Oceniając dorobek III RP warto też pamiętać o „drobiazgach”, z którymi sobie poradziliśmy, jak kartki na wszystko i hiperinflacja (585 proc. w 1990 r.). W latach 80. średnia pensja wynosiła w przeliczeniu 35 dolarów, co oddaje naszą ówczesną siłę nabywczą. Między nami a np. zachodnimi Niemcami była olbrzymia przepaść. Zasypywaliśmy ją z mozołem, a proces ów nabrał tempa po naszym wejściu do Unii Europejskiej. Dziś przeciętny Polak może kupić za pensję dwa razy mniej towarów niż Niemiec; w przypadku żywności i odzieży różnica bywa nawet mniejsza. Ale nasze apetyty rosną, a pensje wielu pracowników stoją.
Politycy PiS liczą, że radykalne podniesienie płacy minimalnej w połączeniu z „500 plus” (skłaniającym część potencjalnych pracowników do zostania w domu) doprowadzi do wzrostu płac nie tylko ubogich, ale i średniaków. To prawdopodobne, bo w przeciwnym razie sprzątaczka lub szkolny woźny będą zarabiać tyle samo co wykwalifikowana pielęgniarka i adiunkt na prywatnej uczelni. To może wywoływać protesty. I wymusić wzrost płac.
Ekonomiści podważający neoliberalny kurs poprzednich rządów wyliczają, że wzrost płac nie nadążął w ostatnich latach za wzrostem produktywności. Pracownikom zagranicznych firm w Polsce coraz trudniej pojąć, dlaczego - przy lepszej wydajności i jakości pracy niż w takich samych zakładach w kraju właściciela - płaci im się trzy razy mniej. Rodzący się rynek pracownika zapewne to zmieni. Politycy mogą tu trochę pomóc, pod warunkiem, że będą działać rozsądnie i odpowiedzialnie, a nie pod publiczkę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?