Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krakowskich profesorów prawa życiowe i zawodowe przypadki

Paweł Stachnik
Dr Przemysław M. Żukowski ze swoją książką o Wydziale Prawa UJ
Dr Przemysław M. Żukowski ze swoją książką o Wydziale Prawa UJ Fot. Paweł Stachnik
Dr Przemysław M. Żukowski z Archiwum Uniwersytetu Jagiellońskiego zbadał dzieje Wydziału Prawa UJ w okresie międzywojennym. Wydział był wtedy przodującym w Polsce, a krakowscy prawnicy w dużej mierze ukształtowali ówczesny system polskiego prawa.

- Podczas pracy w Archiwum UJ zetknąłem się z dokumentami wytworzonymi na uniwersyteckim Wydziale Prawa. Ich analiza skłoniła mnie do podjęcia trudu opisania dziejów tego wydziału w okresie dwudziestolecia - mówi dr Przemysław M. Żukowski. - Takie były początki moich badań, których owocem stała się wydana niedawno przez krakowską Księgarnię Akademicką monografia „Wydział Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie w latach 1918-1939”

Autor opisał w niej podstawy prawne jego funkcjonowania, strukturę, kadrę i jej dorobek, a także próby uruchomienia na wydziale studiów innych niż prawnicze (konkretnie ekonomicznych). Osobny rozdział poświęcony został na pokazanie udziału profesorów Wydziału Prawa UJ w życiu naukowym, politycznym i społecznym II Rzeczypospolitej. Autor korzystał z dokumentów wydziału przechowywanych w Archiwum UJ, ale także z zasobów Archiwum Głównego Akt Dawnych i Archiwum Akt Nowych w Warszawie oraz archiwów wszystkich istniejących w okresie międzywojennym uniwersytetów: poznańskiego, warszawskiego, lwowskiego, wileńskiego i lubelskiego.

Profesor bez doktoratu

Wydział Prawa UJ należał zawsze do najliczniejszych na uniwersytecie, w dodatku jego dokumentacja zachowała się bez większych strat, stąd autor dysponował bogactwem źródeł. Z kręgu swoich zainteresowań świadomie wyłączył jednak studentów i związane z nimi zagadnienia, jako temat bardzo obszerny i zasługujący zdecydowanie na osobną monografię.

- Starałem się w tej książce oddać ducha epoki. Stąd np. często pojawiające się, dziś nieco archaiczne, określenie „profesor na katedrze”. O sile wydziału decydowała bowiem liczba katedr, czyli etatów profesorskich. Jeżeli wydział miał 15 profesorów, to oznaczało, że było na nim 15 katedr. Profesorem było się zaś tak długo, jak długo dzierżyło się katedrę. Nie istniał wówczas tytuł profesora. Jedyny stopień naukowy, jaki funkcjonował to doktor, a do 1920 r. magister i doktor - tłumaczy dr Żukowski.

Co ciekawe, profesorem można było zostać, nie posiadając habilitacji. Dzisiaj jest to warunek sine qua non, natomiast w latach międzywojennych niekoniecznie. Mało tego, nie zawsze też trzeba było być doktorem, by zostać profesorem. Otóż na uniwersytetach rosyjskich stopnia doktora nie przyznawano (obowiązywało nazewnictwo „kandydat praw”). Trudno było więc od absolwentów rosyjskich uczelni wymagać stopnia doktorskiego, skoro ukończyli studia w kraju, w którym go nie nadawano… Jak rozwiązywano ten problem? Na podstawie przepisów ustawy o szkołach akademickich Rada Wydziałowa miała prawo uznać za równorzędny ze stopniem doktora inny stopień naukowy uzyskany przez kandydata.

By obsadzić katedrę profesorem należało rozpisać tzw. ankietę profesorską. Wydział musiał wysyłać ją do wszystkich profesorów honorowych, zwyczajnych i nadzwyczajnych z katedr danej specjalności lub z nią związanych, by wskazali oni najlepszego kandydata. Ze spływających ankiet tworzono listę rankingową, a „zwycięzcy” składano ofertę pracy.

Nazwy katedr zmieniały się w zależności od aktu nominacyjnego i aktualnych zainteresowań naukowych obejmującego je profesora. Prowadziło to czasami do dość dziwnych konstrukcji. Np. na Wydziale Prawa UJ była katedra prawa cywilnego i administracyjnego Władysława Leopolda Jaworskiego. Dziś te dwa działy prawa są zupełnie odrębne i nigdy nie występują razem. Z kolei prof. Stanisław Wróblewski wykładał zarówno prawo rzymskie, jak i prawo cywilne. Kazimierz Władysław Kumaniecki był profesorem prawa administracyjnego, nauki administracji i statystyki. Dziś takie połączenie może budzić zdziwienie. Dalej: katedra teorii i filozofii prawa łączyła zagadnienia, które dzisiaj rozdzielone są na dwie zupełnie odrębne dyscypliny nauki o prawie.

Przodujący w kraju

Profesorowie prawa z Uniwersytetu Jagiellońskiego wnieśli duży wkład w najważniejsze zadanie, z jakim zmagali się rodzimi prawnicy w okresie międzywojennym, a mianowicie w stworzenie polskiego systemu prawa. Początkowo bowiem na terenie odrodzonego państwa współwystępowało nawet pięć systemów prawnych: francuski, rosyjski, austriacki, węgierski i niemiecki. Dla sprawności funkcjonowania, ale też dla prestiżu młodego państwa polskiego ważne było ujednolicenie tego stanu, właśnie poprzez opracowanie nowych przepisów. W tym celu powstała Komisja Kodyfikacyjna ze znaczącym udziałem profesorów UJ.

