MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Michael Phelps się żegnał, a Polacy tylko się wstydzili

Redakcja
- Powiedziałem sobie, że nie będę startował po trzydziestce. Mam 27 lat, więc na następne igrzyska nie zdążę. Dlatego kończę - w ten sposób Michael Phelps, najwybitniejszy sportowiec naszych czasów, się pożegnał. Chwilę wcześniej sięgnął po swój 22. olimpijski medal w karierze. I 18. złoty.

PŁYWANIE. Nie czuję nic specjalnego. Tylko trochę to, że dziwnie jest myśleć, że popłynąłem ostatni raz - mówi Amerykanin

- Pływanie straciło kogoś więcej niż tylko świetnego zawodnika - mówi Konrad Czerniak, polski pływak, który w finale 100 metrów stylem motylkowym przegrał ze słynnym Amerykaninem o 0,84 sekundy. On przypłynął do mety jako ostatni, a Phelps - jako pierwszy. Odebrał swoje ostatnie indywidualne złoto, ale dzień później poprowadził jeszcze sztafetę 4 x 100 metrów stylem zmiennym. Tym złotem pożegnał się z pływaniem. A Czerniak, jeden z symboli zawodu polskich pływaków na londyńskich igrzyskach, może być dumny z tego, że wchodząc do strefy mieszanej, w której czekali dziennikarze, Phelps przepuścił go w drzwiach.

Phelps na ostatniej konferencji prasowej w roli medalisty olimpijskiego nie sprawiał wrażenia kogoś, kto żałuje swojej decyzji o zakończeniu kariery. Wręcz przeciwnie - można było raczej odnieść wrażenie, że towarzyszy mu radość z tego powodu.

- Nie czuję nic specjalnego. Może tylko trochę to, że dziwnie jest myśleć, że popłynąłem ostatni raz - dzielił się wrażeniami. - Nie mogłem marzyć o tym, by w lepszy sposób zakończyć swoje starty. Zrobiłem wszystko to, co zrobić chciałem. Jestem szczęśliwy.

Amerykańscy dziennikarze spekulują, że Phelps niebawem zostanie ekspertem telewizyjnym, ale sam pływak twierdzi, że najpierw zajmie się czymś innym.

- Byłem w wielu miejscach na świecie, właściwie wszędzie, ale nic nie widziałem poza hotelami i basenami. Czas to zmienić. Chcę zwiedzać świat, będę podróżował po Europie, Australii. Wszędzie. Marzę też o tym, by wybrać się na nurkowanie do południowej Afryki - wyliczał.

Gdy cztery lata temu wrócił do domu z igrzysk w Pekinie, na których zdobył osiem złotych medali, bijąc rekord Marka Spitza, dał się ponieść szaleństwu - szalał w kasynach w Las Vegas i kilka miesięcy się bawił. Dał się nawet przyłapać na paleniu marihuany, za co został zdyskwalifikowany na trzy miesiące. Dzisiaj nie będzie musiał już tłumaczyć się z niczego, bo zakończył karierę. Odszedł w stylu największego mistrza, choć pewnie, gdyby wytrzymał treningowy reżim, jeszcze za cztery lata w Rio de Janeiro do swojej kolekcji olimpijskich medali dorzuciłby następne. Zapowiedział, że nadal chce być blisko pływania i "robić wszystko, by ten sport się rozwijał".

W czasie, gdy Phelps świętuje swoje pożegnanie ze sportem, a Amerykanie mogą cieszyć się 30 medalami, w tym 16 złotymi wywalczonymi w londyńskim Aquatics Centre, Polacy wracają do domu bez ani jednego krążka. Ba, już występy Polaków w finałach były świętem. Najlepiej zaprezentował się Radosław Kawęcki, który zajął czwarte miejsce w finale 200 metrów stylem grzbietowym. Siódme miejsca wywalczyli: Paweł Korzeniowski (200 metrów stylem motylkowym) i Mateusz Sawrymowicz (1500 metrów stylem dowolnym), a ósmy był Czerniak (100 metrów stylem motylkowym). Na pozostałych dystansach Polacy odpadali albo w eliminacjach, albo w półfinałach. Jeśli uznamy, że Amerykanie pływali, to Polacy co najwyżej się kąpali.
Ostatnią naszą szansą medalową na olimpijskiej pływalni był Sawrymowicz, który startował tuż przed dwoma kończącymi pływackie zawody sztafetami 4 x 100 metrów stylem zmiennym kobiet i mężczyzn. Wstydu nie było, ale do mety dopłynął dopiero na siódmej pozycji. Zwyciężył, bijąc rekord świata Chińczyk Yang Sun, który jednak był bliski dyskwalifikacji, bo wskoczył do wody jeszcze przed startem.

- To był błąd sędziego. Ktoś krzyknął na trybunach i sędzia się pogubił. Chińczyk wskoczył do wody, ale to nie była jego wina i nie powinien zostać zdyskwalifikowany. Ten dystans nie rozgrywa się na pierwszych metrach i dyskwalifikacja za falstart byłaby czymś kuriozalnym - mówił Sawrymowicz, który nie narzeka na swój wynik, aczkolwiek zdaje sobie sprawę, że powinien popłynąć lepiej.

- Zdałem egzamin, ale dosyć słabo. W najlepszy razie na trójkę z plusem - mówił. - Moje ambicje są dużo większe. Jestem przecież mistrzem świata z 2007 roku i to siódme miejsce nie jest szczytem moich ambicji i powodem do dumy. W porównaniu z Pekinem jest progres, bo zająłem lepsze miejsce, ale tak naprawdę liczą się tylko medale.

Osiem lat temu z Aten pływacy wracali trzema medalami wywalczonymi przez Otylię Jędrzejczak. W Pekinie medali nie było, ale wyniki były lepsze niż w Londynie.

- My też liczyliśmy na więcej. Konrad Czerniak ze swoją życiówką mógł zdobyć złoty medal. To są igrzyska i tutaj wygrywa się głową. Może byłoby inaczej, gdyby ktoś wcześniej zdobył medal i z pozostałych zdjął presję - zastanawiał się Sawrymowicz.

Paweł Hochstim Londyn

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski