MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kredyt „zero procent” naprawdę kosztuje nawet 100 procent

Zbigniew Bartuś
Zbigniew Bartuś
„Tylko 3% w skali roku” to prawda. Ale jest jeszcze 17 proc. prowizji
„Tylko 3% w skali roku” to prawda. Ale jest jeszcze 17 proc. prowizji fot. archiwum
Kontrowersje. Instytucje finansowe chcą nam pożyczać pieniądze prawie za darmo. Tak wynika z ich reklam. Realne koszty podają drobnym druczkiem. Albo wcale.

Zobacz także: Procent uczciwości pod lupą

Oprocentowanie lokat bankowych sięgnęło dna, więc wielu Polaków myśli, że także pożyczki i kredyty kosztują grosze. Wykorzystują to instytucje finansowe, przyciągając hasłami „zero procent” lub „rata mikro”. - Niskie oprocentowanie czy brak prowizji nie oznacza, że kredyt jest tani - ostrzega Adam Salikier z Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.

Nasza Czytelniczka uwierzyła reklamie jednej z firm i pożyczyła 10 tys. zł. - Wielkimi literami jest tu napisane, że „procent jak mrówka” wynosi „tylko 3 proc. w skali roku”. Czyli te 10 tysięcy będzie mnie kosztować 300 zł. Ucieszyłam się, bo potrzebuję pieniędzy na ocieplenie domu - opowiada pokazując ulotkę, z której uśmiecha się rodzina z chłopcem przebranym za słonia („duża gotówka”) i dziewczynką w stroju mrówki („procent”).

Na samym dole ulotki drobnym druczkiem podano (zgodnie z unijnymi wymogami) całkowitą kwotę przykładowego kredytu, w tym związane z nim koszty. Oprocentowanie wynosi faktycznie 3 proc., ale dochodzi „prowizja 17 proc.” i „opłata przygotowawcza 40 zł”. Czytelniczka musi więc oddać bankowi kilka razy więcej niż wynikałoby z haseł na ulotce.

- To nieuczciwa praktyka. Część instytucji prowadzi grę z obowiązującymi przepisami, niby wypełnia wymogi, ale ich reklamy ewidentnie wprowadzają w błąd. Należałoby z tym skończyć - uważa Jerzy Gramatyka, krakowski rzecznik praw konsumenta.

Jak wynika z raportów Komisji Europejskiej, regulacje nakazujące podawanie realnych kosztów kredytu są przez instytucje finansowe sprytnie omijane w większości państw UE, a Polska należy tu do niechlubnej czołówki. Zgodnie z zaleceniami KE, UOKiK zaproponował zaostrzenie przepisów. Rząd poparł pomysł, bo realne koszty „kredytu zero procent” potrafią dobić do 100 procent, choć prawo dopuszcza dziś tylko 10 proc.

Na początek resort finansów skierował do konsultacji projekt nowelizacji ustawy o kredycie hipotecznym. Jeden z zapisów nakazuje podawanie w reklamach wszystkich kosztów kredytu „w sposób co najmniej tak samo widoczny, czytelny i słyszalny, jak dane liczbowe dotyczące kosztu kredytu konsumenckiego”. A zatem informacja o „prowizji 17 proc.” musiałaby być tak widoczna jak hasło „tylko 3 proc. rocznie”.

Sztuczki z procentami będą karane. Ufny konsument ma być chroniony

Pożyczymy ci tysiąc złotych, a ty oddasz nam 2 tysiące - takie hasła mogą się wkrótce pojawić w reklamach instytucji finansowych, jeśli parlament wprowadzi zmiany w przepisach, proponowane przez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów oraz resort finansów

Ministerstwo chce, by informacje o realnych kosztach udzielenia kredytu były podawane w identyczny sposób, jak slogany typu „raty zero procent” lub „kredyt bez prowizji”. - Treści istotne dla konsumenta nie mogą być ukrywane - mówi Jerzy Gramatyka, krakowski rzecznik praw konsumentów.

Adam Salkier z UOKiK wyjaśnia, że jeśli firma pożyczkowa lub bank zachwala w reklamie niskie oprocentowanie lub brak prowizji, to ma obowiązek podać wszystkie koszty kredytu lub pożyczki - w tym rzeczywistą roczną stopę oprocentowania (RRSO) i całkowitą kwotę do zapłaty, bo to dla każdego klienta kluczowa informacja.

Z ubiegłorocznego sprawo-zdania Komisji Europejskiej o wypełnieniu wymogów dyrektywy w sprawie umów o kredyt konsumencki wynika, że w wielu krajach - w tym w Polsce - niektóre instytucje finansowe starają się ukryć ważne informacje albo manipulują nimi w reklamach. Ułatwia im to fakt, że „ponad 60 proc. konsumentów nie rozumie podstawowych pojęć, jak RRSO”.

- W wielu krajach edukacja konsumencka trwa od przedszkola, u nas jej brak - ubolewa Jerzy Gramatyka.

Europarlament przyjął wiele przepisów mających chronić konsumentów przed sztuczkami instytucji finansowych. Obowiązująca w Polsce dyrektywa głosi, że firmy mają obowiązek informować w reklamach o rzeczywistych kosztach „w sposób jednoznaczny, zrozumiały i widoczny”. Ze sprawozdania KE wynika, że w wielu krajach robią to źle. Najlepiej jest w Holandii, która otrzymała tu prawie 6 na 8 możliwych do uzyskania punktów. Na przeciwnym biegunie jest Bułgaria (z jedynką). Polska wypadła niewiele lepiej (dwója).

200 wyrazów w 2 sekundy

Problem dotyczy zwłaszcza reklam telewizyjnych. O ile treść drobnym druczkiem na ulotce i plakacie można jakoś przeczytać (czasem wymaga to lupy), o tyle w wideoklipie jest to niemożliwe - dwustuwyrazowa formuła zawierająca prawdę o realnych kosztach kredytu pojawia się na ekranie telewizora na dwie sekundy.

Trzy lata temu prezes UOKiK nałożył 6,5 mln zł kary na trzy duże banki, m.in. za kampanie reklamowe, w których „warunki udzielenia kredytu były nieczytelne dla przeciętnego konsumenta” z uwagi na „małą wielkość czcionki i krótki czas wyświetlania”. Warunki unijnej dyrektywy spełniało wówczas jedynie 30 proc. reklam w Polsce.

W marcu tego roku ukaranych zostało pięć instytucji: Alior Bank, BGŻ BNP Paribas, Euro Bank, Credit Agricole Bank Polska i Provident Polska. UOKiK uznał, że ich telewizyjne spoty (emitowane od marca do września 2014 r.) zawierały „mylne lub niepełne informacje na temat oferty, narażając konsumentów na podjęcie niekorzystnej dla nich decyzji”.

- Ważne dla konsumenta informacje o oprocentowaniu, całkowitej kwocie do zapłaty, czy RRSO były napisane drobną czcionką i pokazywane zbyt krótko, by można je było odczytać - mówi Adam Salkier.

Dobre praktyki i prawo

Na przyłapane instytucje został nałożony obowiązek publikacji na ich koszt oświadczenia informującego o decyzji UOKiK i opisującego niedozwoloną praktykę. Po pierwsze w formie 15-sekundowego filmu, który ma być emitowany raz dziennie przez trzy dni z rzędu w TVP1 w godz. 17-19.30, po drugie na ich własnych stronach internetowych przez trzy miesiące.

- Nie wpłynęły odwołania od tych decyzji. Będziemy teraz sprawdzać, czy obowiązki zostały wykonane - mówi Agnieszka Majchrzak z UOKiK.

W styczniu tego roku największe instytucje finansowe, zrzeszone w Związku Banków Polskich, Związku Firm Pożyczkowych, Konferencji Przedsiębiorstw Finansowych w Polsce oraz firma Provident przyjęły dokument pt. „Dobre Praktyki - standardy reklamowania kredytu konsumenckiego”. Czytamy w nim m.in., że „Powoływanie się w przekazie reklamowym na brak oprocentowania kredytu (np. „rata 0%”) dopuszczalne jest wyłącznie w przypadku, gdy informacja ta jest zgodna z warunkami przyjętymi w reprezentatywnym przykładzie i kredytodawca spodziewa się zawrzeć co najmniej dwie trzecie umów danego rodzaju na tych warunkach”.

Ponadto w przypadku, gdy firma chwali się zerowym oprocentowaniem, brakiem prowizji lub innym składnikiem oferty, powinna podać wszystkie inne koszty kredytu lub pożyczki „w głównym komunikacie marketingowym, czcionką o identycznym rodzaju, czytelną i o zbliżonej wielkości”.

Minister finansów chce jednak, by to wszystko nie wynikało jedynie z dobrej woli firm, lecz wprost z przepisów, za łamanie których będzie grozić surowa kara.

[email protected]

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Inflacja będzie rosnąć, nawet do 6 proc.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski