Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kulinarna jazda bez trzymanki

Kuba Dobroszek
Artur Michna: By rozpocząć tę przygodę, nie potrzeba wiele. Food trucki to doskonały przepis na pierwszy gastronomiczny biznes
Artur Michna: By rozpocząć tę przygodę, nie potrzeba wiele. Food trucki to doskonały przepis na pierwszy gastronomiczny biznes cometcamper.wordpress.com
Budki z jedzeniem. Na ekrany kin wchodzi właśnie film "Szef" - ponoć lekkostrawna komedyjka, w której ambitny kucharz porzuca pracę w renomowanej restauracji i otwiera własną w... starym aucie!

Główny bohater amerykańskiej produkcji - mistrz kulinarny Carl Casper - zostaje wyrzucony z pracy po kłótni z opiniotwórczym internetowym krytykiem kulinarnym. Od znajomego otrzymuje zdezelowany samochód kateringowy.

Ze starego rzęcha tworzy popularną restaurację na kółkach serwującą kubańskie dania, o której szybko robi się głośno w całym kraju. Jak piszą recenzenci, którzy mieli okazję już zobaczyć film, "Szef" jest całkiem śmieszną, choć dość schematyczną komedią, w której...

...tak tak, jak zapewne się domyślacie, Carl otwiera własnego food trucka! Te nierzadko bardzo sfatygowane samochody serwujące fastfoodowe dania stają się coraz popularniejsze również w Polsce.

Przepis na biznes
Na najbardziej prestiżowych festiwalach muzycznych w kraju - Orange Warsaw Festivalu i Open'er Festivalu - food trucki niemal całkowicie wyparły tradycyjne namioty z jedzeniem, a w większych miastach, takich jak Warszawa, Kraków czy Gdańsk, można je spotkać na prawie każdym kroku.

- Nie trzeba wiele, wystarczy cherlawa szkapina na kółkach, stara patelnia, dwa emaliowe garnki i minimalne wręcz umiejętności kulinarne. Food trucki to doskonały przepis na pierwszy gastronomiczny biznes - mówi krytyk kulinarny Artur Michna.

Jeszcze do niedawna tego typu przedsięwzięcia nie cieszyły się nad Wisłą dobrą sławą. Kojarzyły się albo z brudnymi budami z okresu zmian ustrojowych, albo z nieatrakcyjnymi przyczepami serwującymi pożądane głównie podczas wypoczynku nad Bałtykiem kurczaki z rożna. Wyjątkiem były świetne zapiekanki sprzedawane z przyczep kempingowych, które rządziły w polskich miastach w latach 90. Oprócz przyczep do najczęstszych pojazdów, w których serwowano jedzenie, należały stare autobusy po PKS-ach.

Dla każdego coś dobrego
Obecnie oferta gastronomiczna w food truckach nierzadko przewyższa atrakcyjnością tradycyjne restauracje: są budki nie tylko z zapiekankami, hamburgerami i kiełbasami, lecz także z meksykańskimi przysmakami, zdrową żywnością i chińszczyzną.

Trucki nie ulegają jednocześnie oklepanym schematom: znajdzie się w nich coś i dla wielbiących mięso, i dla wegetarian, i dla wegan. Niektóre wchodzą już nawet w skład większych sieci, więc podczas wyjazdów poza miejsce zamieszkania, wiemy, czego możemy spodziewać się po danej budzie.

- Taka oferta doskonale sprawdza się w dużych skupiskach ludzkich, a więc w większych miastach oraz przy imprezach plenerowych, dlatego że przekąskom z food trucków trzeba zapewnić sprawny obrót, a taki gwarantuje właśnie tłum przechodniów - tłumaczy Michna. Stąd też przyczyn rozkwitu biznesu food trucków w ostatnich latach możemy dopatrywać się w wyjątkowo szybkim powiększaniu się rynku imprez kulturalnych w Polsce. Obecnie wielkie koncerty, czy festiwale, również te niemuzyczne, choćby filmowe lub teatralne, odbywają się nie tylko w wielkich miastach, lecz także w mniejszych.

Z Teksasu na Grzegórzki
Knajpy na kółkach przyjechały do nas z Teksasu. Po zakończeniu wojny secesyjnej poganiacz bydła Charles Goodnight zakupił starą furgonetkę. Wyposażył ją w garnki, patelnie oraz inne niezbędne sprzęty, a następnie przygotowywał w niej jedzenie sobie oraz towarzyszącym mu kowbojom.
Obecnie po Stanach Zjednoczonych jeździ kilka milionów takich pojazdów, a każdy, kto zjawi się w Nowym Jorku, oprócz wizyty na Times Square i w Central Parku, musi spróbować słynnych hot dogów z budki. Warto wspomnieć także o słynnej kanapce Fat Darrell, wymyślonej przez biedującego studenta Darrela Butlera, która została nazwana przez prestiżowy magazyn "Maxim" Najlepszą Kanapką Narodu Amerykańskiego.

Tak więc, za Oceanem, food trucki już wkomponowały się w tkankę miejską i nie dziwią nikogo. W Polsce ten proces dopiero trwa. Ale są już pierwsze sukcesy: podczas tegorocznego Open'era, by dopchać się do budki serwującej jedyne na terenie festiwalu hot dogi z nachosami lub chipsami serowymi, trzeba było odstać kilkanaście minut, natomiast dla wielu imprezujących na krakowskim Kazimierzu obowiązkowym punktem sobotniej nocy jest wizyta pod Halą Targową celem skonsumowania kultowych już kiełbasek z niebieskiej Nyski.

Jak tłumaczyli kiedyś pomysłodawcy kiełbasek, chcieli dać ludziom to, co sami lubią jeść. Obecnie facebookowy profil "Kiełbaski z niebieskiej Nyski" lubi aż 14 tys. amatorów prostego jedzenia.

W Polsce pod górkę
Food trucki najczęściej prowadzone są przez zapaleńców, takich właśnie jak bohater filmu "Szef", nie liczących na łatwy i szybki zysk. Choć i tacy się znajdą.

Bo choć, jak tłumaczy Artur Michna, to najszybsza droga na rozpoczęcie własnego biznesu gastronomicznego, kucharze z Polski muszą borykać się z wieloma trudnościami formalnymi. Prowadzenie własnej kuchni na kółkach wiąże się z uzyskaniem wielu pozwoleń (od sanepidu, od urzędu miasta): I tak np.: food trucki nie powinny parkować w okolicy lokalów gastronomicznych, które zwykle płacą sowite czynsze za wynajmowanie pomieszczeń. Dlatego często miejsca, gdzie można by zaparkować, szuka się u właścicieli prywatnych posesji, od których chęci zależy, jak dużo będzie trzeba zapłacić za możliwość wynajmu.

To jeden z głównych problemów zajmujących domorosłych fascynatów kuchnii jedynie w Polsce, bo chociażby w przywoływanych już Stanach normalnym widokiem jest budka z gorącymi kanapkami, przed którą ustawiają się kilkunastometrowe kolejki głodnych robotników, zaparkowana przed stacjonarną knajpą.

Najlepiej w kurortach
Podobno najbardziej przyjazna sytuacja w tym biznesie z wiadomych przyczyn ma się w kurortach nadmorskich, m.in. dlatego, że tam łatwiej właśnie o właścicieli prywatnych, np. prowadzących własne gospodarstwa agroturystyczne. W Sopocie furorę robią na przykład uwielbiane przez wszystkich zapiekanki parkujące niedaleko głównego skweru.

Twórcy budek z jedzeniem to w większości pasjonaci, będący jednocześnie stosunkowo często pracownikami wielkich korporacji, znudzonymi ciągłym wyścigiem szczurów w szklanych wioskach. To kucharze, którym własne food trucki dają wreszcie szansę w pełni realizowania swoich zainteresowań. I to w końcu ludzie, którym marzy się, aby ten element miejskiego krajobrazu stał się wreszcie w naszym kraju na tyle popularny, by nawet reality show z udziałem pojazdów na kółkach nikogo nie dziwił.

W Stanach już od kilku lat funkcjonuje format "The Great Food Trucker", gdzie poszczególne pojazdy dosłownie prześcigają się w ilości zarobionych pieniędzy. Tymczasem w Polsce, mimo rosnącej popularności, mimo wszystko są jednak wciąż postrzegane jako moda, ewentualne obiekty zainteresowania doszukujących się inności we wszystkim hipsterów. Choć prowadzący food trucki nie przyznają się do konkretnych zarobków, można usłyszeć, że mówiąc kolokwialnie, starcza im na życie.

W samej tylko Warszawie, idąc przez miasto, możemy spróbować Taco, ogromnych burgerów i tradycyjnej niemieckiej kiełbasy. Życzymy owocnych, i nie tylko, poszukiwań.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski