MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kucharze historii

Redakcja
Historia jest dziedziną przewrotną, czego doświadczamy nieustannie, także w kontekście naszej przeszłości. Tym goręcej polecam smakowity dokument "Kucharze historii", niedawną produkcję słowacką, autorstwa Petera Kerekesa.

Rafał Stanowski: FILMOMAN

Pochodzący z Koszyc twórca zabrał się do opowiadania historii od brzucha. A raczej od tego, co w nim lądowało. Cierpkie poczucie humoru, charakterystyczne dla naszych południowych sąsiadów, unosi się od pierwszej sceny - przy dźwiękach Wagnera, znanych z "Czasu Apokalipsy", helikopter transportuje kuchnię polową.

Tak, historia bywa okrutnie przewrotna. Przekonali się o tym uczestnicy wojny hitlerowsko-sowieckiej, atakujący lub broniący Leningradu. Opowiadają o tym, co trafiało wtedy do żołądka. Nie były to potrawy wyszukane, lecz najczarniejszy chleb lub proste bliny - ich smak urósł jednak do rangi rarytasu. Okazuje się, że wyjątkowe specjały kulinarne uwielbiał za to wódz Jugosławii Tito - a opowiada o nich ze swadą nadworny dietetyk komunistycznego "monarchy", postać jakby wyjęta z filmów Emira Kusturicy. Równie fascynujące okazuje się spojrzenie na konflikt serbsko-chorwacki przez pryzmat ich kuchni, jakże odmiennej i oczywiście wobec siebie przeciwstawnej.

Peter Kerekes zgrabnie naprowadza widza na historyczno-narodowe spostrzeżenia. Okazuje się bowiem, że sztuka kulinarna - jak mało która dyscyplina - potrafi odbijać społeczne nastroje i emocje. Jedzenie jest wszak fundamentalnym rytuałem, który należy podtrzymywać zawsze, nawet w najbardziej okrutnych okolicznościach. Na wojnie kucharz okazuje się personą równie istotną, co dowódca. Żołnierze z pustymi żołądkami nie wygrają przecież bitwy.

Słowak odważnie porusza kartami filmowego menu. Nie obawia się pokazywać scen poruszających czy wręcz brutalnych, oglądamy naturalistyczne sekwencje uboju zwierząt. "Kucharze historii" pokazują realność bez upiększeń charakterystycznych dla popkultury. To taka dokumentalna camera obscura, prezentująca świat takim, jakim został stworzony. Świat, w którym nieprzerwanie toczy się zamknięte koło łańcucha pokarmowego. I nikt od tego nie ucieknie.

Dzięki firmie Against Gravity ten dokument trafił do polskich kin. Można się zastanawiać, jak to się udało? Wszak w zalewie filmowych amerykanizmów twórcy kina portretującego, a nie kreującego, mają pod górkę. Na seansie w Kinie Pod Baranami pełna sala widzów, siedziałem nawet na dostawce. A więc dokumenty nie zostały jednak skonsumowane przez kino fabularne. Przykładem tego choćby popularność warszawskiego festiwalu Planete Doc Review, na którym zresztą słowacka produkcja otrzymała wyróżnienie. To znaczy, że problem nie leży wyłącznie w nas, publiczności czy w nastawionej na zysk branży kinowej. Dobry film zawsze się obroni. Taki jak dzieło Kerekesa - świetnie opowiedziana, atrakcyjne sfilmowana przypowieść o tym, że droga do ogarnięcia historii wiedzie przez żołądek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski