Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Królewna Śnieżka i łowca

Redakcja
Bajki już nie straszą. Dlatego ich filmowe adaptacje coraz częściej przypominają mutację, w której zmiksowano wątki tradycyjne z popkulturowymi. Takim "transformersem” jest "Królewna Śnieżka i łowca”, najnowsza adaptacja braci Grimm zrealizowana by Hollywood.

Rafał Stanowski: FILMOMAN

Rzut oka na tytuł wiele wyjaśnia. Zamiast grupy pociesznych krasnoludków, towarzyszących tytułowej królewnie, mamy jednego łowcę. Postać – już z racji swojego fachu – budzącą niepokój, grozę, sugerującą, że to nie idylla, lecz kino przemocy. A zatem nie będzie to bajka dla grzecznych dzieci, lecz fast food dla niegrzecznych dorosłych.

Początek, rozegrany w teledyskowym stylu, pełen rozbuchanych efektów i wspartej komputerem scenografii, budzi nadzieje. Wizualna oprawa filmu zasługuje na uznanie, w malarskich kadrach zawarto gotycki niepokój, który nawiązuje do baśni braci Grimm czy fantastycznej literatury Tolkiena. Widać tu zresztą wiele inspiracji kinową trylogią Petera Jacksona oraz jej rozmaitymi klonami. Estetyka kina nowej przygody, do którego należy "Władca Pierścieni”, w czasie ostatniej dekady przeniknęła Hollywood do szpiku kości. Zarówno pod względem estetyki, jak i sposobu opowiadania. Zaryzykuję tezę, że ten film nie mógłby powstać bez "Władcy Pierścieni” Jacksona.

Nastrojowy niepokój szybko jednak ponosi porażkę. Triumfuje to, co napędza od wielu lat superprodukcje, a zarazem jest często ich zgubą – dynamiczna akcja. Królewna Śnieżka (w tej roli znana z sagi "Zmierzch” Kirsten Stewart – to jej pierwsza tak duża rola poza wampirzym entourage) nie okazuje się eteryczną nastolatką, lecz twardą laską, która potrafi uwodzić wzrokiem, jak i zaserwować solidnego kopniaka. Rozdawanie ciosów przydarza się w tym filmie wyjątkowo często. Im dalej zagłębiamy się w opowieść, tym mniej, niestety, psychologicznych niuansów, a więcej napięcia budowanego w sposób dotkliwie fizyczny. Trzeba uczciwie przyznać, że nakręcone to zostało w sposób efektowny, a nawet efekciarski, z wykorzystaniem wszystkich najnowszych zabawek filmowych. Szkoda tylko, że buduje jednowymiarową opowieść. Zamiast urzekać postmodernistycznym przetworzeniem mitu, okazuje się niczym innym, jak kinem akcji ubranym w baśniowe szmatki.

I jeszcze kilka słów o Charlize Theron. Ta aktorka nie przestaje mnie zachwycać, nie tylko swoją olśniewającą urodą. Pochodząca z Republiki Południowej Afryki piękność wychodzi tu na plan pierwszy, kreując mroczną królową. W nie do końca dobrze napisanej postaci potrafi uchwycić wiele niuansów, zbudować charakter przekonujący, a zarazem sugestywny. Przekonuje, że talent potrafi zbudować wiele mostów, zwłaszcza ponad lukami w scenariuszu.

Pytanie, czy nowoczesna publiczność potrzebuje takich bajek, pozostawiam otwarte. Podobnego zabiegu dokonał niedawno Tim Burton, realizując "Alicję w Krainie Czarów”. Tam także nastrój i fabularne niuanse przegrały z efektami specjalnymi. A może żyjemy w taki właśnie czasach, w których błyskotki przesłaniają to, co naprawdę istotne?


FOT. UIP

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski