Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Locomotiv GT "Locomotiv GT"

Redakcja
Na Węgrzech, tak jak zapewne prawie wszędzie, pod koniec każdego roku, przeprowadza się (i przeprowadzało) plebiscyt, który wyłania najlepszych krajowych muzyków ostatnich 12 miesięcy.

Jerzy Skarżyński: NIEZAPOMNIANE PŁYTY HISTORII ROCKA SUPLEMENT (46)

Tak się złożyło, że ranking za 1970 r. wygrali dwaj muzycy Omegi - Gábor Presser (jako organista), József Laux (perkusja), a także basista grupy Metro - Károly Frenreisz i gitarzysta prowadzący z formacji Hungária - Támas Barta. Zaraz potem, możliwe - bo to tylko mój domysł - że już w podczas nagradzania laureatów, doszło do rozmów, które zaowocowały decyzją o stworzeniu przez wspomnianych muzyków narodowej supergrupy. Ta - pod nazwą Locomotiv GT, formalnie zawiązała się 6 kwietnia 1971 roku, koncertowo zadebiutowała w lipcu, a płytowo (album "Locomotiv GT") w grudniu.

Rozpoczynając słuchanie "Locomotiv GT", najlepiej (starym indiańskim sposobem) przyłożyć ucho do szyny. Bo otwierający longplay temat "Egy dal azokért, akik nincsenek itt" zaczyna się z całkowitego wyciszenia. Dopiero po kilkunastu sekundach rozpoznajemy, że narastający dźwięk, to przeszywający szum zimowego wiatru. Brrr! Co zaskakuje, ów utwór wcale z czasem nie nabiera tempa ani dynamiki, lecz pozostaje do końca piękną i romantyczną opowieścią o... (tu znający węgierski powinni sobie dopisać brakujące wyrazy). Utwór nr 2, o zapewne poruszającym tytule "A napba öltözött lány", to brawurowy popis całego zespołu. Przede wszystkim zapiera dech w piersiach niesamowicie wyrafinowana gra na bębnach Lauxa oraz organowe popisy Pressera. Poziom opanowania instrumentów naprawdę godny światowej czołówki. Ufff! Po takiej porcji dość progresywnego superrocka słusznie znów robi się spokojnie, bardzo spokojnie. "A kötéltáncos álma" to urocza delikatna ballada z pięknymi partiami gitary i z jeszcze piękniejszym fortepianem. Och! Czwórka - "A tengelykezű félember", to dla odmiany znakomity, osadzony w bluesie popis gry Tamása na różnych "wiosłach". Ajajajaj! Następny temat - "Hej, én szólok hozzád" jest szalenie dynamiczny, obsesyjny i śpiewany przez Pressera z orientalnymi ozdobnikami. Oj! Potem jeszcze przelatują: rozszalałe (organy jak Jona Lorda) i trochę swingowe - "Ezüst nyár"; połamane rytmiczne, lekko jazzujące (sola na saksofonie grane przez basistę) - "Orditó arcock"; wijące się jak wąż boogie "Sose mondd a mamának"; ciężkie oraz przewalające się jak hipopotam w błocie - "Nem Nekem Való" i wreszcie zamykający całość, dziesiąty na płycie utwór, o całkiem przejrzystym tytule "Royal Blues (Gipszeld be a kezed)". Szaleństwo zagrane głównie na pedal steel guitar. Cdn.

Jerzy Skarżyński, Radio Kraków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski