Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łupkowy pic, czyli koniec marzeń

Paweł Kowal
Od Krakowa do Brukseli. Balcerowicz przywraca dla języka polskiego słówko „pic”. Pic to piar zamiast polityki, pic to produkt spindoktorów, pusta propaganda polityków przeciw innym politykom, a przy okazji i wszystkim innym ludziom. Łupki mogą się okazać jednym z największych piców w naszej najnowszej historii.

Kilka lat temu z grupą współpracowników, między innymi Wojtkiem Jakóbikiem, przygotowaliśmy opracowanie o tym, jak różni lobbyści chcą stanąć na drodze wydobywaniu polskich łupków. Zapomnieliśmy o jednym z nich – najważniejszym. Okazało się, że najskuteczniejszym lobbystą przeciw łupkom okazał się rząd Polski, bo to on nie przygotował dobrych ustaw, które pozwoliłyby szybko wydobywać łupki.

Chwila szczerości: Polska przegrała batalię o możliwość efektywnego wydobywania swojego gazu łupkowego. Za kilka lat przypłynie do Polski droższy gaz z innych regionów świata, bo inni nie tracili czasu. Zanim więc zaczniemy zwalać się winę na wszystkich dookoła, zacznijmy od polskiego łupkowego rachunku sumienia. Po pierwsze, od początku było jasne, że aby wydobywać gaz łupkowy, potrzeba odpowiednich technologii z Zachodu, a nasze poczciwe świętokrzyskie dymarki się do tego nie nadają. I tak powoli zachodnie koncerny uciekały z Polski, a czas upływał bezpowrotnie.

Po drugie, tak jak można było przewidzieć („W Polsce nietrudno być prorokiem, jutro może być tylko gorzej” – jak mawia mój amerykański kolega), zadziałały grupy przeciwne łupkom w UE. Biznesowe, czyli konkurujące o rynek: produkujące energię atomową czy odnawialne źródła energii, a przede wszystkim Gazprom. Dołączyli do tego polityczni lobbyści: Rosja wspierała Gazprom w gardłowaniu przeciw łupkom w UE, a sama planowała wydobywanie tego rodzaju gazu u siebie. Także nasi partnerzy z Unii nie byli zachwyceni łupkowymi pomysłami Polski: Niemcy wolą wiatraki, Francuzi zaś atom.

Urzędnicy unijni wiedzieli, że inaczej nie przyblokują polskich łupków niż poprzez działanie „na rzecz ochrony środowiska”, różne ekologiczne grupy suflowały im argumenty. Wyszło na to, że produkcja ropy, przesył gazu rurą pod Bałtykiem, ogromne wiatraki czy wielkie elektrownie atomowe są zdrowe dla środowiska, a tylko łupki stanowią problem. To nonsens, bo każdy rodzaj produkcji energii rujnuje środowisko. Antyłupkowy przekaz sowicie opłacany przez niektórych biznesowych przeciwników gazu łupkowego trafiał i pod polskie strzechy. Gdy tylko unijne instytucje dotykały tematu gazu łupkowego, kończyło się na próbach ograniczania jego wydobycia w Polsce.

Właśnie finalizuje się w UE prace nad tzw. Unią Energetyczną. Polska nie ma na nie wielkiego wpływu. Wygląda na to, że znajdą w niej oparcie te źródła energii, które preferuje kilku największych członków UE. Łupki zostaną na bocznym torze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski