MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Masłomiąca. Obawy wielkie jak stawy

Barbara Ciryt
Barbara Ciryt
Sołtys Dorota Dąbrowska i radny Marek Kozłowski przy hałdach ziemi nawiezionej ostatnio do jednego ze stawów
Sołtys Dorota Dąbrowska i radny Marek Kozłowski przy hałdach ziemi nawiezionej ostatnio do jednego ze stawów Fot. Barbara Ciryt
Zasypywanie zbiorników wodnych zaczyna się od nowa. Przyjechało kilka tirów, przywiozły ziemię, gruz i śmierdzący szlam, mimo że nikt nie przedstawił pozwoleń na te działania. Mieszkańcy podnieśli larum i interweniują we wszelkich możliwych instytucjach.

Wciąż są zakusy na zasypanie ziemią stawów w centrum Masłomiącej. Chodzi o dwustuletnie, podworskie zbiorniki. Przed kilkoma dniami kilka wywrotek przywiozło tu ziemię z gruzem, kamieniami, cegłami, pozostałościami po czyszczeniu jakichś obiektów wodnych lub kanalizacyjnych. Taka historia miała już miejsce przed ośmiu laty. Teraz się powtarza.

- Wiedziałam, że będą zasypywać, bo przyjechał do mnie pełnomocnik spółki deweloperskiej - Aramus i poinformował, że przyjadą tu ciężarówki z ziemią. Twierdził, że na te działania spółka ma pozwolenia - mówi Dorota Dąbrowska, sołtys Masłomiącej.

Gdy ciężarówki zaczęły przyjeżdżać pani sołtys, radny Marek Kozłowski oraz urzędnicy z gminy Michałowice postanowili sprawdzić pozwolenia na zasypanie stawów i materiał, który ma trafić do nich. - Jeden pojazd przywiózł coś co cuchnęło szambem - zaznacza pani sołtys. Miejscowi społecznicy zaczęli interwencje. Starali się powstrzymać kierowców ciężarówek. Wezwali policję. Stosowne zawiadomienie złożyła na komisariacie pani sołtys.

- Dwóm kierowcom, których policjanci zastali na miejscu nałożyli mandaty po 500 zł za wjazd na drogę gminną zbyt ciężkimi pojazdami - mówi Marek Korzonek, rzecznik Komendy Powiatowej Policji w Krakowie. Przyznaje, że mandaty za nadtonaż wiążą się także z ukaraniem punktami karnymi. - Policjanci na miejscu nie mogli stwierdzić czy inwestor, który najął kierowców do zasypania stawów ma stosowne pozwolenia wodno-prawne wydane przez Starostwo Powiatowe w Krakowie. Sprawdzamy to. Postępowanie w tej sprawie zostało wszczęte - mówi Korzonek.

Tymczasem pani sołtys zaznacza, że nowe zagospodarowanie terenu trzeba zrobić rozważnie. - Teren mamy bardzo obniżony. Przy każdej zmianie zagospodarowania trzeba zastanowić się, gdzie będzie ujście wód nie tylko ze stawów, ale także tych opadowych - mówi Dorota Dąbrowska. - Problem jest prawdziwy, bo podczas nawałnic do naszej wsi spływają wody z całej okolicy. Stawy przejmują jej nadmiar, ale po ich zasypaniu wody opadowe będą zatapiały wieś - denerwuje się pani sołtys.

Radny gminny Marek Kozłowski pokazuje, że obecnie tylko dwa stawy są napełnione wodą. - W jednym z nich są bardzo wydajne źródła, wiec wypuszczenie wody i osuszenie tego zbiornika jest niemożliwe. Podobnie jak sąsiedniego, przez który woda przepływa i jest odprowadzana do Dłubni. Te źródła są w stanie napełnić wszystkie pięć stawów w pięć dni - podkreśla Kozłowski.

Mimo akcji z powstrzymywaniem kierowców zwożących materiał do zasypania stawów właściciele terenu obejmującego stawy, czyli szefowie firmy Aramus twierdzą, że oni nikogo nie najmowali. - Nie zasypujemy stawów - informuje nas Piotr Sumara, prezes zarządu Aramus S.A. Zaznacza, że jego spółka jest w posiadaniu terenu w Masłomiącej o łącznej powierzchni ok. 6,5 hektara i stara się pozbyć tego terenu.

- Wielokrotnie składaliśmy propozycje władzom gminy odsprzedania terenu lub zamiany na inny. Ostatnia propozycja w tym roku była na poziomie 14 zł za metr kwadratowy, czyli na poziomie zaledwie 8 proc. średnich cen rynkowych działek budowlanych w okolicy - wylicza prezes.

Nie jest to teren budowlany, a gmina nie jest nim zainteresowana. Choć prezes Piotr Sumara uważa, że teren po zagospodarowaniu przez gminę mógłby służyć mieszkańcom. Wskazuje, że przylega on bezpośrednio do działek gminy, tj. boiska sportowego i działki na której gmina zamierza wybudować obiekt komunalny.

Sołtys Dorota Dąbrowska i radny Marek Kozłowski również mówią, że nakłaniają gminę do zakupu tego terenu. - Wówczas nie mielibyśmy kłopotów z zasypywaniem stawów i nie obawialibyśmy się o podtapianie wioski - mówi pani sołtys.

Wójt Michałowic Antoni Rumian o zakupie stawów nie myśli. - Gminy na to nie stać. Szacuję, że za stawy musielibyśmy zapłacić około 800 tys. zł. Kolejne setki tysięcy trzeba wydać na ich zagospodarowanie, a potem jeszcze co roku ze 100 tys. zł na ich utrzymanie. Do tego potrzebny jest stały nadzór, ogrodzenie obiektów, bo gdyby się coś stało, to za brak takich zabezpieczeń odpowiadałby nie kto inny, tylko wójt - mówi Antoni Rumian. Gospodarz gminy zaznacza, że plan zagospodarowania dopuszcza zasypanie dwóch stawów i inne zagospodarowanie terenu pod usługi turystyczne.

Dopuszczone do zasypania są te najmniejsze stawy. Woda z nich jest dawno wypuszczona. Jednak wypuszczona jest także z największego, a to już naruszenie lokalnego prawa.

- Nowe zagospodarowanie terenu musi być zgodne z przepisami. Inwestor jest zobowiązany do posiadania pozwoleń. Samowoli nie będziemy tolerować, dlatego zgłaszamy na policji i do służb kontrolujących - mówi wójt.

Sołtys i radny chcą rozmawiać z właścicielem terenu na temat zagospodarowania. - Zależy nam na tym, żeby stawy był użytkowane turystycznie. Chcemy wspierać działalność rekreacyjną, ale musimy zwracać uwagę na stosunki wodne - mówi Kozłowski.

Zaś w sprawach ochrony środowiska i zabezpieczenia terenu radny i sołtys liczyli na urzędy powiatowe i wojewódzkie, ale jak mówią instytucje ochrony środowiska i nadzoru budowlanego nie reagują na telefony i interwencje. - Każą nam pisać pisma w momencie, gdy alarmujemy, że ktoś przyjeżdża i zasypuje stawy - żali się pani sołtys.

W Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Krakowie - gdzie z interwencją dzwoniła sołtys Dąbrowska - dowiedzieliśmy się od pracowników, że ta instytucja nie ma kompetencji do angażowania się w sprawę stawów.

- Nie wydawaliśmy żadnych pozwoleń na zasypywanie zbiorników. Nie mamy też uprawnień do kontroli tego typu działań. Teren nie leży w granicach Dłubniańskiego Parku Krajobrazowego, tylko w jego otulinie, więc nie możemy ingerować np. w sprawę zmian stosunków wodnych lub ukształtowania terenu - mówi Piotr Wawrzyk z Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Krakowie. Zaznacza, że kwestia ewentualnej zmiany stosunków wodnych i ukształtowania terenu w wyniku prowadzonych robót powinna być przede wszystkim rozpatrzona przez nadzór budowlany w zakresie ich zgodności z prawem budowlanym, projektem lub warunkami określonymi w decyzjach administracyjnych.

W Powiatowym Inspektoracie Nadzoru Budowlanego okazało się, że sprawa nie jest rozpatrywana. Jak poinformowała nas urzędniczka nie trafiło tu stosowne zawiadomienie, nie ma śladu w rejestrze pism.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski