Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Linijka do mierzenia cudów

Paweł Głowacki
Dostawka. Dlaczego ci, którzy święcie wierzą w człowieka chodzącego po wodzie, protekcjonalnie się uśmiechają na wieść o ludziach święcie wierzących w latający makaron?

Żeby to tylko protekcjonalność była! W uśmieszkach jest więcej. Politowanie, cień zasmuconej mądrości, arystokratyczne cmokanie i szmer epitetów, co są niby rózgi karcące niegrzecznych. Ci od spaghetti w roli UFO to idioci! Wariaci! Konfabulanci! Psychiczni! Tandeciarze! To stado niesmacznych dowcipnisiów! Jajcarze prostaccy! Kabaretowi prowokatorzy w świecie religii dostojnych!... I tak dalej. Od wtorku słychać było w telewizji ten szmer poważnych katolików. Co się stało?

Otóż, Sąd Administracyjny uchylił decyzję Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji, które odmówiło pastafarianom – ludziom wierzącym w latający makaron – wpisu do Rejestru Kościołów i Związków Wyznaniowych. Tyle starczyło. Zaczął się teatr uśmieszków. Od ucha do ucha roześmiany dominikanin wyznał, że wiara w latający makaron to idiotyzm, w który popadło trochę ludzi.

Ktoś w ton troski uderzył, mówiąc, że słowa pastafarian brzmią jak żart, ale sprawa jest śmiertelnie poważna. Inny katolik odmówił zabrania głosu, ponieważ dobry smak mu tego zabrania. Smak? Szlachetna to kategoria, lecz wedle wyroków których podniebień człowiek chodzący po wodzie jest figurą smaczną, latający makaron zaś – niesmaczną?

Żeby jasność była: tak do chrześcijan jak i do pastafarian kompletnie nic nie mam. Jednako mnie ziębią i grzeją – mianowicie w ogóle. Pytam, o co pytam, nie po to, by jakieś dysputy teologiczne wszczynać, powagę Rzymu podszczypywać, tanią sofistyką się zabawić lub też, nie daj Bóg, niedelikatnie igrać z uczuciami rodaków moich. Ja zupełnie z boku stoję i w nic nieuwikłany – chłodno istocie rzeczy się przyglądam. I pytam, gdyż nie rozumiem mechaniki uśmieszków. Ergo – nie rozumiem, skąd się w ludziach bierze tak twarda pewność co do słuszności cudów ich wiary? Z pychy?

Marchew to nie pietruszka, pietruszka to nie marchew. Owszem, lecz nie zmienia to faktu, że są tym samym – jarzynami. Człowiek chodzący po wodzie i latający makaron do jednego zbioru cudów należą. Bez względu na to, jaką formę przyjmie niedorzeczność – nie przestaje być niedorzecznością. Właśnie tym. Tertulian, apologeta chrześcijaństwa, z końcem drugiego stulecia naszej ery mawiał: „Wierzę, ponieważ to absurd”, „Jezus pogrzebany zmartwychwstał – to jest pewne, ponieważ jest niemożliwe”, „Jezus umarł – to jest godne wiary właśnie dlatego, że jest niedorzeczne”. Podobnie jak przemarsz ludzi po dnie morza, albowiem wody się rozstąpiły, jak przemiana wody w wino, jak tysiąc innych pięknych niedorzeczności. Lecz mniejsza z tym. Zostańmy przy cudowności samej w sobie.

Problem nie w tym, że istnieje wiara w cuda, lecz w tym (dowodem uśmieszki), że istnieje jakaś hierarchia cudów. Że są linijki, wagi, tabele, wzory i papierki lakmusowe, jakieś absurdalne oprzyrządowanie, które pozwala jasno ustalić danego cudu powagę lub niepowagę, głębię lub płytkość, mądrość lub debilizm. Że istnieją duchowe laboratoria, gdzie magicy wiary swoim niedorzecznościom dodają szlachetności, obcym zaś – kuriozalności.

Kto ma linijkę mierzącą powagę cudów wiary? Nikt się nie zgłasza. Rzecz badam tedy na własną rękę i wychodzi mi oczywistość. Człowiek chodzący po wodzie jest dokładnie tak samo niedorzeczny jak latający makaron. Więc jeśli wierzysz, to czytaj Tertuliana i wierz w cuda. Wierz bezwarunkowo, a nie mędrkuj, który cud lepszy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski