MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Miała być walka o zwycięstwo, a ostatecznie przyszło się bronić przed blamażem

Redakcja
I LIGA PIŁKARZY RĘCZNYCH. MTS Chrzanów przegrał wyjazdowe spotkanie z AZS Politechniką Radomską 31-40 (16-19).

Miało być zwycięstwo i złapanie środka tabeli. Takie były plany MTS Chrzanów, które jednak zweryfikował parkiet, bo skończyło się jego wyjazdową porażką z AZS Politechniką Radomską 31-40 (16-19), przedostatnim zespołem w tabeli, który wcześniej ugrał tylko dwa punkty.

Chrzanowianie po dwóch wygranych we własnej hali i przebiciu się ze strefy spadkowej do bezpiecznej, byli na fali wznoszącej, więc zamierzali się na niej utrzymać. - Plany to jedno, a życie drugie - rozpoczyna Adam Piekarczyk, trener MTS. - Jakoś ciężko nam się walczy z ekipami teoretycznie skazanymi na porażkę. Nie po raz pierwszy w ostatnich latach straciliśmy punkty z outsiderem, choć sami do mocarzy tego szczebla rozgrywek także się nie zaliczamy.

Wydaje mi się jednak, że po dwóch dobrych meczach we własnej hali przyszło pewne rozprężenie. Być może zawodnikom wydawało się, że rywal poprosi nas o najniższy wymiar kary, tymczasem skończyło się naszą porażką. Szkoda, bo takich punktów zawsze nam może potem zabraknąć. Niby mieliśmy rozpracowanego przeciwnika, bo znaliśmy jego mocne strony, wiedzieliśmy jak gra, a wyszło na to, że w końcówce musieliśmy walczyć o zachowanie twarzy. I tak rozmiary porażki są dla nas druzgocące - uważa chrzanowski szkoleniowiec.

Na początku spotkania trwała wymiana ciosów. - Zazwyczaj to gospodarze obejmowali prowadzenie, które natychmiast niwelowaliśmy - przypomina trener Piekarczyk. - Jednak w 20 minucie po raz pierwszy to nam udało się objąć prowadzenie 13-12. Owszem, był to zwrot tego spotkania. Szkoda tylko, że nie na naszą korzyść. Rywale błyskawicznie rzucili cztery gole i przegrywaliśmy 13-16. Zresztą trzybramkowa strata utrzymała się do przerwy.

Po zmianie stron chrzanowianie pierwsi rzucili bramkę, ale nie oznaczało to zrywu w ich wykonaniu. - Przede wszystkim wróciliśmy do tradycji w słabej grze obronnej - podkreśla chrzanowski szkoleniowiec. - Myślałem, że po dwóch ostatnich zwycięskich spotkaniach na tym polu coś się w naszej grze zmieniło. Niestety, byłem w błędzie. Nie mogę mieć większych zastrzeżeń do postawy bramkarzy, bo odbili tyle piłek, ile tylko mogli. Żeby myśleć o wygranej, musieliby mieć oparcie w zespole. Poza tym, przy tak radosnej grze w obronie z naszej strony, rywale wcale nie musieli imponować skutecznością. Po prostu zdobywali bramki jak na zawołanie - uważa trener Piekarczyk.

W Radomiu o sile ognia MTS stanowił Marcin Skoczylas, zdobywca 13 goli. Pozostali byli mniej aktywni. Zresztą, nawet dwóch Skoczylasów nie zapewniłoby chrzanowianom punktu wobec słabej gry obronnej.

Po ostatniej syrenie ze szczęścia promieniał za to trener radomian Edward Strząbała. Jego zdaniem, przy tak uważnej obronie, jaką AZS zaprezentował w konfrontacji przeciwko MTS, "akademicy" są w stanie wygrać w tej lidze z każdym, a zwycięstwo nad MTS może tylko zapoczątkować odmianę zespołu i marsz w górę tabeli.

Gdyby MTS wygrał w Radomiu, traciłby do plasującej się na 6. miejscu Ostrovii, którą pokonał u siebie tydzień wcześniej, tylko 2 punkty. Teraz wciąż traci cztery, a plasuje się na 9. pozycji.

Jerzy Zaborski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski