Królowe szerszeni absolutnie nie potrafią trzymać właściwego poziomu. Długi i zimowy akcent na początku tygodnia położył kres istnieniu szerszeniowych rodzin.
Przetrwały jedynie królowe. Są wielkości kciuka dorosłego człowieka. Trzy okazy wypatrzyłem pod jabłonią, gdzie obiadowały na opadłych owocach. Wyśmienita okazja na sesję zdjęciową.
Objedzone, na lekkim rauszu (jabłuszka nieco sfermentowały, roztaczając winny zapach), nie powinny być groźne. I tak też było. Żadnej agresji, jeno tchórzliwe uciekanie przed aparatem. Na widok obiektywu kryły się w liściach.
Potem przewracały na grzbiet, udając martwe. Żadnego straszenia żądłem czy groźnego brzęczenia. I jak tu zrobić portret teoretycznie groźnego owada, do tego przyszłej królowej matki? Finał nastąpił, gdy przy pomocy srebrnej blendy spróbowałem zlikwidować długie cienie. O, tego było już za wiele. Lustrzana powierzchnia odbijająca słońce wywołała atak paniki. Uciekły. Nie odleciały, pobiegły na piechotę. Co za despekt!
KONIECZNIE SPRAWDŹ:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?