Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kraków. Ratownicy kazali jej iść do szpitala pieszo. Ruszył proces

Marcin Banasik
Marcin Banasik
Jaroslaw Jakubczak / Polska Press
Przed krakowski sądem rozpocząl się we wtorek proces przeciwko dyzpozytorce pogotowia i trzem ratownikom medycznym oskarżonym o narażenie na utratę zdrowia i życia kobiety, która doznała zawału. Sąd wyłączył jawność rozprawy, tłumacząc, że oskarżeni dalej pracują w służbie zdrowia i ich pacjenci mogą źle reagować na pojawienie się tych osób w mediach. Dziennikarze mogli jedynie wysłuchać prokuratorskich zarzutów.

Według prokuratury oskarżona dyspozytorka nieumyślnie zaniechała przeprowadzenia wywiadu medycznego i nie uwzględniła ciężaru zgłaszanych dolegliwości, przez co naraziła pokrzywdzoną na utratę zdrowia lub życia.

Do zdarzenia doszło 24 czerwca przy ulicy Fieldorfa Nila, między szpitalem Jana Pawła II a boiskiem Clepardii. Pani Magdalena szła ze swoją 12-letnią córką odwiedzić teściową, gdy nagle zasłabła. Z pomocą pośpieszyły jej dwie kobiety i przejeżdżający obok przypadkowo na rowerze ratownik medyczny. - Powiedziałam im, że cierpię na rzadką chorobę, która zwiększa ryzyko zakrzepów krwi i zatorów w organizmie - relacjonuje pani Magdalena.
Osoby, które pomogły pani Magdalenie, dzwoniły na pogotowie. Mimo to karetka początkowo nie została wysłana. Dyspozytor stwierdził, że skoro kobieta znajduje się blisko szpitala, to może dotrzeć do niego pieszo. Wykonano drugi telefon. Pogotowie przyjechało dopiero po trzecim, którzy wykonali policjanci. Przejeżdżali akurat radiowozem i zostali zatrzymani przez ratujących panią Magdalenę.

W międzyczasie na miejsce wypadku dotarł już jej mąż i teściowa, którzy informowali ratowników o rzadkiej chorobie kobiety. Ratownicy stwierdzili jednak, że to nerwica i podali chorej tylko środki uspokajające. W dokumentach napisali, że pani Magda miała dobrą wydolność krążeniową i oddechową. Nie wspomnieli o jej schorzeniu. Nie wykonali EKG, które mogłoby pomóc wykryć nieprawidłowości w oddychaniu.

Ratownicy chcieli, by kobieta z mężem wróciła do domu. Ten się nie zgodził i żona trafiła do Szpitala im. G. Narutowicza. Blisko półtorej godziny po zasłabnięciu. W dodatku tam lekarze nie zajęli się nią od razu, bo ratownicy nie poinformowali ich o chorobie. Kolejne cenne minuty uciekały, a kobieta czekała w kolejce. Sytuacja zmieniła się, gdy przestała oddychać. Wtedy lekarze przystąpili do reanimacji. Później pani Magda trafiła do Szpitala im. Jana Pawła II. Tam była reanimowana jeszcze pięciokrotnie.

Trzy kolejne dni to była walka o życie. Na szczęście udana.

WIDEO: Uwaga! TVN: Odesłał z SOR 4-latkę z głęboką raną. Czy lekarz straci pracę?
Źródło:UWAGA! TVN

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski