MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kuchnia jak Magnes

Redakcja
Fot. Maciej Lercel/ www.fotowy.pl
Fot. Maciej Lercel/ www.fotowy.pl
Bardzo często zanim odwiedzę jakieś miejsce, bar, restaurację, bistro, to wcześniej szukam (przeważnie w internecie albo poprzez tzw. wywiad środowiskowy) informacji na jego temat.

Fot. Maciej Lercel/ www.fotowy.pl

ANI STARMACH

Chodzi głównie o wcześniejsze poznanie menu, dzięki czemu później unikam nieraz mało życzliwych spojrzeń kelnerów, gdy przez 30 minut wpatruję się w kartę i cały czas nie wiem, co zamówić. Tak, z wyborem dań miewam problemy, bo albo mam ochotę zjeść wszystko, albo wręcz przeciwnie - żadne danie z opisu nie wydaje się ciekawe.

Zanim więc wybrałam się do Aperitifu przy Małym Rynku, wcześniej weszłam na jego stronę internetową. Wszystko zapowiadało się wręcz bajkowo: "chcemy, żeby każdy odwiedzający Aperitif czuł się dopieszczony". Ponoć panuje tam "atmosfera włoskiej uliczki, brakuje tylko rozwieszonego prania pomiędzy budynkami...".

Trochę zaniepokoiły mnie dalsze słowa, które sugerowały, że tak naprawdę mogę spodziewać się wszystkiego (a ja jestem zwolenniczką zasady, że co za dużo, to niezdrowo): "nasz przepis na Wasz udany czas to odrobina luksusu, dekadencji w atmosferze wyszukanego wina i kuchni fusion, przy dźwiękach francuskich i włoskich klasyków pop". Do Aperitifu poszłam więc pełna obaw, ale też dużych nadziei na luksus i kuchnię fiusion, która w dobrym wydaniu jest naprawdę rewelacyjna.

Mimo późnej godziny restauracja była pełna. Goście wyglądali na zadowolonych, słychać było głośne rozmowy, śmiech i wznoszone toasty. I to właśnie one uświadomiły mi, że będąc w Aperitifie - czy tego chcę czy nie - powinnam rozpocząć posiłek od aperitifu właśnie. O sugestię poprosiłam barmana, który już po kilku minutach zaserwował mi cudownie schłodzone spumante z niewielkim dodatkiem soku z cytryny. Czy można lepiej rozpocząć wieczór? Jest to trudne.

Nietrudno natomiast taki początek zepsuć, np. gdy na stole pojawia się koszyk białego jak kartka papieru pieczywa z dodatkiem pseudosmalcu. Przemilczę jego smak, a przejdę do karty. A ta w Aperitifie jest bardzo różnorodna - mamy tu przekrój popularnych dań europejskich: są i tapas, i makarony, i specjały polskie. Ja tego dnia skusiłam się na jagnięcinę z zapiekanką warzywną i sosem porzeczkowym, a mój współtowarzysz zamówił faszerowanego kurczaka, mówiąc, że jego zdaniem kurczaka nie da się zepsuć, i gdy nie wie, co zamówić, stawia na drób.

Polemizowałabym z nim, bo nieraz jadłam kurczaka o mięsie wyschniętym i wiórowanym, ale w tym przypadku było wręcz odwrotnie. Pierś dobrze wypieczona, ale nie sucha, z chrupiącą skórką, farszem warzywnym, wiórkami ziemniaczanymi i ciekawym, choć nieco zbyt tłustym sosem. W sumie było dobrze, ale jeszcze lepiej na talerzu było u mnie: jagnięcina różowa jak trzeba , pysznie doprawiona, do tego warzywa kolorowe i zapieczone i tylko sos chyba za bardzo trudził się na oryginalność i zamiast uzupełniać potrawę, za bardzo z nią kontrastował. Ale było smacznie. Na deser wzięliśmy kolejny aperitif: polskie mohito na bazie krupniku i żubrówki, i to było niebo w gębie, to była bajka, która jeszcze nieraz zostanie przeze mnie opowiedziana.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski