Czterdzieści jeden milimetrów brązowo-żółtego ciała. Mocne skrzydła. Wielka głowa z groźnymi żuwaczkami. Wiem, o co zapytacie: a gdzie jadowe żądło? Gdy zbliżyłem dłoń, trwożliwie uciekła do narożnika parapetu. Spadła na grzbiet, bezsilnie przebierając sześcioma łapkami.
Palcem postawiłem ją na nogach, czym zapewne zaskarbiłem sobie wdzięczność. Nie dość, że zaczekała, aż wróciłem z aparatem, to jeszcze cierpliwie pozowała do fotografii. Potem był wspólny posiłek. Mając przed oczyma szerszenie menu, zaserwowałem surowy filet z kurczaka. Odmówiła ze wzgardą, ale posmakowała okruszyny bułki z miodem.
No proszę, jarosz. Pokojowo nastawiony, gdyż jadowe żądełko nawet nie ujrzało dziennego światła. Puściłem ją wolno, gdy tylko wyszło słońce. Teraz pewnie urabia się po łokcie, by wykarmić pierwsze robotnice. Królowa. Założycielka rodu. Póki co, samotna matka.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?