Klęska: oficjalna nazwa polityki parkingowej

Urzędnicy w końcu zauważyli, że samymi zakazami i ograniczeniami cudów nie zdziałają. Potrzebna jest odpowiednia infrastruktura - dobrej jakości tabor tramwajowy i autobusowy oraz sieć parkingów, która zachęci do porzucania samochodów na rzecz transportu publiczny.

Tymczasem spółka, która parkingi miała budować - Miejska Infrastruktura, przez pięć lat istnienia wybudowała trzy, na niecałe 500 miejsc.

Przy liczbie ok. 250 tys. samochodów wjeżdżających codziennie do Krakowa to tyle co nic. Klęska to dobre słowo.

Zwłaszcza, gdy uświadomimy sobie, że chodzi o parkingi nie kubaturowe, a park and ride (parkuj i jedź), czyli de facto puste place. To konstrukcja prosta w budowie i takich obiektów na obrzeżach miasta i w ważnym punktach przesiadkowych powinno powstawać kilka rocznie, a nie niecały jeden na rok. Na papierze, w różnych strategiach, tych parkingów mamy mnóstwo. Najwyższy czas, żeby z fazy planów przejść do konkretnego działania.

Pytanie jednak, czy urzędnicy potrafią wyciągnąć naukę ze swojej klęski? Dobrze, że uświadomili sobie porażkę. Teraz jednak trzeba zacząć budować parkingi, które są w planach. Jeśli władze miasta rzeczywiście chcą odmienić transportowe oblicze miasta, to zamiast samych zakazów i ograniczeń muszą w końcu zaoferować namacalne rozwiązania.

Polityką kija daleko się nie zajedzie, a mieszkańcy zasługują w końcu na solidną marchewkę.

WIDEO: Barometr Bartusia: Ekonomiści są niepotrzebni i mogłaby nami rządzić małpa?