Krakowscy profesorowie mieli swoje poglądy polityczne. Niektórzy popierali endecję, inni sanację, jeszcze inni konserwatystów. Ale zdecydowana większość z nich była państwowcami i na pierwszym miejscu stawiała dobro niedawno odrodzonej Polski. Przejawiało się to m.in. w pracy we wspomnianej Komisji Kodyfikacyjnej.

- Przywoływany tu już Władysław L. Jaworski, osoba o wybitnych walorach umysłowych, specjalista od prawa konstytucyjnego, cywilnego, administracyjnego i filozofii prawa, podczas I wojny światowej oparł swoje sympatie polityczne na Austrii. Był jej wierny do końca, bez mała wierzył w nią dłużej niż istniała. Spotkał go za to ostracyzm polityczny. Ale czy to oznacza, że jego dorobek naukowy należy odrzucić? - pyta dr Żukowski.

Czy Wydział Prawa UJ był w okresie międzywojennym ważną częścią uczelni? Czy uniwersytet był z niego dumny? Dr Żukowski zaznacza, że władze UJ jednakowo traktowały wszystkie wydziały i starały się, by rozwijały się one równomiernie, niemniej Wydział Prawa rzeczywiście był przodujący. Równać z nim mógł się tylko podobny wydział Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie. Przez 21 lat niepodległości przez Wydział Prawa UJ przewinęło się wielu wybitnych naukowców, teoretyków i praktyków, którzy wywarli znaczący wpływ na system prawny II Rzeczypospolitej jak i Polski po 1945 r., zarówno w kraju, jak i na emigracji.

Habilitacja na siłę?
Wśród wyróżniających się krakowskich prawników byli także wybitni cywiliści: Fryderyk Zoll ze znanej dynastii prawniczej, pierwszy przewodniczący Komisji Konstytucyjnej Franciszek Ksawery Frierich, współtwórca polskiego prawa rodzinnego Stanisław Gołąb i powojenny rektor UJ Stefan Grzybowski.

Wśród karnistów wyróżniał się autor powojennego Kodeksu Karnego Władysław Wolter. Wśród historyków prawa na uwagę zasługują: prawnik i bibliograf Stanisław Estreicher, polski delegat na konferencję pokojową w Paryżu w 1919 r. Stanisław Kutrzeba, uczestnik trzech wojen Adam Vetulani.

Krakowscy specjaliści od prawa administracyjnego wykształcili całe pokolenie badaczy tej dyscypliny. Wymieńmy tu choćby Władysława Leopolda Jaworskiego, Kazimierza Kumanieckiego, Jerzego Panejkę (potem w Wilnie), Tadeusza Bigo (później we Lwowie), Jerzego Stefana Langroda czy Wilhelma Szczęsnego Wachholtza.

Niektórzy złośliwie twierdzili, że UJ habilitował na siłę swoich pracowników, by potem zasilić nimi katedry na innych krajowych uczelniach (w Wilnie, Warszawie, Poznaniu, Lwowie). Ale mówiąc poważnie, świadczyło to raczej o sile krakowskiej nauki prawnej i prężności tutejszego uniwersytetu, który był w stanie wytworzyć kadry dla siebie i innych ośrodków naukowych.

Dr Żukowski podkreśla, że wszystkie wymienione tu nazwiska do dziś pamiętane w nauce prawa. Dorobek tych uczonych nadal jest wykorzystywany i cytowany, a ich prace wznawiane.

Krakowscy profesorowie prawa byli postaciami barwnymi. Krążyło o nich wiele anegdot, dykteryjek i zabawnych opowieści. Nasz rozmówca przytacza parę z nich. Ulicą idzie trzech przedstawicieli prawniczej rodziny Zollów: najstarszy, średni i najmłodszy. Na ich widok pewien absolwent prawa na UJ mówi do syna: „Spójrz, dziadek zdawał egzamin u najstarszego, ja zdawałem u środkowego, a ty będziesz zdawał u najmłodszego”.

Karnista prof. Edmund Krzymuski znany był ze swojego pedantyzmu. Lubił wszystko planować i zaplanował nawet swój własny pogrzeb. Pech chciał jednak, że zmarł podczas wyjazdu do Ostendy w Belgii i w dodatku jeszcze w okresie wakacyjnym. Na uniwersytet przychodziły wprawdzie informacje, że profesor nie żyje, ale listy te administracja odkładała na półkę. Krzymuskiego pochowano więc w Ostendzie. Dopiero po roku ciało ekshumowano i przywieziono do Krakowa…

Inna ciekawa historia dotyczy jednomyślnego wyboru prof. Rafała Taubenschlaga na dziekana Wydziału Prawa. Zwyczaj nakazywał, że osoba kandydująca albo wstrzymywała się od głosu, albo głosowała na kogoś innego. Tymczasem Taubenschlag został wybrany jednomyślnie. Na pytanie, dlaczego głosował sam na siebie, odparł: „Skoro Rada Wydziałowa ma do mnie zaufanie, to dlaczego ja nie miałbym mieć zaufania?”.

WIDEO: Mówimy po krakosku - odcinek 2. Czym jest nakastlik?

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski