Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Królowa o pięciu szczytach

WALD
Fot. Waldemar Bałda
Fot. Waldemar Bałda
Bez względu na czasy, ustrój, zasobność portfeli bliźnich, otwartość, bądź nieprzekraczalność granic, dostępność paszportów - Bieszczady miały, mają i mieć będą zagorzałych wielbicieli. Takich fascynatów, którym nie przeszkadza w najmniejszym nawet stopniu, iż jeśli w tych górach właśnie nie leje, to ponad wszelką wątpliwość w nieodległej przyszłości lunie, o ile wręcz nie przyjdzie gwałtowna burza z piorunami. Taka to już specyficzna uroda tych gór.

Fot. Waldemar Bałda

BIESZCZADY. Miały, mają i mieć będą zagorzałych wielbicieli

O Bieszczadach - choć to zakątek nie za wielki: ktoś, kto dysponuje samochodem i niekoniecznie sypia do południa, w ciągu jednego dnia może zaliczyć każde godne uwagi miejsce... - można długo i smakowicie; tym razem jednak zachęta do wyjazdu właśnie tam, nie gdzie indziej, będzie w miarę krótka i w miarę konkretna. Będzie zachętą do wyprawy na górę, przez wcale licznych miłośników bieszczadzkiej urody, nazywaną z szacunkiem Królową. Na Połoninę Wetlińską.

Są szczyty wyższe (jak choćby większość kulminacji, tworzących tzw. gniazdo Tarnicy), są masywy bardziej wyraziste (jak - żeby daleko nie szukać - sąsiadujący z Połoniną Wetlińską, Smerek, albo oddzielona od niej doliną Prowczy Połonina Caryńska; o Tarnicy, Krzemieniu i Haliczu już w ogóle nie wspominając), Wetlińska jednak ma w sobie coś, czego w innych próżno szukać.

Może to położenie - wygodne, przy wielkiej obwodnicy - może długość masywu, ciągnącego się od separującej ją od Smereka przełęczy Orłowicza po Berehy Górne, a może magiczna moc sentymentalna sławnej Chatki Puchatka pod Hasiakową Skałą, najwyżej w Bieszczadach położonego schroniska, w którym przez lata niepowtarzalną atmosferę wolnego od merkantylnej zachłanności serca na dłoni stwarzał niezrównany gospodarz, Lutek Pińczuk?

A może też i odwieczny porządek wycieczek autobusowych, które przewodnicy zatrzymywali na przełęczy Wyżnej i gnali stamtąd "na krechę" towarzystwo w drewniakach, sandałach czy zgoła szpilkach na herbatkę do schroniska - dzięki czemu wschodni skrawek grani Połoniny Wetlińskiej urósł w pamięci tysięcy rodaków do rangi symbolu Bieszczadów?

Tak czy owak, Królowa jest śliczna i na Królową zawsze warto wejść. Do wyboru turysta ma wiele wariantów; to zresztą też decyduje o popularności góry. Można ją bowiem atakować ze wszystkich stron świata; od wschodu (najkrótszym, ale zapierającym dech w piersiach - zwłaszcza tych, które mieszczą płuca, zasilane regularnie nikotyną... - podejściem), od zachodu (najsposobniej: wdrapawszy się z Wetliny na przełęcz Orłowicza, albo, żeby wschodni kierunek był ortodoksyjnie zachowany, ze Smereka i dopiero wtedy przez przełęcz), od północy (bodaj najciekawsza trasa, bo najrzadziej uczęszczana: np. z Zatwarnicy przez Suche Rzeki, w których nota bene przez wiele lat gazdowali latem harcerze z Krakowa, uczestniczący w Operacji "Bieszczady-40", przechrzczonej z czasem, czyli kiedy cel, a więc 40-lecie PRL, został osiągnięty, a żal było żegnać się z Bieszczadami, na trącącą kryptonimem akcję B-40), albo od południa - na azymut, bez szlaku, bez ścieżek. Zachwalanie uogólniając: w tej części Bieszczadów każda w gruncie rzeczy droga prowadzi na grań Królowej...

A na grani - jest po prostu fajnie. To nie ostra brzytwa, lecz szeroki grzbiet, wypiętrzający się co jakiś czas nie uporządkowanymi bynajmniej linearnie kulminacjami (Wetlińska ma ich pięć: Szare Berdo o wysokości 1108 m n.p.m., Hnatowe Berdo 1187 m n.p.m., Hasiakowa Skała 1228 m n.p.m., Osadzki Wierch 1253 m n.p.m. i Roh 1255 m n.p.m.), pomiędzy którymi, nie wchodząc na wszystkie, wije się ścieżka, będąca sławnym kiedyś głównym szlakiem beskidzkim, znakowanym przez najwybitniejszych luminarzy przed- i powojennej turystyki: Władysława Krygowskiego oraz Edwarda Moskałę. Kawał ważnej historii!
Historyczne walory ma też schronisko, zwane kiedyś także Tawerną. Zbudowało je w stalinowskich czasach Ludowe Wojsko Polskie jako posterunek obserwacyjny. Absurdalność tej lokalizacji była chyba nawet dla mundurowych tamtych lat oczywista - kto miał naruszyć przestrzeń powietrzną, skoro tuż w pobliżu zbiegały się granice wyłącznie przyjaciół: PRL, CSRS i ZSRR; najważniejszej linii strzegły zaś pilnie radzieckie wojska pograniczne, gdyż nasz WOP pełnił służbę jedynie w skadrowanych strażnicach... - i w 1956 r. obiekt przejęło Polskie Towarzystwo Turystyczno-Krajoznawcze; ku chwale swej tudzież ku pożytkowi ludzi, wędrujących po Bieszczadach. I choć dziś coraz więcej takich, których spartańskie warunki Chatki Puchatka nie satysfakcjonują, genius loci tego miejsca prawdziwi miłośnicy górskich marszów cenią wysoko i niezmiennie.

Iść na Wetlińską warto również z powodu rozległych oraz różnorodnych (to z racji długości jej grzbietu) panoram, i z powodu urozmaiconego kształtu poszczególnych partii (stosunkowo obły kraniec od strony Berehów versus jeżące się od skał Hnatowe Berdo na przeciwnym końcu), względnie widoków falujących na wietrze traw połonin, albo zdrowych buczyn, sięgających 1050 m n.p.m. I tej swobody, tej cudownej swobody, którą w Bieszczadach ceniły pokolenia.

A jeśli czegoś żal - to tych stad wołów o krętych rogach, wypasanych w szczytowych partiach masywu jeszcze w latach międzywojennych przez mieszkańców wsi, do których należało prawo wypasu: Jaworca, Zatwarnicy, Suchych Rzek, Berehów Górnych. Tych wołów, którymi przez dziesięciolecia handlowano na wielkich jarmarkach w Lutowiskach, i które - ale już w postaci konserw - żywiły długo cesarską i królewską armię Austro-Węgier.

(WALD)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski