Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Major Stefan Janus - as lotniczy z Krakowa będzie patronem ulicy

Paweł Stachnik
Mjr Stefan Janus na fotografiach ze zbiorów Michała Ślizowskiego
Mjr Stefan Janus na fotografiach ze zbiorów Michała Ślizowskiego Fot. Matt Rourke/ap
Dekomunizacja Ulic. Obecna ulica Lucjana Szenwalda na Prądniku Czerwonym stanie się ulicą Majora Stefana Janusa. Mjr Stefan Janus podczas II wojny światowej zestrzelił sześć niemieckich samolotów i wyróżnił się jako dowódca.

Przyszły as urodził się 22 marca 1910 r. w Woli Duchackiej. Uczęszczał do krakowskiego VI Gimnazjum im. Tadeusza Kościuszki. Następnie odbył służbę wojskową, po której zdecydował się zostać zawodowym oficerem. Ukończył Szkołę Podchorążych Artylerii w Toruniu i został artylerzystą, ale ciągnęło go do lotnictwa, być może pod wpływem trzech braci, którzy byli pilotami.

Pasjonat lotnictwa

Przeszedł kurs pilotażu w Dęblinie, a 31 sierpnia 1935 r. rozpoczął służbę w 2. Pułku Lotniczym na lotnisku Rakowice w Krakowie. Najpierw latał na samolotach rozpoznawczo-bombowych, a potem, po kursie wyższego pilotażu, przeszedł do eskadr myśliwskich. Następnie był dowódcą plutonu w eskadrze szkolnej w dęblińskiej Szkole Orląt. W kampanii wrześniowej nie latał bojowo. Internowany na Węgrzech, jak wielu jego kolegów-pilotów przedostał się do Wielkiej Brytanii.

Tam skierowano go do formującego się polskiego 308. Dywizjonu Myśliwskiego. Nauczył się latać na brytyjskich myśliwcach Hurricane, a następnie rozpoczął loty bojowe. W 1941 r. przesiadł się na słynne Spitfire’y i w szeregach dywizjonu rozpoczął loty nad okupowaną Europę. Tam też zniszczył pierwszy nieprzyjacielski samolot, a w zasadzie… trzy. Podczas ataku na niemieckie lotnisko w okolicach Guinnes we Francji ostrzelał i zapalił dwa stojące na ziemi Messerschmitty 109. Wracając zaś do Anglii natknął się nad Kanałem La Manche na trzeciego. Wystrzelił doń ze wszystkich karabinów, a niemiecka maszyna spadła do morza.

Janus okazał się być świetnym pilotem. Podczas wypraw nad Francję do grudnia 1941 r. zestrzelił pięć samolotów wroga, co dało mu tytuł asa myśliwskiego. Do końca wojny strącił ich w sumie sześć. Wyróżniał się też jako dowódca. Najpierw postawiono go na czele 315. Dywizjonu Myśliwskiego, a w kwietniu 1942 r. objął dowództwo 1. Polskiego Skrzydła Myśliwskiego. Skrzydło tworzyły wówczas 303. Dywizjon im. Tadeusza Kościuszki, 316. Dywizjon „Warszawski” oraz 317. Dywizjon „Wileński” (jego dowódcą był inny as - kpt. Stanisław Skalski).

- Według zgodnej opinii dowódców, Janus był nie tylko dobrym pilotem, ale miał też duże zdolności dowódcze. W wielu wspomnieniach polskich lotników, którzy służyli w 1. Skrzydle, powtarzają się opinie, że Janus wykazywał się wielkim opanowaniem i zimną krwią, co miało dobry wpływ na pilotów - mówi Michał Ślizowski, popularyzator postaci Janusa, jego krewny oraz autor poświęconej mu książki „Mjr Stefan Janus - pilot z Prokocimia ‘Lopkiem’ zwany”.

Ostatni lot…

Polskie skrzydło spisało się świetnie podczas nieudanej alianckiej operacji desantowej pod Dieppe 19 sierpnia 1942 r. Polacy odbyli 224 loty bojowe, odnosząc 16 zwycięstw powietrznych i tracąc przy tym zaledwie dwóch pilotów. Za dowodzenie w tej operacji Janus otrzymał jako drugi polski pilot wysokie brytyjskie odznaczenie Distinguished Service Order (Order Zaszczytnej Służby). Brytyjczycy odznaczyli nim w sumie tylko ośmiu polskich pilotów. Z kolei polscy przełożeni przyznali mu Virtuti Militari i czterokrotnie Krzyż Walecznych.

Wojenne szczęście opuściło naszego bohatera 26 stycznia 1943 r. Tego dnia Janus poprowadził dwa polskie dywizjony nad Francję. Podczas powrotu jego Spitfire zderzył się w powietrzu z maszyną sierżanta Wawrzyńca Jasińskiego z 306. Dywizjonu. Obaj piloci wyskoczyli ze spadochronami. Jasiński utonął w morzu, Janus uratował się dzięki kamizelce i pontonowi. Wyłowił go francuski kuter rybacki, do którego zaraz dopłynęła niemiecka łódź patrolowa i zabrała lotnika.

- Można mówić o prawdziwym pechu Janusa. To miał być jego ostatni lot jako dowódcy 1. Skrzydła. Po nim planował odejść na odpoczynek po ponad dwóch latach nieprzerwanej służby w linii - podkreśla Michał Śliwowski.

Krakowski pilot trafił do obozu jenieckiego XXIC w Szubinie na Pomorzu, skąd zresztą zaraz podjął nieudaną próbę ucieczki. Potem przeniesiono go do lotniczego obozu Stalag Luft 3 w Żaganiu. Stamtąd również próbował uciec. Razem z Witoldem Łokuciewskim, asem z 303. Dywizjonu, wydostali się z obozu i, udając bułgarskich robotników, kierowali się w stronę Wrocławia. Niestety, złapano ich w Legnicy…

W żagańskim obozie Janus był jednym z najstarszych stopniem polskich lotników. Dlatego, gdy przystąpiono do opracowywania planu kolejnej ucieczki, został wybrany szefem komitetu ucieczkowego w baraku 107. W nocy z 24 na 25 maja 1944 r. wykopanym po kryjomu tunelem uciekło 76 lotników, w tym sześciu Polaków. Była to słynna Wielka Ucieczka, spopularyzowana po wojnie przez amerykański film pod tym tytułem. Janus nie brał w niej udziału. I dobrze, bo Niemcy złapali większość zbiegów i 50 z nich (w tym wszystkich Polaków) rozstrzelali.

Filmowa akcja

Wolność Stefan Janus odzyskał w maju 1945 r. Wrócił do Wielkiej Brytanii i po rekonwalescencji i odpoczynku na nowo podjął służbę. Po zakończeniu wojny pozostał z żoną na emigracji. Na początku lat 50. przyjął amerykańską propozycję udziału w niezwykłym, filmowym wręcz przedsięwzięciu: Amerykanie chcieli wyszkolić grupę pilotów mających przeniknąć do komunistycznej Polski i uprowadzić nowy samolot odrzutowy MiG-15. Plan przewidywał, że pilot zostanie zrzucony nad Polską w pobliżu jednej z baz lotniczych, dostanie się do niej z pomocą miejscowych współpracowników CIA, ukradnie samolot i ucieknie nim do neutralnej Finlandii. Sensacyjna akcja nie doszła jednak do skutku, ponieważ w międzyczasie na wyspę Bornholm uciekł na MiG-u 15 pilot ludowego Wojska Polskiego por. Franciszek Jarecki.

Wobec tego Janus wstąpił do brytyjskiego lotnictwa. Służył m.in. na Cyprze. Doszedł do stopnia podpułkownika, a w połowie lat 60. przeszedł na emeryturę. Zmarł na zawał serca 11 listopada 1978 r. w wieku 68 lat. Jego ciało sprowadzono do Polski i złożono na cmentarzu Rakowickim.

- Miałem okazję widzieć się z Janusem dwa razy podczas jego powojennych przyjazdów do Polski. Za drugim razem spędziłem dwa dni na rozmowach z nim na temat wojennych dziejów polskiego lotnictwa. Ja popisywałem się książkową wiedzą, a on ją korygował. O swoich przeżyciach mówił mało, a temat pobytu w obozach jenieckich zupełnie pomijał - opowiada pan Michał.

Zdaniem Michała Śliwowskiego lotniczy dorobek Janusa w pełni uzasadnia inicjatywę, by w Krakowie nazwać jedną z ulic jego nazwiskiem. Pan Michał namówił innych znanych publicystów lotniczych do stworzenia nieformalnego komitetu na rzecz ulicy Janusa w Krakowie. W jego imieniu wystąpił do wielu instytucji z prośbą o poparcie pomysłu. Pozytywnie odpowiedziały m.in. Wyższa Szkoła Oficerska Sił Powietrznych w Dęblinie, dyrektor Muzeum Lotnictwa w Krakowie Krzysztof Radwan i Stowarzyszenie Lotników Polskich z Wielkiej Brytanii.

Janus zamiast Szenwalda

W Krakowie sprawę wziął w swoje ręce Mateusz Drożdż, wiceprzewodniczący Rady i Zarządu Dzielnicy III Prądnik Czerwony.Okazją do nazwania jednej z krakowskich ulic imieniem Stefana Janusa stała się akcja dekomunizacyjna prowadzona przez Instytut Pamięci Narodowej, który wyznaczył w tej dzielnicy do zmiany trzech patronów: Lucjana Szenwalda, Franciszka Kajtę i Emila Dziedzica.

- O propozycje nowych patronów zapytaliśmy mieszkańców. Ja zaproponowałem Stefana Janusa. Następnie zaś przeprowadziliśmy konsultacje społeczne. Mieszkańcy ulic otrzymali do skrzynek pocztowych karty do głosowania. Ci z ul. Szenwalda wskazali taką oto kolejność preferowanych nazw: Wisławy Szymborskiej i Stefana Janusa - po pięć głosów, Lotników Polskich - dwa głosy - wyjaśnia radny.

Wyniki zostały przekazane do Urzędu Miasta Krakowa. W minioną środę decyzję w tej sprawie podjęli krakowscy radni. Wiekszoś poparła pomysł nazwania ul. Szenwalda imieniem Stefana Janusa.

- Moim zdaniem Stefan Janus w pełni zasługuje na swoją ulicę w rodzinnym mieście. To postać bardzo zasłużona, ale też mocno zapomniana. Bo kto wie, że to jedyny polski as powietrzny z okresu II wojny światowej urodzony w Krakowie? Służył tutaj w 2. Pułku Lotniczym, a w Wielkiej Brytanii należał do 308. Dywizjonu Myśliwskiego nazywanego „Krakowskim”. Będziemy trzymać kciuki, by ulica jego imienia pojawiła się w okolicach lotniska Rakowice, na którym kiedyś służył - podkreśla radny Mateusz Drożdż.

WIDEO: Info z Polski 31.08.2017r.

Źródło:vivi24

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski