MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Mało zarabiają, więc dorabiają do pensji

Redakcja
Ze służbami mundurowymi sprawa jest prosta: ich pracownicy mogą wykonywać dodatkową pracę wyłącznie za zgodą komendanta danej jednostki. Fot. Anna Kaczmarz
Ze służbami mundurowymi sprawa jest prosta: ich pracownicy mogą wykonywać dodatkową pracę wyłącznie za zgodą komendanta danej jednostki. Fot. Anna Kaczmarz
Do pensji dorabia oficjalnie od kilku do nawet 30 procent urzędników, pracowników inspekcji oraz służb mundurowych w Małopolsce. Tłumaczą, że państwo stanowczo za mało płaci, szczególnie specjalistom wysokiej klasy. Czasem jednak dorabianie prowadzi do konfliktu interesów.

Ze służbami mundurowymi sprawa jest prosta: ich pracownicy mogą wykonywać dodatkową pracę wyłącznie za zgodą komendanta danej jednostki. Fot. Anna Kaczmarz

KONTROWERSJE. Policjanci są instruktorami nauki jazdy, ochroniarzami, a strażacy rzeczoznawcami, biegłymi

Policjanci są po godzinach instruktorami nauki jazdy, egzaminatorami, trenerami sztuk walki, ochroniarzami, wykładowcami. Strażacy prowadzą szkolenia i konsultacje, są inspektorami ochrony przeciwpożarowej, udzielają się jako biegli i rzeczoznawcy. Wśród urzędników najczęściej dorabiają architekci, kartografowie, geodeci, pracownicy nadzoru budowlanego. "Fuchy" wykonują też zatrudnieni w spółkach komunalnych, m.in. w wodociągach (projekty przyłączy itp.). Około połowy prywatnych rzeczoznawców sanitarno-epidemiologicznych to pracownicy państwowego sanepidu...
Ze służbami mundurowymi sprawa jest prosta: ich pracownicy mogą wykonywać dodatkową pracę wyłącznie za zgodą komendanta danej jednostki. Takie przyzwolenie uzyskało np. 95 policjantów z małopolskiej Komendy Wojewódzkiej (na 1400 zatrudnionych). Piętnastu z nich to wykładowcy, kolejnych kilkunastu jest instruktorami nauki jazdy.
- W 15 jednostkach powiatowych, z których mam dane, zgodę na dodatkową pracę otrzymało 250 policjantów - informuje Dariusz Nowak, rzecznik małopolskiej policji.
Dorabia około 10 proc. pracowników wojewódzkiej komendy PSP. - Zazwyczaj mają własne gospodarstwo rolne albo sklep. Część prowadzi szkolenia związane z ochroną przeciwpożarową, trzy osoby są biegłymi - opisuje Andrzej Siekanka, rzecznik krakowskiej PSP. W gminach i powiatach odsetek dorabiających zawodowych strażaków jest większy. W krakowskiej komendzie miejskiej PSP dodatkową pracę ma kilkanaście procent załogi, a w oświęcimskiej komendzie powiatowej - blisko jedna trzecia.
- Pracują najczęściej jako kierowcy oraz na budowach, tylko kilka osób wykonuje prace związane z zawodem strażaka: inspektora pożarnictwa czy biegłego sądowego w tym zakresie - wyjaśnia Tadeusz Spyra, komendant PSP w Oświęcimiu.
Jak informuje Małgorzata Woźniak, rzeczniczka wojewody małopolskiego, również urzędnicy muszą mieć na dorabianie zgodę przełożonego. Zasadą jest przy tym, że dodatkowa praca nie może być powodem konfliktu interesów.
Ale już np. pracownicy sanepidu mogą bez przeszkód dorabiać jako prywatni rzeczoznawcy. Jak informuje Jan Bondar, rzecznik głównego inspektora sanitarnego, szykują się jednak w tym zakresie rewolucyjne zmiany. Mają one sprawić, że wysuwane m.in. przez NIK oskarżenia, iż inspektorzy najpierw zatwierdzają projekty obiektów, a potem je zatwierdzają, odbierają i kontrolują, nigdy się już nie powtórzą.
Przed rokiem opisywaliśmy pracowników sanepidu, którzy w godzinach pracy opiniują projekty budowlane jako urzędnicy, zaś po godzinach - robią to nadal, ale już prywatnie. W państwowej instytucji zarabiają rocznie od 25 do 30 tys. zł brutto, a prywatnie nawet dziesięć razy więcej. W majestacie prawa.
Przedsiębiorca, który chce wybudować lub przebudować jakiś obiekt, np. restaurację, musi uzyskać opinię o zgodności obiektu z wymogami zdrowotnymi. Może się o nią zwrócić do powiatowego sanepidu lub do prywatnego rzeczoznawcy.
Rzeczoznawcy są z reguły drożsi, ich stawki wynoszą od 50 zł (za konsultację) do około 500 zł za opinię; przy bardziej skomplikowanych projektach 1 tys. zł i więcej. Przedsiębiorcy wolą zapłacić więcej, gdyż - jak tłumaczy jeden z nich - "rzeczoznawcy są szybsi od urzędników, a zarazem dają lepsze gwarancje, że obiekt zostanie bez przeszkód odebrany". Zazwyczaj na ich opinię czeka się jeden dzień.
- Często są to ci sami urzędnicy, którzy w godzinach pracy ślęczą nad opinią dwa tygodnie. I więcej, jeśli uznają, że "sprawa jest skomplikowana" - opisuje krakowski deweloper.
Rzeczoznawców jest około czterystu w skali kraju, zazwyczaj po dwóch na powiat. W dużych miastach, jak Warszawa, Łódź czy Kraków, jest ich około 10. Środowisko jest elitarne, bowiem, aby zostać rzeczoznawcą, trzeba być inżynierem określonej specjalności i przynajmniej 10 lat przepracować w sanepidzie. Kandydat musi również zdać trudny egzamin.
Kilka lat temu Najwyższa Izba Kontroli opisała liczne sytuacje, w których pracownicy sanepidu jako rzeczoznawcy opiniowali projekty budowlane, a potem jako pracownicy sanepidu zatwierdzali je, odbierali czy kontrolowali.
- To się już nie zdarza - zapewnia Jan Bondar, rzecznik głównego inspektora sanitarnego. Osoby, które zatwierdzały projekt obiektu jako rzeczoznawcy, nie mogą uczestniczyć w jego odbiorze jako pracownicy sanepidu.
Alina Jamka, kierownik oddziału zapobiegawczego nadzoru sanitarnego w Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Krakowie, która sprawuje nadzór nad pracą rzeczoznawców w województwie, uważa obecne rozwiązanie za dobre. - Obserwując i oceniając pracę rzeczoznawców stwierdzam, że ci zatrudnieni w inspekcji sanitarnej opiniują projekty bardziej profesjonalnie, wnikliwie, wykazując się większą wiedzą i znajomością wymogów sanitarnych. Są na bieżąco z wszystkimi przepisami, regularnie uczestniczą w szkoleniach - mówi Jamka, która sama jest cenionym rzeczoznawcą.
Jej sytuacja była w zeszłym roku szeroko komentowana w środowisku, zwłaszcza po tym, gdy została p.o. zastępcy szefa WSSE. Część pracowników mówiła o konflikcie interesów: Jamka jest prywatnym rzeczoznawcą, jako inspektor organizuje pracę rzeczoznawców, a jako wiceszefowa WSSE może wpływać na rozstrzygnięcia dotyczące projektów (do WSSE trafiają odwołania od decyzji stacji powiatowych). Pani inspektor tłumaczyła wprawdzie, że jest wyłączona z wszelkich postępowań związanych z opiniowanymi przez nią projektami, ale GIS zakazał jej prowadzenia działalności rzeczoznawcy na terenie Małopolski (uznał, że pracownicy WSSE mogą działać pod presją bądź z chęci przypodobania się przełożonej).
Odkąd Jamka została odwołana z funkcji wiceszefowej WSSE, znowu może - jako prywatny rzeczoznawca - opiniować projekty w Małopolsce. I nadal nadzoruje pracę rzeczoznawców jako szefowa OZNS WSSE. Nie tylko jej zdaniem, gdyby zabronić dorabiania pracownikom sanepidu, najlepsi odeszliby z tej instytucji.
Julia Pitera odpowiedzialna w Kancelarii Premiera za walkę z korupcją, pyta, czemu "pracownicy przeróżnych inspekcji zarabiają marne tysiąc złotych, a mimo to chcą tam pracować - i całkiem dobrze funkcjonują? I sama odpowiada: - Bo praca w publicznej instytucji daje im większe możliwości prywatnego dorabiania.
Gdy przed rokiem napisaliśmy o dorabianiu w sanepidzie, minister Pitera mówiła, że trzeba więcej płacić urzędnikom i pracownikom inspekcji. Żeby nie musieli dorabiać. - W ciągu ostatniego roku dla inspekcji sanitarnej przewidziano średnio 10 proc. podwyżki na pracownika - mówi Alina Jamka. I nawet nie chce tego komentować.
- Sprawa dorabiania pracowników wymaga jednak uregulowania i takie regulacje są przygotowywane w GIS - mówi Anna Armatys, rzeczniczka szefa krakowskiej WSSE.
Jak wyjaśnia Jan Bondar z GIS, przyjęta właśnie ustawa (czekająca na podpis prezydenta) "wprowadzi rewolucyjne zmiany". Trwają też prace nad rozporządzeniem, które ureguluje pracę rzeczoznawców. - Chodzi o dopuszczenie do tego fachu ludzi z większej grupy profesji, by to nie było takie elitarne grono, zniknie również wymóg 10-letniej pracy w sanepidzie, będzie większa przej- rzystość, z oświadczeniami majątkowymi włącznie. Projekt jest teraz w uzgodnieniach w Ministerstwie Zdrowia - mówi rzecznik GIS.
Alina Jamka uważa te zmiany za szkodliwe. - Dlaczego nie upublicznić zarobków wszystkich pracowników inspekcji i ich dodatkowych zajęć wraz z kwotami? Dlaczego tylko rzeczoznawcy są inaczej traktowani? - pyta.
Jej zdaniem również rozszerzenie kręgu osób, które mogą być rzeczoznawcami, wymaga szczegółowej analizy. - Z moich obserwacji wynika, że trzeba pracować minimum trzy lata w inspekcji i to pod nadzorem merytorycznym, aby zacząć prawidłowo oceniać projekty pod względem sanitarno-higienicznym. A ile potrzeba, by dobrze samodzielnie pracować, to już sprawa indywidualnych predyspozycji - uważa Jamka.
Zbigniew Bartuś

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski