nie mamy żadnych przekazów na ten temat. W każdym razie to tu, na górze Synaj, odbyła się ceremonia pasowania dostojnego pielgrzyma na rycerza św. Katarzyny - twierdzi Kielanowski. Ponieważ nie wiedział, jaka reguła obowiązywała w tym rycerskim zakonie, napisał do przeora klasztoru synajskiego. Otrzymał wyjaśnienie z klasztornego archiwum na górze Synaj, że zakon ten powstał w XII wieku. Był organizacją rycerską, powołaną do straży świętych miejsc w Jerozolimie, a także na górze Synaj i w Aleksandrii, gdzie kwitł kult św. Katarzyny.
Po kilku latach ruszył z góry Synaj Warneńczyk, już pod imieniem Rycerza św. Katarzyny, a wraz z nim zaufani towarzysze, których nazwiska przekazała nam historia. Powtarzam: Andrzej z Sienna, Mikołaj Chrząstowski i - Mikołaj Floris. Autor tych rewelacji uważa, iż wraz z delegacją mnichów koptyjskich przybyli oni do Lizbony w lipcu 1452 roku. Dlaczego właśnie do Portugalii? Bo tylko już ten kraj prowadził krzyżową krucjatę przeciw Maurom w północnej Afryce i tam Ostatni Krzyżowiec Europy miał jeszcze pole do popisu i pokuty.
Dalej mamy już konkretne wiadomości o pobycie Rycerza św. Katarzyny w Ceucie, potem o jego przybyciu na Maderę, wciąż pod opieką franciszkanów, którzy kilka lat wcześniej założyli tam swój klasztor i którym książę Henryk Nawigator podarował wyspy azorskie.
I tak oto w dziesięć lat po bitwie warneńskiej pojawia się na Maderze Kawaler św. Katarzyny z Góry Synaj. Nazywają go tu "postacią legendarną" nie dlatego, że nie istniał naprawdę - zbyt wiele wiarygodnych źródeł historycznych jego pobyt potwierdza - ale idzie za nim przez wieki legenda o jego książęcym, ba, królewskim pochodzeniu - a imię jego w najdawniejszych aktach czy księgach genealogicznych stale łączone jest z bitwą pod Warną
Rycerz św. Katarzyny, nasz domniemany Władysław Jagiellończyk - Warneńczyk, znany był na Maderze także pod imieniem Henryka Allemano. Leopold Kielanowski uzyskał z Archiwum Akt Dawnych w Lizbonie odpis dokumentu, zatwierdzający nadanie ziemi na Maderze Henrykowi Allemano - Rycerzowi św. Katarzyny, przez króla Alfonsa V. Wydany 17 maja 1457 roku akt głosi, że "król potwierdza nadanie mu ziemi położonej w kotlinie Madanelii. Ale strzępy dawnych, a dotąd żywych legend, raz po raz mówią o królewskim pochodzeniu rycerza.
Dr Leopold Kielanowski przytacza jedną z nich. Przybyli na wyspę polscy franciszkanie, którzy rozpoznali w Kawalerze św. Katarzyny swego zaginionego władcę i w niezrozumiałym dla tubylców języku błagali go o powrót do ojczyzny. W wyniku tej wizyty zakonników król portugalski wezwał rycerza do Algarve, ale i królewskie namowy zdały się na nic. I właśnie podczas powrotu z Algarve - spotkała tajemniczego kawalera tragiczna śmierć pod Cabo Girao. Było to w roku 1474, a więc dokładnie 30 lat po warneńskiej klęsce, gdy Władysław miał lat 50. Jak głoszą kroniki Madery, właśnie lawina skalna z Cabo Girao stała się przyczyną śmierci wracającego łodzią do swej posiadłości w Santa Madalena - Rycerza św. Katarzyny, przypuszczalnego Warneńczyka. Prądy podwodne porwały łódź, zmiażdżoną przez spadające głazy i dopiero po kilku dniach morze wyrzuciło zmasakrowane ciało... Kamienna lawina nie tylko przerwała życie rycerza św. Katarzyny, ale także zniszczyła fundowany przezeń kościół, pod którym spoczywa. Dlatego odnalezienie grobu Henryka Allemano vel Rycerza św. Katarzyny, czyli domniemanego króla Władysława, jest dziś prawie niemożliwe.
Czy Rycerz św. Katarzyny pielgrzymował do Santiago de Compostela i w pobliżu stolicy św. Jakuba jakiś czas był pustelnikiem? Wszystko na to wskazuje. Członek Akademii Nauk w Lizbonie, prof. Uleis Gomes, zajmujący się historią wyspy, przytaczając legendę Rycerza św. Katarzyny wyraził przypuszczenie, iż musiał on odbyć pielgrzymkę do cudownego miejsca w Hiszpanii, będącego miejscem kultu św. Jakuba.
Jak już wiemy, szwagier króla czeskiego, Jerzego z Podiebradu - Lew z Rożmitalu, w latach 1465-1467 odbywał podróż po Europie. Opisał ją po czesku jeden z uczestników - Sasek z Międzygóry, a całość została wydana dopiero w roku 1952, w łacińskim przekładzie z końca XVI wieku. W 1466 roku - jak pisze Sasek - orszak barona przejeżdżał w 30 koni drogą między Medyną a Salamanką, koło miasta Canta-la--Piedra. Cztery mile od tego miasta ludność wiejska powiedziała rycerzom, że niedaleko w lesie przebywa pustelnik, o którym mówią, że jest polskim królem, a który walczył z poganami mimo ślubowania im pokoju. Został pobity i teraz pokutuje za swoje winy. Pan Lew z Rożmitalu postanowił go zobaczyć i po jakichś czterech milach drogi ujrzeli pustelnika przed chatą. Gdy się doń zbliżyli, powiedział mu pan Lew, z jakiej są krainy i zapytał, skąd on tu przybył. Na to miał odpowiedzieć pustelnik: - Co może komu zależeć skąd i kim jestem?
A był w orszaku pana Lwa pewien Polak, który prosił, by pustelnik obnażył swoje stopy, bo król Władysław miał na jednej nodze mieć sześć palców. Pustelnik długo nie chciał na to przystać, aż wreszcie zdjął obuwie. Polak, patrząc na jego stopy, zobaczył sześć palców na jednej z nich, ukląkł, objął go za nogi i zawołał: - Ty jesteś naszym panem i królem, który został pokonany przez Turków.
Pustelnik odpowiedział tymi słowy: - Dziwię się, że klękasz przede mną i obejmujesz moje kolana, aczkolwiek wiesz, iż nie jestem tego godzien. Jestem człowiekiem grzesznym, zapomnij o mnie. Może Bóg mi przebaczy. Z tymi słowami wszedł do chaty. A Polak powiedział panu Lwu: - To istotnie jest nasz polski król, z postawy i oblicza go rozpoznałem. Pamiętam go od dzieciństwa.
Wreszcie: dziwne odkrycie. W korespondencji sekretariatu papieskiego z krajami północnej Italii i Bałkanów widnieje po raz pierwszy przytoczone imię króla i to w zastanawiającym kontekście. W rok po bitwie warneńskiej, jesienią 1445 miał się odbyć w Raguzie (Dubrowniku) - zjazd władców księstw bałkańskich, graniczących z imperium osmańskim, w sprawie podjęcia walki z Turkami. 2 lipca tegoż roku został wysłany z kurii papieskiej list do doży Raguzy z ostrzeżeniem, żeby na zjazd nie zapraszać wojewody bośniackiego, Stefana Wukcicia, ponieważ "rozpowszechnia on wiadomości o królu Władysławie, a jak dotąd nie ma pewności czy ten żyje, czy poniósł śmierć".
Jest coś niedopowiedzianego w historii bitwy warneńskiej, jakby umyślnie nałożone milczenie, skrywające zagadkę, przez współczesnych ukrytą, a przez historię dotąd nie rozwikłaną. Poszlaki po raz kolejny utwierdziły autora "Odysei Władysława Warneńczyka" w głębokim przekonaniu, że życie króla nie skończyło się pod Warną. Można więc już napisać, iż w dotychczasowych dociekaniach nasz badacz utożsamił Rycerza św. Katarzyny z królem Władysławem. Dotąd wszakoż faktami historycznymi było życie Henryka Allemano czyli Rycerza św. Katarzyny na wyspie i dramatyczna śmierć na morzu - natomiast legendą jedynie to, iż ta postać to nie kto inny, jak zwierzchnik wojsk krzyżowych pod Warną. Ale ta legenda zyskuje coraz głębsze potwierdzenie...
Dlaczego król nie zdecydował się na powrót do kraju? Jeśli przeżył warneńskie upokorzenie i podjął pokutę - to z oddali dochodziły do niego wieści, że w 1445 na tronie węgierskim usiadł jego młody konkurent Władysław Pogrobowiec, a w 1447 w Krakowie brat Kazimierz, łudzący się powrotem Warneńczyka przez 3 lata. Nie był też Władysław "umiłowanym przez swe narody władcą" z wielu przyczyn, które już zostały wymienione. Oleśnicki oczekiwał powrotu Władysława, kiedy była zagrożona jego pozycja regenta, bo zorientował się, że młody książę Kazimierz jest nazbyt samodzielny i uparty - w czym różnił się bardzo od Władysława. Kiedy gońcy i posłowie wracali z niczym (być może spotykając się z królewską odmową), zaczęły się szerzyć pogłoski o "nieprzystojnych zabawach" w obozie Władysława, o młodych chłopcach, będących więcej niż towarzyszami rozrywek i zabaw królewskich; wieści donosiły nawet o zboczeniu króla, czemu dał wyraz niechętny Jagiellonom Jan Długosz w swych "Kronikach", których cenzorem był zapewne biskup Oleśnicki. Oleśnicki potrzebował jednak króla otoczonego nimbem zwycięstwa, a nie widmem klęski. Władysław zapewne dobrze zdawał sobie z tego sprawę. Nie wiadomo więc, jak wyglądałby powrót króla do Krakowa bezpośrednio po Warnie. Czy byłby to powrót syna marnotrawnego, któremu ojczyzna przebacza liczne błędy i grzechy? - pyta Kielanowski. Czy nie zachwiałaby się cała dynastia Jagiellońska, przeciw której wciąż spiskowano i której wielkości jeszcze nie dostrzegano?
Tylko śmierć na polu walki mogła - i przywróciła - Warneńczyka pięknej legendzie, otaczając aureolą niemal świętości trudną prawdę o młodzieńcu, który wplątany w machinacje polityków i jeszcze trudniejsze zawiłości polityki papieskiej stał się w końcu ich tragiczną ofiarą. Nie czekały na niego dwa trony. Legenda jego śmierci była najwygodniejsza dla niego samego, dla jego zwolenników i wrogów. Zasnuwała żałobnym welonem ostatnie lata życia Władysława, przydawała mu aureoli bohaterskiej śmierci za wiarę, stając się drogocennym kamieniem w koronie dynastii Jagiellonów.
Zbigniew Święch
Fragmenty książki "Ostatni krzyżowiec Europy" - tom III cyklu "Klątwy, mikroby i uczeni".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski