MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Lenino: cudza polityka - nasi żołnierze

Redakcja
Szturm polskiej piechoty podczas bitwy pod Lenino FOT. ARCHIWUM
Szturm polskiej piechoty podczas bitwy pod Lenino FOT. ARCHIWUM
Jesienią 1943 roku na tym odcinku frontu nic się nie działo. A jednak Stalin mógł być zadowolony. Polityczny cel został osiągnięty. Wszak z założenia liczył się tylko i wyłącznie polityczny wydźwięk tego wydarzenia. "Patrioci"

Szturm polskiej piechoty podczas bitwy pod Lenino FOT. ARCHIWUM

Krakowski Oddział IPN i "DZIENNIK POLSKI" PRZYPOMINAJĄ 12-13 października 1943 * Dywizja generała berlinga atakuje pod Lenino * Pół tysiąca zabitych Polaków * Przegrana bitwa a Krwawe wydarzenie bez militarnego uzasadnienia

Jesienią 1943 r. trwały przygotowania do pierwszego bezpośredniego spotkania przywódców najsilniejszych państw koalicji alianckiej: Roosevelta, Churchilla i Stalina. Sowiecki dyktator już od co najmniej kilku miesięcy prowadził nowy etap polityki polskiej. De facto był to ciąg działań i agresywnych gestów politycznych ZSRR przeciw Polsce. Wszystko było przygotowaniem do pełnej likwidacji struktur państwa polskiego po spodziewanym ponownym wkroczeniu Armii Czerwonej w granice Rzeczypospolitej.

Nie było to łatwe. Polskie państwo było od pierwszych chwil wojny częścią antyniemieckiej koalicji, a od 1941 roku sojusznikiem ZSRR w wojnie z Hitlerem. Stalin musiał rozpisać na wiele miesięcy łączenie misternych działań dyplomatycznych z polityką faktów dokonanych - tak aby zachodni sojusznicy mogli jakoś strawić kolejne wrogie gesty i czynne działania wobec Polski. W ostatecznym rezultacie Rzeczpospolita i tak miała się znaleźć na łasce i niełasce Stalina.

Rozłożony na etapy cykl działań obejmował kilka faz, rozpoczętych już w roku 1943. Pierwszym aktem było stworzenie w ZSRR w pełni kontrolowanego ciała politycznego. Tym miała się zająć Wanda Wasilewska. Stalin postawił ją na czele osobiście wymyślonej "organizacji". Nośna nazwa "Związek Patriotów Polskich" także nadana została przez sowieckiego dyktatora. Odtąd to narzędzie stalinowskiej propagandy będzie przedstawiane jako środowisko "polskiej lewicy" w ZSRR. Najważniejszym celem stworzenia ZPP było pokazanie, że Polacy są podzieleni, a ich rząd nie jednoczy wszystkich. I nie cieszy się dużym autorytetem, bo istnieją środowiska, które wprost nie akceptują jego polityki.

Zerwanie z Polską

Etap kolejny to usunięcie przeszkody, jaką w polityce sowieckiej była konieczność liczenia się z podmiotowością Rzeczypospolitej Polskiej na arenie międzynarodowej. To w sposób oczywisty utrudniało plany sowieckie. Istniejące stosunki międzypaństwowe stwarzały możliwość dyplomatycznych gestów i interwencji Polski w obronie własnych obywateli. Władze polskie od 1941 roku uzyskały ograniczoną, ale realną możliwość wpływania na los polskiej ludności w Sowietach. Na terenie ZSRR funkcjonowało w imieniu ambasady RP kilkuset mężów zaufania i kilkadziesiąt polskich przedstawicielstw i ośrodków opiekuńczych. Dlatego już od stycznia 1943 roku Sowieci zaczęli podejmować działania, które w zamierzeniu miały doprowadzić do szybkiego kryzysu i zerwania stosunków międzypaństwowych. Najwygodniejsze dla Stalina byłoby, aby to sprowokowane władze RP podjęły taką decyzję. Nie udało się. Więc Sowieci i tak do tego doprowadzili.

Najpierw ogłosili przejęcie przez sowiecką administrację instytucji pomocy ambasady RP (15 stycznia). Nazajutrz ogłosili, że wszyscy mieszkańcy wschodniej Polski terytoriów zajętych w 1939 są obywatelami sowieckimi. Te działania były pogwałceniem porozumień polsko-sowieckich. Polskie protesty i poszukiwanie wsparcia u sojuszników zderzały się z dążeniem Stalina do eskalacji napięcia. Wreszcie w kwietniu 1943 r. Stalin jako pretekst wykorzystał ujawnienie przez Niemców zbrodni katyńskiej i polskie zabiegi o międzynarodowe śledztwo. Własne zbrodnie diabolicznie obrócił przeciw państwu ofiar. 24 kwietnia ogłosił, że stosunki z Polską zostają zerwane.

"Berlingowcy"

Dopiero teraz zaczął się etap kolejny: można jawnie uruchomić operację budowy polskich jednostek de facto w ramach Armii Czerwonej. Teraz Sowieci tworząc z polskich obywateli własne jednostki wojskowe, nie muszą już pytać władz RP o zgodę - przecież nie utrzymują z nimi stosunków. Zaplanowany w gabinecie Stalina ceremoniał ma pokazać, że jest to inicjatywa "niezależnego" ZPP, "życzliwie rozpatrzona" przez rząd ZSRR.

Polska dywizja miała pozorować pełną odrębność za sprawą innych niż sowieckie mundurów, polskiej komendy i barw narodowych. Na dowódcę został wyznaczony od dawna trzymany w pogotowiu dezerter z Wojska Polskiego Zygmunt Berling: oficjalnie były podpułkownik zdegradowany do stopnia strzelca. Stalin wkrótce ogłosił go generałem.

Do jednostek tych różnymi drogami - ochotniczo, ale i przymusowo - kierowani przez Wo-jenkomaty trafiali Polacy z terenów ZSRR. Wielu o tym, że to nie zwyczajne jednostki sowieckie, dowiedziało się dopiero na miejscu formowania oddziałów. Komunistów było niewielu. Tych wykorzystano w pierwszym rzędzie do obsadzenia przede wszystkim struktur aparatu politycznego. Miażdżącą większość żołnierskiej masy stanowili Polacy, którzy byli ofiarami sowieckich deportacji i terroru. Dla nich fakt, że będą zmobilizowani do jednostek występujących pod flagą biało-czerwoną, brzmiał jak obietnica powrotu do kraju. Sowieci takim żołnierzom nie ufali. Obawiali się nastrojów antysowieckich wśród ludzi, którzy przeszli przez gehennę sowieckich łagrów i zsyłek do Kazachstanu. Stalin wyrażał wątpliwość, czy będą chcieli się bić po sowieckiej stronie. Wszak lansowana przez politruków jako "sprawiedliwa" granica na Bugu miała oznaczać, że ich rodzinne miejscowości już nie wrócą do Polski.

Dlatego w jednostkach od początku zmasowaną indoktrynację polityczną łączono z zastraszeniem. Obowiązywały przepisy karne analogiczne do sowieckich. Surowo karanym przestępstwem była każda, nawet prywatnie wypowiedziana uwaga, niezgodna z narzuconą propagandą. Szybko zapadły i zostały wykonane pierwsze polityczne wyroki śmierci. Drakońskie kary groziły nawet za krytyczne wypowiedzi na temat Wasilewskiej i ZPP.

Narzędzie wykorzystane

Dla Stalina istnienie tych jednostek miało być narzędziem politycznej rozgrywki przeciw Polsce. Rozgrywka przed spotkaniem "Wielkiej Trójki" w Teheranie wymagała wykreowania militarnego wydarzenia z udziałem jednostek Berlinga. Spotkanie w Teheranie miało rozpocząć się w listopadzie. Było oczywiste, że jedną ze spraw dyskusyjnych będzie problem Polski. Na tym etapie Stalin potrzebował przede wszystkim akceptacji Zachodu dla wcielenia wschodniej połowy Polski do ZSRR. Wasilewska i Berling byli wykorzystywani do głoszenia zasadności tych postulatów. Żeby wzmocnić przekaz, Kreml organizował wizyty w obozie sie-leckim zachodnich dziennikarzy. Przed konferencją potrzebował ogłosić, że to wojsko nie tylko istnieje ale walczy. I to Wasilewska reprezentuje tych Polaków, którzy chcą walczyć z Hitlerem.
Dlatego niewyszkolona należycie, nieprzygotowana dywizja została pośpiesznie wysłana na front. Polacy przez dwa dni bohatersko walczyli o nic nie znaczące punkty na mapie Białorusi. Nie mieli wyjścia. Za odmowę groziło rozstrzelanie. Wyparli Niemców z kilku wsi, po czym ci odzyskali utracony fragment terenu. Brak odpowiedniego przygotowania artyleryjskiego, katastrofalne błędy w dowodzeniu i wiele innych czynników spowodowały, że polska dywizja poniosła olbrzymie straty w zabitych i rannych. Co więcej, co najmniej kilkuset żołnierzy wykorzystało pierwszą nadarzającą się okazję, aby uciec na stronę niemiecką. Wszak część z nich od 1939 roku nawet nie widziała innego wroga niż ZSRR. Zaznali terroru sowieckiego - niewiele wiedzieli o niemieckim. I tak rozmiary ucieczki pomniejszał fakt, iż wielu żołnierzy było swoistymi zakładnikami: większość z nich na sowieckich tyłach pozostawiło rodziny. Krewni żołnierzy mogli liczyć na nieco lepsze zaopatrzenie. Rodzinom "dezerterów" groziły ponowne represje.

Dywizja straciła zdolność bojową, ale propaganda i sowiecka dyplomacja już miała z niej użytek. 29 października 1943 roku na konferencji ministrów spraw zagranicznych "Wielkiej Trójki" w Moskwie Mołotow wykorzystał Polaków "walczących na froncie" jako argumentu przeciw brytyjskim postulatom przywrócenia relacji dyplomatycznych z Polską.

Machina propagandowa przegraną bitwę zaczęła kreować na wiekopomne zwycięstwo, przypieczętowanie polsko-sowieckiego "braterstwa broni". Polegli żołnierze nie mieli prawa głosu. Żywych Stalin też o zdanie nie pytał.

Maciej Korkuć

Naczelnik Oddziałowego Biura Edukacji Publicznej IPN w Krakowie, adiunkt Akademii Ignatianum w Krakowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski